13; kiss me kiss me

153 16 17
                                    

Michael powędrował za brunetką w głąb schroniska, ciesząc się, że był tam właśnie z Red. Patrzył się, jak ciągnie go za rękę nie wiadomo gdzie, ale posłusznie szedł za nią, nie pytając, gdzie tak naprawdę idą. Po prostu jej zaufał. Obserwował, jak uśmiech maluje się na jej twarzy i sam się uśmiechnął. Taka opcja spędzania czasu bardzo mu się podobała. A tym bardziej w jej towarzystwie. Blondyn bardzo to polubił. 

- Teraz każda parą rąk naprawdę się przydaje - przyznała, spoglądając na niego przez ramię. - Ostatnio ciągle pojawiają się nowe psy, a niewiele znalazło nowe domy - dodała, wzdychając smutno. 

- Szkoda, że już mam psa, bo bym chętnie jakiegoś przygarnął - powiedział, kręcąc głową. Red zatrzymała się przed jakimś pomieszczeniem, przy okazji wiążąc swoje włosy w kucyk. - Co będziemy robić?

- Najpierw zapytam się, które trzeba nakarmić, a później możemy wziąć jakiegoś psa na spacer - powiedziała z uśmiechem. - Albo kota, ale nie wiem, czy znajdą się tak małe szelki - dodała cicho, chichocząc pod nosem. 

- W porządku - pokiwał głową i również się roześmiał. Podwinął rękawy w swojej koszuli, aby mu nie przeszkadzały i weszli do środka. Do uszu Michaela od razu dotarło szczekanie, a kiedy zobaczył te wszystkie psy, które potrzebowały miłości, uśmiechnął się szeroko. Mógł tam zostać cały dzień. 

Red złapała jakąś inną wolontariuszkę która opowiedziała jej, które dokładnie psy można zabrać na spacer i które wymagają jeszcze karmienia, czy wyczesania z nadmiaru sierści. Brunetka razem z blondynem zabrała się do pracy. Wesoło przy tym rozmawiali i żartowali, a czworonogi wydawały się być wniebowzięte poświęconą im uwagą. Michael akurat był w tym wszystkim nowy, ale szybko nabrał pewności siebie i za pomocą kilku zdań wyjaśnienia, jakich udzieliła mu brunetka, wiedział już, co gdzie się znajduje i gdzie czego ma szukać, jeśli byłoby potrzebne. Razem wszystko poszło im dwa razy szybciej i zanim się obejrzeli mogli zabrać smycze i wybrać się na spacer. Red była naprawdę podekscytowana, a Michael, cóż Michael cieszył się, że jest obok niej. 

:::

Wybrali się do parku, który o tamtej porze był pusty. Michael szedł obok Red, a ta uśmiechała się do niego raz po raz. Trzymali w dłoniach smycze. Red prowadziła owczarka szetlandzkiego, którego ktoś wyrzucił na ulicę, bo okazał się za duży do mieszkania,  Michael męczył się z dobermanem. Choć nie było to do końca dobre stwierdzenie, bo pies szedł grzecznie przy nodze i nawet się nie rozglądał za jakimiś zapachami. 

- Bardzo lubię spacerować z psami - przyznała brunetka, zakładając przy okazji kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się kolejny raz. Michael odwzajemnił gest, a kiedy ich najmniejsze palce u dłoni się zetknęły, Red zarumieniła się lekko. 

- Ja też, ale jeszcze bardziej w twoim towarzystwie - zachichotał, przeczesując palcami swoje włosy. Michael puścił jej oczko, a Red westchnęła cicho i spojrzała na psy, które ganiały tu i tam, bawiąc się ze sobą. 

- Szkoda, że człowiekowi do szczęścia potrzeba więcej niż spacer i trochę biegania - stwierdziła, gdy przysiedli na ławce, aby dać trochę swobody czworonogą. Owczarek kręcił się tu i tam z nosem przy ziemi, a doberman po chwili zmęczony ułożył się przy stopach Michaela. Blondyn schylił się, aby go podrapać za uchem, a później przysunął się trochę do Red. 

- To chyba w głębi duszy jestem psem, bo mi też niewiele potrzeba do szczęścia - zażartował, a później spojrzał na nią. - Wystarczy mi, że tutaj siedzę z tobą i już jest bardzo dobrze - dorzucił, przez co brunetka zarumieniła się mocno i próbowała ukryć zakłopotanie, poprawiając swoje włosy, ale Michael i tak zachichotał, bo wydawało mu się to wyjątkowo urocze. Pomógł jej, zakładając ciemny kosmyk włosów za jej ucho. 

Wtedy też nachylił się nieco do niej, a Red zaaferowana tym co miał w planach, spojrzała mu w oczy. Podgryzła dolną wargę, uśmiechając się lekko, a później nakryła swoją dłonią policzek blondyna. Poczuła pod palcami lekki zarost, co jej się spodobało i pozwoliła mu się pocałować. Wtedy nawet nie interesował ją fakt, że ktoś mógł ich nakryć. Cieszyła się tym, że była obok niego i że nie traktował jej tak, jak traktował ją Luke. Było bardzo miło, a Red choć na chwilę mogła się poczuć, tak jak nie czuła się już bardzo dawno, bo Hemmings po prostu nie odczuwał takiej potrzeby, aby pokazać jej, że dalej mu się podoba. 

Tamten pocałunek był naprawdę bardzo romantyczny i delikatny. Michael zadbał o to, aby Red była zadowolona i aby to ona nadawała wszystkiemu tempo. Wydawało mu się, że ich usta bardzo dobrze do siebie pasują i choć pozwolili sobie na taką chwilę zapomnienia, to blondyn czuł się zupełnie, jak w liceum, gdy starał się o dziewczynę, która bardzo mu się podobała. Red właśnie była taką dziewczyną, a on stopniowo pozwalał sobie na więcej, co spotykało się z pozytywnym odebraniem z drugiej strony. Michael traktował to jako zielone światło dla siebie. Kiedy już oderwali się od siebie, blondyn oparł ich czoła o siebie. Czuł na swoich wargach oddech Red, przez co ta zarumieniła się jeszcze mocniej niż się spodziewał. Musnął jeszcze czule jej czoło, a później już się odsunął, aby brunetka oswoiła się z tym, co właśnie przed chwilą miało miejsce. Westchnęła, czując jak z powrotem jej płuca napełniają się powietrzem i oparła się o ławkę z uśmiechem na ustach. Nie wiedziała za bardzo, co mogłaby powiedzieć, ale najwidoczniej Michaelowi to nie przeszkadzało. Założył jej tylko kosmyk włosów za ucho i objął ją ramieniem. Przyjęła ten gest z uśmiechem. 

- Szkoda, że nie mam aparatu, zrobiłabym trochę zdjęć - przyznała po chwili ciszy. 

- Robisz zdjęcia?

- Od czasu do czasu - przyznała, po czym podgryzła wargę. Spojrzała później na zegarek. Za niedługo będą musieli się zbierać. Nie pocieszyło jej to. - Może kiedyś ci pokaże. 

- W takim razie nie mogę się doczekać - puścił jej oczko, a później wstał i podał jej swoją dłoń. Przypięli smycze do obroży psów i ruszyli z powrotem do schroniska, trzymając się za ręce i żartując z wielu rzeczy. Michael regularnie rozśmieszał Red, a ona wydawała się naprawdę polubić jego towarzystwo. 

~*~

myślę, że za niedługo będzie jakiś maraton:)


exchange • cliffordDonde viven las historias. Descúbrelo ahora