Dedykuję to niewielkie ff wampirkaa12 za to, że jest najlepszą towarzyszką do fangirlowania, jaką kiedykolwiek spotkałam 💕

Dallon

12.03.2015 r.

Leżałem na swoim łóżku. Tak, swoim. Znajdowało się ono w pięknym, przytulnym mieszkaniu, które kupiłem razem z Brendonem Urie.

To jednak nie zmieni tego, jak postrzegam to miejsce. Brendon był moim mężem już tylko i wyłącznie na papierze, między nami od jakiegoś czasu przestało się układać. Wiedziałem, że mnie dwa razy zdradził, chociaż nie wykluczałem większej ilości skoków w bok, której mogłem po prostu nie być świadomy.

To, co według niego było powodem do szykowania gruntu pod składanie pozwu rozwodowego, dla mnie stanowiło zwyczajny kryzys małżeński, które zdarzają się tak często. Nie uważałem tego za coś niemożliwego do zażegnania, na pewno dzięki ciężkiej pracy i szczerości obu stron udałoby się to uratować. Jednak o szczerości ze strony mojego męża mogłem wyłącznie pomarzyć. Ciężko też uznać zdradę, przy braku jakiejkolwiek skruchy, za chęć ratowania związku, prawda?

Tak więc marzenia nie pomagały mi w tej sytuacji wcale. Jedynie sprawiały, że powrót do brutalnej rzeczywistości był jak cios prosto w serce i jednoczesne pchnięcie nożem w plecy. Nigdy bym nie przypuszczał, że tyle bólu będzie mi w stanie zadać mężczyzna, z którym znam się od liceum. Najlepszy przyjaciel i miłość mojego życia w jednej osobie.

Nie pozostało mi nic innego, jak zaakceptować ten stan rzeczy poprzez powolne przyzwyczajanie się do niego. Dlatego wygodniej mi było mówić o łóżku, w którym za chwilę miał leżeć także i mój mąż, jako tylko o moim. Brendon tak czy inaczej się jutro wyprowadza do tej Sary, Sandy, Suzy czy jak jej tam. Nie musiał pytać mnie o zdanie, bo, zgodnie z prawem, do uzyskania separacji nie potrzebuje mojej zgody. Tak to wygląda. Najpierw rok w separacji, później rozwód.

Chyba i tak nie miałbym już siły o niego walczyć. To jałowe, skoro on mnie nie kochał. Postanowiłem pozwolić mu odejść, chociaż wciąż darzyłem go silnym uczuciem.

Zawsze, gdy starałem się o polepszenie naszej sytuacji, przypominała mi się ta jedna scena, która w zasadzie zaważyła o tym, że nie miałem nadziei na uratowanie tego małżeństwa, które kiedyś sprawiało nam obojgu tyle radości. Teraz mi dawało jedynie ból i rozgoryczenie, a mojemu współmałżonkowi chyba nie mogło być jeszcze bardziej obojętne...

- Kochanie, wróciłem! - obwieścił wesołym głosem, którego tak kochałem słuchać.
Zastał mnie w trakcie szykowania kolacji. Swoją zmianę w pracy skończyłem już jakiś czas temu, więc nastała moja kolej na zabawę w szefa kuchni.
Poczułem ramiona oplatające się dookoła mojej talii. Musiał stanąć na palcach, żeby pocałować mnie w policzek na przywitanie, jednak nie zdawało mu się to przeszkadzać.
Poczułem od niego delikatną woń alkoholu, zmieszaną z subtelną kwiatową nutą. Wskazywało to na damskie perfumy, jednak nie zaniepokoiło mnie to. W czwartki, takie jak dzisiaj, w klubie oprócz niego na tą samą zmianę pracowały wyłącznie kobiety, nietrudno więc o przesiąknięcie ubrań zapachem ich wody toaletowej, perfum czy jakkolwiek inaczej tego nie nazwać. Tak bardzo się wtedy myliłem, chociaż nie byłem jeszcze tego świadomy...

Po skończonym posiłku udaliśmy się do sypialni. Z trudem przychodziło mi oderwanie się od jego pełnych ust, ale jakoś musieliśmy oddychać. Kiedy zaczęło nam brakować tchu, skupiłem całą swoją uwagę na linii szczęki oraz szyi mojego ukochanego, przygryzając co jakiś czas wrażliwą skórę i zostawiając na niej szaro-fioletowe ślady. Mój ciepły oddech, moje usta na jego skórze pobudzały jego zmysły, dostrzegłem to w sposobie, w jaki odchylał swoją głowę do tyłu.

Jęki spowodowane przyjemnością, którą mu sprawiałem, uznałem za zachętę do dalszego działania. Nie do końca widząc, co robię, zacząłem odpinać guziki jego koszuli. Zapragnąłem podrażnić go jeszcze przez krótką chwilę przed przejściem do najprzyjemniejszej części zbliżenia naszych ciał i ozdobić jego wyrzeźbiony tors malinkami podobnymi do zostawionych na szyi.

Był tylko jeden problem. Ktoś mnie w tym wyprzedził.

- Co to ma znaczyć?! - zapytałem podniesionym głosem. Całe uczucie podniecenia opuściło mnie szybciej, niż się pojawiło.
- Mogę... Mogę to wyjaśnić!
- Nie rób ze mnie idioty Brendon, co ty niby chcesz wyjaśniać?! Tłumaczyć mi, jak się robi malinki?!
Jednym sprawnym ruchem odepchnąłem się od ściany, do której przed chwilą go przytwierdzałem własnym ciałem. Chyba chciał coś powiedzieć, jednak postanowiłem zignorować jego głupie wymówki. Zdradził mnie po raz kolejny, nie miałem co do tego wątpliwości.
Zamknąłem za sobą drzwi łazienki i niedbałymi ruchami zrzuciłem z siebie ubrania. Potrzebowałem dać upust negatywnym emocjom, które zdążyły się we mnie nagromadzić. Odkręciłem zimną wodę, nastawiając ją na na tyle mocny strumień, żeby wygłuszyć wołania mojego - pożal się Boże - męża dochodzące zza przeciwnej strony drzwi.

Na samą myśl o jego zdradach przeszedł mnie dreszcz. Nie mogłem uwierzyć, że jedyną opcją, która mi pozostała, było pozwolić mu odejść. Nie chciałem przyjąć do siebie wiadomości, że postanowił tak łatwo skreślić tych kilka cudownych lat spędzonych razem.
Niby powinienem go znienawidzić po tym wszystkim, co mi zrobił, ale nie potrafiłem... Paradoksalnie to uświadomiło mi, jak bardzo go kocham i jak cholernie mi na nim zależy...

Już w tym momencie wiedziałem, że to będzie ciężki rok, chociaż dopiero się zaczynał. Przyjdzie mi go spędzić w domu wspomnień, gdzie wszystko przypominało mi o Brendonie i straconej miłości...

___________
Tak, chyba zwariowałam. Zamiast się uczyć publikuję kolejne ff, no dlaczego by nie?

Enjoy 💜

House Of Memories [brallon]Where stories live. Discover now