VIII

5.6K 470 217
                                    

Marinette:
Wbiegłam do domu i nawet nie oglądając się za siebie udałam się do swojego pokoju. Rodzice pewnie byli zdziwieni moim zachowaniem, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Weszłam przez klapę do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Próbowałam powstrzymać łzy, ale marnie mi to wychodziło. Wiedziałam, że jeśli zaraz się nie uspokoję to Władca Ciem znów zaatakuje. Aby do tego nie dopuścić wyjęłam słuchawki i puściłam sobie moją ulubioną piosenkę. Powoli oddech mi się uspokajał, a mokre policzki zaczęły wysychać. Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w rytm melodii. 

Nagle naszło mnie, żeby coś narysować. Wstałam i wzięłam z biurka mój szkicownik i ołówek. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce, siadając po turecku na pościeli. Otworzyłam na pierwszej - lepszej stronie i jak w amoku zaczęłam szkicować. Ołówek samoistnie sunął po kratce, a ja tak naprawdę do ostatniego momentu nie wiedziałam co stworzę. W końcu, po trzydziestu minutach rysunek był skończony. Sama nie wiem co mnie natchnęło, ale narysowałam portret Czarnego Kota.

Po krótkim namyśle postanowiłam wyrwać kartkę i powiesić ją na ścianie koło zdjęć Adriena. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Po chwili przypomniałam sobie też o lekcjach. Od razu podeszłam do biurka i wyjęłam zeszyty.

Adrien:
Po godzinie szermierki i godzinie pianina wreszcie byłem w domu. Padłem na łóżko wykończony. Zaraz podleciał do mnie Plagg, a ja wiedząc o co mu chodzi bez słowa pokazałem mu torbę. Uradowany zaczął jeść dając mi tym samym święty spokój. 

Nadal nie miałem pojęcia co z Marinette. Chciałbym do niej iść ale po tym co się stało nie będzie mi chciała nic powiedzieć. Nie wiedziałem co robić. Po naszej sprzeczce nie chciałem jej jeszcze bardziej denerwować, aczkolwiek jako jej przyjaciel miałem przeczucie, że stało się coś złego. Chciałem, aby mi zaufała i opowiedziała co wywołało u niej płacz. Ta bezsilność była frustrująca. 

Patrzyłem na Plagga w zamyśleniu, marszcząc brwi ze zdenerwowania. Nie musiała minąć długa chwila, abym nagle dostał olśnienia. No jasne! Nie muszę do niej iść jako Adrien! Pozostaje jeszcze Czarny Kot. Główka pracuje...

Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem i wstałem. Podszedłem do mojego Kwami, które nie spodziewając się zagrożenia spokojnie szamało swój serek. Przez moment zastanawiałem się, czy to aby dobry pomysł, jednak szybko odgniłem wszelkie wątpliwości.  

- Plagg, muszę się przemienić. - powiedziałem bez ogródek.  

Odwrócił się do mnie nie przerywając jedzenia. 

- Po czo snowu? - wymamrotał, ignorując mój poważny ton głosu. 

- Trzeba odwiedzić Marinette. 

Spojrzał na mnie jak na idiotę, co ostatnio dość często mu się zdarzało. 

- Nie masz lepszych rzeczy do roboty? 

Po tych słowach odwrócił się do mnie tyłem, jednak na wszelki wypadek zaczął się wycofywać na bezpieczną odległość. Widząc to, krzyknąłem:

- Plagg, wysuwaj pazury! 

Mały stworek został wciągnięty przez mój pierścień, a ja stałem się bohaterem Paryża - Czarnym Kotem. Otworzyłem jedno z wielu okien w moim pokoju i wyskoczyłem na zewnątrz. Kierując się do piekarni Tom&Sabine rozmyślałem nad tym, co jej powiedzieć. Po kilku minutach znalazłem się pod jej oknem. Zobaczyłem, że dziewczyna siedziała przy biurku i wyraźnie próbowała się nad czymś skupić. 

Lekko zapukałem, a ona gwałtownie się do mnie odwróciła. Na jej twarzy widniało zaskoczenie, a zaraz potem smutny uśmiech. Podeszła do okna i otworzyła je, wpuszczając mnie tym samym do środka. Ukłoniłem się przed nią w typowy dla mnie sposób całując jej drobną dłoń. Zaskoczona lekko się zarumieniła i szybko zabrała rękę. Zaśmiałem się na ten gest i wyprostowałem się. 

Pomóż mi, Kocie!/Miraculum [Zakończone] Where stories live. Discover now