IMAGIN ALEC

1.1K 68 8
                                    

Dostaliśmy wezwanie do Instytutu Londyńskiego. Atak Jonathana Morgensterna i jego nowej armii Mrocznych Nocnych Łowców.

Zbiegam na dół gdzie czeka na nas już Magnus z otwartą bramą. Gdy prawie wszyscy przeszli usłyszałam krzyk.
- (Y/n)! Ty nigdzie nie idziesz, nawet nie próbuj się ze mną kłócić.
- Przepraszam kochanie. - wskoczyłam do jasnej tafli, pomyślałam gdzie chciałabym trafić i stoję przed londyńskim instytutem. Wszedzie widzę ludzi, nagle ktoś łapie mnie za ramię.
- Spokojnie to tylko ja, dlaczego mnie nie posluchałaś!?
- Nie chce być odciagnieta od sprawy. Zegnij się!
Zrobiłam półobrót i trafiłam ostrzem w jednego z Mrocznych.
- Alec to nie czas na rozmowę! Widzimy się później, obiecuje - pocałowałam go i wbiegłam w wir walki.

Wbiegłam na pierwsze piętro i zobaczyłam Aleca i Jonathana. Walczyli. Alec przegrywał... musiałam coś zrobić.
- E ty! Morgenstern!
Ku jego nie uwadze Alec wbił w niego jedną strzałę, a on się tylko zaśmiał i odwrócił do niego.
- To twoja suka? Masz dobry gust Lightwood. Ale już niedługo.
Zaczął iść w moją stronę nim zdążyłam zrobić cokolwiek dostałam z całej siły w twarz. Poleciałam na ścianę, splunełam krwią i krzywo się uśmiechnęłam.
- Tylko na tyle Cię stać Morgenstern?
- Zamknij się szmato!
Myśląc tylko o nieprzytomny Alecu niewiele mi to zrobiło. Tracąc jakąkolwiek nadzieję na ratunek, zrobiłam coś czego się nie spodziewał. Kopnełam go tam gdzie światło nie dochodzi. Widząc jak zwija się z bólu, usmiechnełam sie z satysfakcją. Taka mała rzecz a jak cieszy.
Wstał i popchnąl mnie na ziemię tak ze straciłam władzę w nogach . - I co teraz malutka? Nikt Cię już nie ochroni!
Ni stąd nie zowąd pojawił się Jace i zaatakował Jonathana a mi zrobiło się czarno przed oczyma. Odpłynełam.

                TYDZIEN POZNIEJ

- Ile już tak śpi?
- Aż sześć dni.. To wszystko moja wina, nie umiałem jej obronić. Beze mnie będzie bezpieczniejsza...
- Alec a ty gdzie?
- Do swojego pokoju, powiesz mi jak coś się zmieni... A i jeszcze coś. Dziękuję Jace.
- Nie masz za co bracie.
 

                      **********

Ocknełam się byłam w skrzydle szpitalnym. Wzrokiem szukałam Aleca ale zamiast niego zastałam Jace'a. Zdziwiłam się bo jakoś nie pajamy do siebie miłością...
Lekko to szturnełam żeby go obudzić.
- (Y/n) żyjesz?
- Żartujesz? Gdzie Alec?
- U siebie, mogę po niego iść jak chcesz...
- Nie. Skoro go przy mnie nie ma to wszystko jasne. Ma gdzieś co się ze mną dzieje...
- Nie to nie tak... on uważa ze będziesz bezpieczna bez jego..
- To jest największym idiotą na świecie. Zawołaj go, a jeżeli nie będzie chciał to powiedz ze ja tam do niego zajde.
Po kilku minutach do pokoju wszedł niebieskooki i smutno się uśmiechnął.
- Musimy chyba poga...
- Nie mów mi ze zrywasz ze mną dla mojego dobra bo to nie prawda. Ja wiem co jest dla mnie najlepsze i jestes to ty! A to że znalazłam się tu gdzie jestem to sama sobie to zafundowałam, sprowokowałam go nie potrzebnie. A teraz chodź to i mnie pocałuj!
Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać.
- Jesteś idiotą.
- Ale twoim idiotą .

***
Hej!
5 komentarzy i lece z następną preferecją!
☆PH☆

Preferencje & Imaginy / DARY ANIOŁA Where stories live. Discover now