05; four legs and smiles

203 22 6
                                    

Michael zacisnął mocniej dłoń na czarnej smyczy i otulił się szczelniej swoim płaszczem. Tamtego dnia pogoda nikogo nie rozpieszczała, w dodatku co jakiś czas pojawiał się deszcz. W Seattle na ogół było dosyć ładnie, ale raczej niewiele osób chciało wystawiać nos na zewnątrz z zaciszu swojego domu. Blondyn zerknął na owczarka, który dreptał powoli i dosyć ociężale przy jego nodze. Skoro taka pogoda wpływała na psy, to Clifford uznał, że nie chciał nawet wiedzieć, co mogą czuć niektórzy ludzie. Rozejrzał się dookoła, chowając dłonie w kieszeniach, aby je ogrzać. W zasięgu jego wzroku nie było nikogo znajomego, co oznaczało, że w końcu będzie mógł odpocząć i odstresować się pod względem psychicznym. Chloe dawała mu we znaki coraz bardziej, w dodatku w pracy miał urwanie głowy, a jedynym osobnikiem, który nie wyprowadzał go z równowagi był Pielgrzym. Owczarek Staroangielski jakoś wyjątkowo spokojnie węszył dookoła, nie próbując się wyrywać, ani nie szczekać na byle kogo, kto tylko pojawił się obok.

- Coś jest z tobą nie tak, ale jeszcze nie wiem, co to takiego - powiedział do psa, chociaż doskonale wiedział, że zwierzę go nie zrozumie. - No dawaj, pobiegaj sobie, żyj, nie wiem, cokolwiek - zachęcił go, odpinając nawet smycz, ale Pielgrzym tylko przysiadł i zerknął na właściciela. Mike westchnął ciężko, mając nadzieje, że to faktycznie jednodniowe i mu przejdzie. Dorastał z nim i naprawdę chciał, aby pies jeszcze trochę pożył. Zwłaszcza, że był w dobrej kondycji, bo Clifford o niego dbał bardziej niż o swoją dziewczynę. Blondyn usiadł na pobliskiej ławce, a owczarek zajął miejsce na ziemi obok jego stóp. Mike pokręcił głową, a potem roześmiał się tylko i pochylił, aby móc go pogłaskać. Przez Chloe nie mógł to trzymać w domu, ale pewien dobry weterynarz poszedł u na rękę i załatwił mu dobrego wolontariusza, który cały czas doglądał Pielgrzyma, dzięki czemu był szczęśliwym czworonogiem. Po jakimś czasie jednak pies zaczął kręcić się to tu, to tam, węsząc za jakimiś zapachami, które docierały do jego nosa, a Clifford tylko go obserwował. W parku ludzi zaczęło przybywać, a w szczególności dzieci i młodzieży, którzy byli już trochę po szkole. Coraz więcej osób zaczęło też przechodzić tamtą ścieżką, a owczarek łasił się do nich, domagając się przez to podrapania go po grzebiecie, czy też za uchem, a Michael oczywiście na to pozwalał. Dzieciakom sprawiało to radość, a nieco starszym wywoływało uśmiech na twarzy, co w taki dzień, jak tamten było potrzebne. Siedzieli tam już trochę czasu i w zasadzie, to zaczynało mu się już nudzić, ale z drugiej też strony nie chciał tak szybko wracać do mieszkania, gdzie Chloe pewnie ćwiczyła te swoje bezsensowne układy taneczne do pracy. O wiele bardziej odpowiadała mu opcja siedzenia na świeżym powietrzu z psem, a także z dala od niej i jej irytującego głosu. Ostatnio bez wątpienia Chloe stała się dla niego najbardziej denerwującą osobą i wręcz z miłą chęcią wytykał jej wszystko to co złe, a ona jemu. Wzajemnie działali sobie na nerwy, prowokując i podburzając coraz bardziej, a to bez wątpienia prowadziło do jednego wielkiego wybuchu którejś ze stron. Pytanie było tylko jedno. Kto z nich będzie pierwszy?

