Rozdział 8

95 17 6
                                    

Powoli wschodziło słońce. Stworzenia z zakazanego lasu budziły się do życia, podobnie jak nauczyciele i uczniowie Hogwartu. Młoda gryfonka witała dzisiejszy dzień z uśmiechem na ustach. Brat zawsze jej powtarzał, że zarażała ludzi swoim entuzjazmem, niczym jakimś wirusem. Sama nie mogła stwierdzić czy uznać to jako komplement. Zerkając w lustro zmarszczyła nos. Nie lubiła swojej twarzy. W zasadzie wszystkiego. Jej rude włosy były zbyt kręcone, piegi były wszędzie, usta za wąskie. I jeszcze te przeciętne brązowe oczy. Czemu nie mogła być jak Max? Z liliowymi oczami, grzywą hebanowych włosów i porcelanową skórą? Jednak, po chwili jej humor się poprawił. Przecież Castiel ją lubił. Zawsze bawił się jej lokami. Jej twarz przybrała pewny siebie wyraz.

Dokładnie szczotkowała zęby. Po porannej toalecie, powędrowała do dormitorium. Lisa i Clara już były obudzone. Szeptały między sobą. Obie były bardzo ładne. Lisa miała zielone oczy, kasztanowe włosy i mleczną cere, zaś druga była dość niezwykłej urody. Tęczówki miały srebrny niczym rtęć kolor, włosy były platynowe, proste jak druty, sięgające do pasa. Jej skóra była wspaniała. Bledsza niż jej bliźniaka, o ile to możliwe. Kiedy się uśmiechała się można było zauważyc, że miała przerwę między przednimi zębami. Nie było to jej wadą - wręcz przeciwnie, to dodawało jej uroku.

Clara zawsze wydawała się zamyślona i ambitna. Często można było ją spotkać z książką. Były to powieści, a także podręczniki. Dziewczynka miała ładny, ciemno - zielony, ze skóry dziennik. Na początku Elena sądziła, że to jej pamiętnik. Jednak okazało się, że w owym zeszycie blondynka pisała wiersze i opowiadania. Była typem artysty. Panna Blackthorn pałała do niej sympatią.

- Hej! O czym rozmawiacie? - zagadnęła, z promiennym uśmiechem na twarzy.

- O chłopcach! - wypaliła Lisa

Ruda zamrugała pare razy.

- To ty o nich rozmawiasz - poprawiła ją Clara.

- Ell... Widziałam cię parę razy z tym pięknisiem ze Slytherinu! Ładny jest!

- To mój kolega. Poza tym mam dopiero jedenaście lat - powiedziała, lekko się rumieniąc.

Blondwłosa pokiwała głową z aprobatą. Lisa zastanowiła się przez chwilę. Po chwili przytaknęła.

- No tak... Masz rację. Niepotrzebnie sobie robić nadziei. Przecież nie masz tego co on by chciał.

Obie dziewczynki łypnęły na zielonooką.

- Co masz na myśli?

Lisa wymownie spojrzała na klatkę piersiową Eleny. Uświadamiając sobie o co jej chodziło, spaliła buraka co śmiesznie kontrastowało z jej włosami.

- Jesteś płaska. Jak deska do krojenia - po chwili dodała konspiracyjnym szeptem. - Słyszałam, że oni lubią się do nich przytulać.

Clara i Ellie sapnęły, co wywołało drwiący uśmieszek na ustach Lisy.

- Poza tym nie umiesz być kobieca.

Clara posłała jej pogardliwe spojrzenie.

- Ona jest jeszcze dzieckiem, tak samo jak ja czy ty... Ty kobieto w szkarłacie!

Z ust panny Gray wyrwał się śmiech

- Kobieta w szkarłacie? Serio? Chyba czytasz za dużo tych swoich powieści Delacruz.

Obróciła się na pięcie, wydając prychnięcie, po czym wyszła z dormitorium.
Na bladych policzkach Clary wystąpił rumieniec.

- Co za jędza.

Elena pokiwała głową.

- Um... No to idziemy do Wielkiej Sali?

Clara obdarzyła ją ciepłym spojrzeniem.

Prochem i cieniem jesteśmy - / HP fanfic ( W Trakcie poprawy)Where stories live. Discover now