1.

938 42 32
                                    

Jak zwykle przywitał cię zapach kurzu i starego papieru. Otworzyłaś drzwi szerzej, wpuszczajac do środka więcej światła i wymacałaś włącznik. Po chwili pomieszczenie zalało jasne światło. Stałaś w wejściu małego magazynu.  Dominowały w nim półki z książkami, szafki z książkami i jeszcze więcej książek. Nagle ktoś dotknął cię w ramię.  Odwróciłaś się i zobaczyłaś ciotkę, taszczającą jakieś ciężkie pudła.
-No już, pomogłabyś mi, a nie stoisz.-zganiła cię czarownica, podnoszący ziemi jedno z nich. - Musimy to rozłożyć, zanim wejdą klienci.
-Zdajesz sobie sprawę, że i tak już jesteśmy spóźnione?  -spytałaś, spełniając jej prośbę.  Aż stęknęłaś pod ciężarem pudła. Choć w sumie kiedy nie jesteśmy.

-Slytherin i ten wasz wieczny sarkazm. -Prychnęła ciotka, przenosząc kolejny pakunek. - Tylko ja jedna z waszej rodziny się wyłamałam i postawiłam na wiedzę - popukała fioletowym paznokciem w głowę. - I co, źle na tym wyszłam?

-Ty ciociu na wszystkim wychodzisz świetnie - zaśmiałaś się - Zwłaszcza jeśli chodzi o szukanie męża.

-Nigdy nie twierdziłam, że facet to dobra inwestycja. - mruknęła pod nosem - No, czas otwierać!

                                                     Podeszłaś do drzwi i przekręciłaś karteczkę z "zamknięte'' na "otwarte" i rozejrzałaś się po księgarni. Prowadziłaś ją z ciotką od 3 lat, czyli od czasu, gdy twoi rodzice wyjechali w podróż po świecie. Twoja matka pisała artykuły do czasopisma "Świat Mugoli", a ojciec pracował w Międzynarodowej Magicznej Policji, ścigając zadufanych w sobie Magów i Czarownic, sądzących, że ich przestępstwa nie zostaną wykryte. Z rodzicami widywałaś się dwa razy w miesiącu, jednak pozostały czas spędzałaś z ciotką, pomagając jej prowadzić księgarnię. Za rok miałaś zdecydować co dalej. Zostać tu, czy wyjechać z rodzicami? A może zająć się czymś własnym? Skrzywiłaś się. Choć 7 klasa zapowiadała się ciekawie, nie za bardzo wiedziałaś co ze sobą zrobić po skończeniu Hogwartu.

-Ardene, możesz na chwilę do mnie podejść? - z zamyśleń wyrwał cię głos ciotki - Nie mogę się zdecydować na jaki kolor zmienić włosy.

Czarownica wyłoniła się z zaplecza, akurat kiedy podeszłaś do kasy. Była raczej niewysoka, ale bardzo żywiołowa, Jej na co dzień niebieskie oczy nabierały charakterystycznego metalicznego blasku, kiedy tylko coś ją zainteresowało. A jako, że pochodziła z Ravenclawu, jej oczy skrzyły się co chwilę. Kobieta machnęła różdżką, zmieniając włosy na fioletowe, a po chwili na zielone.

-Nie mogę się zdecydować. - jęknęła, wypatrując się uporczywie w lustro - Soczysty fiolet czy butelkowa zieleń?

-Zostaw ten fiolet, będzie ci pasował do szaty. - odpowiedziałaś. Ciotka kiwnęła głową. Zawtórował jej dźwięk dzwonka. Do księgarni wpadł mały chłopiec, ciągnąc za rękę młodą kobietę. Mieli rozwiane włosy i oboje bardzo głośno się śmiali.

-Regulus, poczekaj! - krzyknęła kobieta, zatrzymując dziecko.

                              Zdjęła chłopcu kurtkę, uśmiechając się przepraszająco do was, po czym pozwoliła mu wejść głębiej do księgarni. Na twarzy dziecka zagościł uśmiech, gdy przeglądał kolejne tomy. Usiadł na podłodze, ciągnąc za sobą grube tomisko i zatopił się w lekturze. Czarne kosmki włosów opadały na równie ciemne oczy, ale jemu zdawało się to nie przeszkadzać. Tylko raz na jakiś czas z ekscytacją przewracała kolejne strony, nie zwracając uwagi na otaczającą go rzeczywistość. Kobieta chwilę rozmawiała z twoją ciotką, a potem usiadła obok synka i zaczęła mu coś pokazywać.

                                     Odwróciłaś się od nich i podeszłaś do jednego z regałów. Sprawnie zaczęłaś przeglądać książki, układając i przekładając je co jakiś czas. Nagle poczułaś, jak coś gryzie cię w palec. Odskoczyłaś z cichym piskiem, zerkając miedzy poszczególne tomy. Zobaczyłaś książkę zatytułowaną "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć". Na zielonej okładce widniały dzikie zwierzęta, które teraz szczerzyły się w twoją stronę. Westchnęłaś z rezygnacją, zakładając skórzaną rękawiczkę. Pewnym ruchem sięgnęłaś po książkę,po czym z powrotem umieściłaś ją tam, gdzie jej miejsce - na półce w dziele "Nowości". Szybko i sprawnie przypięłaś tom metalowymi pasami. Była to jedna z nowszych książek. Miałyście ją ledwie od tygodnia, a już zdążyła usiec trzy razy.

                                  Ponownie w sklepie rozległ się dźwięk dzwonka. Wychyliłaś się zza regału i zobaczyłaś młodego chłopaka, który pewnie wkroczył do środka. Długie blond włosy spływały na jego czarny płaszcz, sięgający do ziemi. Stalowym spojrzeniem zlustrował księgarnie, po czym ruszył do jednego z regałów. Długi do ziemi płaszcz powiewał wokół jego nóg, kiedy długimi krokami przemierzał pomieszczenie. Widziałaś go już tu wcześniej. Od początku wakacji co najmniej raz w tygodniu odwiedzał wasz sklep. Nie wiedząc czemu właściwie to robisz, schowałaś się z powrotem za książkami, żeby móc obserwować go spomiędzy tomów. Emanowała z niego stalowa pewność siebie, jednocześnie otaczała go zimna aura. Kiedy poczuł, że ktoś na niego patrzy natychmiast poderwał głowę, a ty schowałaś się błyskawicznie za kurtyną czerwonych włosów.

-Nie ładnie tak kogoś podglądać -  usłyszałaś za uchem i podskoczyłaś.

-Ciociu! - szepnęłaś, patrząc na nią z wyrzutem.

-No już, już. Swoją drogą intryguje mnie ten chłopak. To młody Malfoy, swego czasu bardzo dobrze znałam się z jego ojcem. Jest w Slytherinie, tak jak ty, dodatkowo w twoim wieku, musiałaś go już spotkać. -

                                   Oczywiście, że spotkałaś, ale przez całe 6 lat dotychczasowej nauki nie zdarzyło ci się z nim zbyt często rozmawiać. A już na pewno nie sam na sam na poważne tematy. Wzruszyłaś ramionami. Kilka chwil później Malfoy wziął kilka książek, zapłacił za nie, po czym po prostu wyszedł.

Lucjusz MalfoyWhere stories live. Discover now