5. Zmierzając w stronę końca.

89 12 11
                                    

19.10.16

Nicodem

- Nico, wychodź stamtąd! – krzyczała matka stojąc pod drzwiami.

- Nie zmusisz mnie do tego!
- Wychodź, już! – rozkazała. Równocześnie w jej głosie słychać było rodzicielską troskę. Nie wierzyłem w to. Dlaczego miałaby się o mnie martwić? Przecież była w spisku z nimi wszystkimi. Ona też chciała mojej śmierci.
  Lecz... Czy ja już nie umarłem? Stan, w którym trwałem, to nie było życie. To... podążanie prosto w stronę zagłady. 

Charlotte

   - Nico! – zawołałam wtórując Pani Marii. Od czasu dyskoteki Nicodem ani razu nie pojawił się w szkole, nie odbierał telefonów. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Byłam wściekła na siebie... Przecież od dłuższego czasu wiedziałam, że nie jest dobrze. Cholera, dlaczego nie mogłam z nim porozmawiać, kiedy jeszcze to było możliwe?!

 Wiedziałam, że robił sobie krzywdę. Dostrzegałam to, jednak wtedy wydawało się to błahostką.
Wiedziałam, że jest poniżany. Jednak w trosce o samą siebie nie pomogłam.
Wiedziałam, że cierpi. Już dawno dowiedziałam się o śmierci jego ojca. Nicodem nie był tak dobrym aktorem, za jakiego się miał. Nie potrafił dobrze udawać, że jest szczęśliwy.
   Nie rozumiałam go. Jak można się czuć, kiedy traci się wszystko. Kiedy czuje się, że umierasz. Umierasz od środka. Pogrążasz się w rozpaczy, topisz w morzu bólu. Nigdy nie mogłam tego zrozumieć. 
   Dla niego zawsze będę tylko nastolatką bez problemów. I chyba właśnie to jest mój największy kłopot. Że nie jestem w stanie zrozumieć, co czuje.

    Był jedynie gimnazjalistą. Trzynastolatkiem, który nie zasłużył na cierpienie. Nieletnim chłopcem, który musiał udawać silnego. Musiał dorosnąć, nawet nie zaznając dzieciństwa.

   Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, ba, nawet nie byliśmy sobie w żadnym stopniu bliscy. Mimo to szanowałam Nico, tak, jak powinniśmy szanować wszystkich, niezależnie od tego, kim są. 

  A potem był telefon od jego mamy. Dziewiętnasty października, około dziesiątej rano. Prosiła, żebym przyjechała. Nic nie chciała mi wyjaśnić. Dopiero w domu przekazała, co się stało.
Że od czasu powrotu Nicodem nie chce wyjść z pokoju.
Że ona, jego matka nie może nawiązać z nim kontaktu.
Że ja jako najbliższa przyjaciółka może będę mogła coś zrobić.
A to ja, jako najbliższa przyjaciółka, wtedy zostawiłam go samego. Byłam pijana. Taka nierozsądna. To ja zmusiłam go, by ze mną poszedł. Chciałam dla niego dobrze. Przepraszam, Pani Mario. To przeze mnie Pani syn zupełnie zamknął się w sobie. Przez te dziewczynę, która stoi przed Panią stracił chęć życia. Przepraszam. Kurwa, przepraszam.
- Nico, zaraz wyważę te drzwi! – podniosłam głos, pięścią uderzając o ścianę. Popatrzyłam pytająco na matkę chłopaka. Zrozpaczona jedynie pokiwała głową. Z całej siły naparłam na drzwi. Nie udało mi się wytrącić ich z framugi, lecz szyba zbiła się, pozwalając dostać się do środka. Kobieta jedynie stała obok, twarz ukrywając w dłoniach. Tak cholernie jej współczułam.
Powolnie weszłam do pokoju, ostrożnie omijając ustawione przed drzwiami meble, uniemożliwiające normalne otworzenie ich.
- Nico... - zwróciłam się do chłopaka, widząc go siedzącego w kącie pokoju. Podniósł twarz, patrząc na mnie przerażony, pustymi, ziemnymi oczyma. Jego ubranie było mocno zniszczone, nie zmieniał go od tego cholernego dnia. Twarz czerwona od płaczu, a powieki spuchnięte.
- Nie zbliżaj się... - wyszeptał przez łzy – Nie zbliżaj się do mnie!

Nicodem
Zerwałem się na równe nogi. W jaki sposób tym ludziom udało się dostać do środka? Natychmiast wybiegłem, odtrącając dziewczynę, która próbowała zatrzymać mnie, łapiąc za ramiona. Przewróciła się, krzycząc, a ja wyskakując przez dziurę w drzwiach wydostałem się z pokoju. Zdyszany pojawiłem się na klatce schodowej, w oczekiwaniu na windę. Kiedy już drzwi zamykały się, do środka wbiegła równie zmęczona nastolatka. Nie było już ucieczki. Złapali mnie.
- Nicodem – przemówiła łagodnym, a jednocześnie przerażonym głosem – Co.. Co się stało?
- Odejdź!
- Chcę pomóc!

Nie słuchaj jej. Nie słuchaj.

Znowu ten głos. Ponownie. Słyszałem go ze wszystkich stron, nie mogłem się od niego uwolnić. Zatkałem uszy, jednak on nie ustąpił.

Nie słuchaj.

- Nie chcę! Nie chcę Twojej pomocy! Nie chcę niczyjej pomocy... - wydusiłem – Wy chcecie... Chcecie mnie zniszczyć...
Bałem się. Tak strasznie się jej bałem. Bałem się ludzi... 

Bałam się, że nie wyrobię dzisiaj z tym rozdziałem. A jednak, udało się. 

Okazało się, że Nico ma trzynaście lat. Młody, nie sądzicie? ('= 

Ostatnio opublikowałam na Wattpadzie dwie nowe książki. 

Jedna z nich, to było pierwsze napisane przeze mnie opowiadanie. Śmieję się z siebie, gdy to czytam, jednak opublikowałam, żebyście mogli pośmiać się ze mną.

Druga z nich to One-Shoty. Będą pojawiać się co jakiś czas, więc możecie zajrzeć. Zwłaszcza, jeśli lubicie wzruszające/smutne opowiadania, bo tego nie zabraknie ;) 

Tak więc tego, ja się już żegnam. 

Jeśli ktoś chce, to niech napisze, w komentarzu albo na priv, chętnie z kimś porozmawiam. O czymkolwiek.

~AnswerSilence

Schizofrenia|The world is scary, it only abnormal is normal.Where stories live. Discover now