Michael myślał tak o tym wszystkim, co się ostatnio działo, kiedy pisk zaskoczenia jakiejś osoby brutalnie wyrwał go z tego stanu i sprowadził na ziemię. Blondyn pokręcił głową, a później powędrował wzrokiem za psem. Ku jego zdziwieniu, osobą wokół której Pielgrzym skakał była Red. Ta sama Red, którą trochę podrywał w pracy oraz ta sama Red, której opatrzył dłoń po kolacji i ta sama Red, która mu się spodobała.

- O, cześć - przywitał się, podchodząc do niej. - Pielgrzym, spokój - skarcił psa, a ten posłusznie odpuścił sobie skakanie wokół brunetki. 

- Cześć - złapali kontakt wzrokowy, a Red w międzyczasie założyła kosmyk włosów za ucho i zwliżyła usta językiem. - Nie poznałam cię - dodała, rumieniąc się lekko.

- Ja ciebie też, przepraszam - westchnął, kręcąc głową, a potem posłał jej lekki uśmiech. Davenport machnęła na to ręką i poprawiła torebkę, tak aby nie zsunęła się jej z ramienia. - Czyli to jest ten twój Pielgrzym - przykucnęła obok owczarka, a ten ułożył łapę na jej kolanie, jakby chciał się przedstawić.

- Tak, to właśnie on - również przykucnął. - Nie chcieliśmy cię przestraszyć, ale po prostu nie zauważyłem, że się zbliżasz - dodał, wyjaśniając całe to zajście. Zrobiło mu się głupio, ale jak na złość przez te parę chwil jego umysł zdążył już otworzyć ten moment, w którym oblizała swoje usta wyjątkowo dużo razy. Niby nie było to nic ważnego, raczej po prostu szczegół, ale te wyjątkowo często zapadały mu w pamięć. Od niedawna te, które były związane z brunetką, ale nie tylko. 

- Nic się nie stało, ja sama się niczego nie spodziewałam - podrapała czworonoga za uchem, a potem sięgnęła do swojej torebki po jakieś smakołyki. Zawsze nosiła je ze sobą. Tak po prostu na jakiś 'wszelki wypadek'. - Proszę, poczęstuj się - wyspała trochę na dłoń i podsunęła ją pod pysk Pielgrzyma, aby ten mógł je zjeść. Wiedziała, że tym kupi go jeszcze bardziej, bo i tak miała wrażenie, że ją polubił - podobnie z resztą, jak jego właściciel, ale bała się o tym wspomnieć głośniej niż w swoich myślach - i tylko uśmiechnęła się, kiedy czworonóg polizał ja w nos, jakby chciał podziękować. 

- No to w porządku - westchnął z ulgą, ciesząc się, że tak naprawdę nic się nie stało i zerknął na nią. Niby nic takiego, a jednak od tego przecież się zaczynało. Najpierw były spojrzenia, później niewinne spojrzenia i w końcu wychodzą z tego różne rzeczy, ale najdziwniejszą z nich, ale też najpiękniejszą z pewnością była miłość, której szczerze mówiąc obydwojgu brakowało. - Wracasz skądś? - zaciekawił się, unosząc brew.

- Tak, z pracy. Chciałam się przejść. Luke i jego humorki skutecznie odpychają mnie od domu. - westchnęła i bezwiednie przewróciła oczami.

- Skądś to znam - pokręcił głową, a potem wpadł na pewien pomysł. - Więc może dałabyś się zaprosić na kawę? Skoro nikomu z nas się nie śpieszy, a robi się zimno, to chyba nic nie stoi nam na przeszkodzie, prawda? - dodał, posyłając jej ten swój rozbrajający uśmiech.

- Myślę, że to bardzo dobry pomysł. 

~*~

hej, cześć, hej ho, heloł!

jak wam się podoba rozdział? tytuł zmieniałam chyba cztery razy, ale wydaje mi się, że jest całkiem przyzwoicie teraz:')

all the love, red x

exchange • cliffordWhere stories live. Discover now