Kości Zostały Rzucone

637 43 16
                                    

Samolot powoli szykował się do startu podczas gdy pasażerowie zajmowali swoje miejsca. Młody i przystojny chrześcijanin już siedział na swoim miejscu, spokojnie czytając biografię Jana Pawła 2. Już niedługo będzie w Watykanie i pośle mu swój najwspanialszy uśmiech. Kotwicki cały wypełniony był ekscytacją i uwielbieniem do Boga.
-Witaj, towarzyszu! – usłyszał obok siebie głęboki, męski głos. Całe jego seksowne ciało przeszły ciarki. To sen, czy faktycznie usłyszał właśnie najpiękniejszy baryton w całym swoim życiu? Odwrócił głowę i spojrzał właścicielowi w oczy.
-Sz-szczęść Boże... - wyjąkał i skarcił się w myślach.
,,Głupek! Jeszcze pomyśli, że jesteś rakiem!". Odruchowo schował biografię Papieża za plecami.
-Ha! – wykrzyknął nowy kolega – Ty też do Watykanu?
Kotwicki rozpromienił się. Czuł, że znalazł w końcu bratnią duszę.
-Jeszcze jak! – wykrzyknął i gestem ręki pokazał chłopakowi aby zajął miejsce.
Cały lot spędzili na rozmowie. Rozmawiali o Bogu, kremówkach, rodzinie... O wszystkim co wystarczyło do Poznania się choć trochę. Przez ten cały czas Kotwicki pilnował, aby w jego spodniach nie doszło do powstania. Po raz pierwszy mógł przed sobą przyznać, że woli mężczyzn. Wielokrotne masturbowanie się do portretu papieża nic dla niego nie znaczyło. W ten sposób oddawał mu cześć. Jednak potem odczuwał okropny wstyd gdy oczy papieża zdawały się mówić do niego „rączki na kołdrę!". Z pewnością nie jest tego dumny.
-Chyba dolecieliśmy – oznajmił mu Marcin Nerwicki gdy Kotwicki głosił swuj monolog o prawie ulicy.
Spojrzał na niego smutnymi oczami. Czuł, że zaraz się popłacze. To nie może się tak skończyć. Nie chciał przerywać tej pięknej erek... Chwili.

Gdy wysiedli z samolotu, ich kroki od razu zostały skierowane ku prężnemu i wysokiemu pomników wielkiego Polaka - Jana Pawła II, który stał przed wejściem do hotelu. Marcin, podchodząc blizej, zauważył, że pomnik nie pełnił jedynie funkcji dekoracyjnej.
- Spójrz, Piotrze, przed sobą masz naświętobliwszą fontannę, jaką miałem okazję kiedykolwiek zobaczyć. - rzekł poprawiając dłonią włosy. Jeszcze by sprobowały mu oklapnąć! Niższy z chłopców zauważył to i uśmiechnął się. Uważał, że ta rozczochrana czupryna Nerwickiego, dodaje mu uroku.
- Tylko zdaje mi się, że jest uszkodzona. Zerknij jeno, woda leci .
Piotr był tak pochłonięty aparycją Marcina, że dopiero będąc w hotelowym pokoju, zdał sobie sprawę, że powódź nie nastąpiła jedynie przy fontannie. Z wstydem wyjąkał, że potrzebuje pilnie skorzystać z toalety i czym prędzej do niej się udał. Zamknął się w pomiesczeniu i z bezwolnością oparł się o drzwi plecami. Westchnął głęboko i opuścił się wzdłuż drzwi, lądując na swych jedynych, odrobinę kościstych pośladkach.
- Karolu Wojtyło, zbrodniarzu wojenny, do czegoś Ty doprowadził...Korzystając z chwili samotności, Kotwicki odbył swój codzienny rytuał ku czci papieża. Zatarł po sobie ślady skarpetką z godłem swej ojczyzny i, jakby nigdy nic, wyszedł z łazienki. 

To, co zobaczył, zbilo go z nóg. Nerwicki, we własnej osobie, leżał na łóżku małrzeńskim, ustawionym na środku pokoju i przeglądał uczuciopedię. Zarzucając pokój salwami śmiechu czytał kolejno pojawiające się pasty oraz komentarze z shitstormem. To bylo coś, co lubił. Odwrócił głowę głowę kierunku nowego współlokatora i z bólem serca rzekł:
- Cóż, nie tego sobie życzyłem, ale jak widać - taki nasz los. Pani recepcjonista się pomyliła i przyznała nam apartament dla par na miesiąc miodowy. Warunki świetne, tylko te łóżko...
Piotr potrząsnął głową, by się ocucić i zrozumieć w pełni słowa przystojnego partnera.
- Łóżko? Nie martw się o to, damy radę. Tak, jak pan Jezus powiedział.
Marcin rozpromienił się.- Jeszcze jak! - odpowiedź spłynęła błyskawiczne. Nerwicki spojrzał na swojego walla, po czym wpadł na pomysł. - Chcesz dołączyć? Śmieszne rzeczy się odjaniepawlają na Aha?, jakiś rozłam czy Bóg wie co.
- Z przyjemnością. - mówiąc to, Kotwicki położył się obok chłopaka. Jego serce waliło tak mocno jak tygrysek Anielkę. Jeszcze nigdy nie byli tak blisko...Nagle na ekranie wyświetlił się dymek chatu. Kto do niego napisał? Żessi Mitsooka, brzmi jak konkurentka. Piotrek nie lubił konkurencji. Bezwiednie spytał.
- O, twoja dziewczyna pamięta o tobie. - serce lamalo mu się w środku na milion kawałeczków. Co jeśli Marcin jest naprawdę hetero nie od parady... Nerwicki wybuchnął śmiechem, który brzmiał, jakby ktoś właśnie mordował kota, ale dla kościaka był to i tak najpiękniejszy dźwięk w jego życiu, mimo bólu jaki właśnie przeżywał.
- Nie. - odparł golem, gdy się uspokoił. - To administrator aha?, pomagam jej rozpierdolić grupkę. Piotrowi oczy zalśniły, w końcu coś, w czym mógł się popisać.
- Mogę ci pomóc, zaufaj mi, jestem specjalistą.
Chłopcy razem pozbyli się członków ahajskiej rodziny śmiejąc się przy tym do rozpuku. Karuzela śmiechu gnala do czasu, w którym na ekranie ponownie pokazała się ikonka z messengera. Julia Makiewska, tak?
- No, no, jesteś rozhwytywany, widzę. Twoja dziewczyna?
Nerwicki westchnął ciężko i Kotwicki zauważył, ze uderzył w słaby punkt. Zrobiło mi się głupio.
- Chciałbym, Piotrze, chciałbym.


*Zbieżność osób i nazwisk przypadkowa

Call me Pope // Kotowicki ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz