Portret martwego chłopca | Kuroshitsuji

1.1K 69 22
                                    

Na początku uprzejmie uprzedzam, że najlepiej byłoby czytać tego jednostrzałowca na moim blogu, bo tam to wygląda dużo lepiej, bo mogłem się popisać kolorem i w ogóle.  Czemu nikt tutaj nie zamontował hiperłączy -.- ?

http://zdziennikaksiazkoholika.blogspot.com/2016/10/portret-martwego-chopca.html

-----------------------------------------------------------------

Nami, ty tego nie komentuj, jeśli możesz <3

-----------------------------------------------------------------

Nigdy nie pomyślałbym, że w ciągu dwustu lat tyle może się zmienić. Przyzwyczaiłem się już do naprzemiennego przyglądania się upodleniu ludzkości, po którym zaraz podnosiła się z ziemi, rozwijała, aż do kolejnej wojny. Można byłoby ją przyrównać do feniksa, ale byłaby to obraza dla tego szlachetnego zwierzęcia. Wracając, ciężko było mi się ponownie odnaleźć w świecie z betonu i szkła. Zdążyłem nawyknąć do bogatych zdobień mebli, tapet oraz całych budynków, królujących dwa stulecia temu. Minimalistyczna czerń i biel galerii, w której się znajdowałem przytłaczała mnie. Wydawało mi się, że uosabiała moją wewnętrzną pustkę. Nie wiem, czy tkwi we mnie od zawsze, czy też pojawiła się zupełnie niedawno. Z każdym mijającym bezczynnie dniem zdawała się coraz bardziej mi doskwierać.

W galerii sztuki, do której chodziłem niemalże codziennie, nie było tłoczno. Kilku mężczyzn przechodziło się z wolna między zgromadzonymi arcydziełami. Niektórym z nich towarzyszyły partnerki, choć te nie wydawały się zbytnio zainteresowane obrazami. Nikt nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, nikt też mnie nie zaczepiał. Paru osobom udało się dostrzec, że przychodzę tutaj tylko po to, żeby oglądać jeden dzieło.

Nie było już oprawione w pozłacaną, dębową ramę. Choć ciemne, połyskliwe tworzywo nie umniejszało kunsztowi artysty ani urodzie portretowanej osoby, to przez to traciło charakter epoki, w której powstało.

Niekiedy czułem się nieswojo, gdy lekko pogardliwe spojrzenie błękitnego oka było utkwione we mnie. Nie wyczuwałem w nim urazy ni żalu, zupełnie jak wtedy, gdy mój pan jeszcze żył. Nie odbijała się w nim radość, czasem tylko rozpacz lub gniew, jednak podczas wykonywania portretu nie zdradzało żadnych uczuć, jakby należało do nieruchomej porcelanowej laleczki.

Nie lubiłem wspominać dni, w którym posiadłość Phantomhive'ów odwiedzał wybitny malarz, a jak na złość pamiętałem je najlepiej z całego swego żywota.

-----------------------------------------------------------------

Nie spodziewałem się, że kontrakt dokona się tak szybko. Prawdę mówiąc rola lokaja spodobała mi się na tyle, że mogę stwierdzić, że jego zakończenie rozczarowało mnie. Nie sposób jednak było sprzeciwiać się odwiecznym prawom.

Długo odwodziłem odebranie duszy Cielowi, chociaż nie powinienem był tego czynić. Młodzieniec wydawał się mieć przez to jeszcze większy mętlik w głowie. Zapewne spodziewał się, że nastąpi to zaraz po spełnieniu postawionych przez niego warunków. Nie zamierzałem zmuszać go do oczekiwania na wyrok.

Pewnego poranka zastałem go na przechadzaniu się wzdłuż galerii portretów rodziny Phantomhive'ów. Przyglądał się swojemu ojcu uwiecznionemu farbami olejnymi w towarzystwie małżonki. Nie spoglądał na obraz zbyt często, odkąd kazał go wynieść z głównego holu, dlatego lekko zaskoczyła mnie jego obecność tutaj.

Na pytanie, czy coś się stało, wzdrygnął się. Ostatnimi czasy właśnie tak na mnie reagował. Za każdym razem, gdy zbliżałem się do niego, wyczuwałem usilnie tłumioną chęć ucieczki. Choć tak naprawdę wiedział, iż nie ma miejsca, w którym mógłby się przede mną skryć, liczyłem na to, że będzie próbował to osiągnąć. Przyciągnęło mnie do niego jego pragnienie przeżycia, lecz teraz, gdy widziałem jak zrezygnowany jest, napawał mnie odrazą.

Lukrowane historie | oneshotyOnde as histórias ganham vida. Descobre agora