21. Nadzieja

5.1K 472 56
                                    

*Polecam ten utwór dla przyjemniejszego czytania.     ~A.*



- Mamo! - z krzykiem wbiegłem do pokoju, gdy usłyszałem podniesiony głos ojca.

- Sebastian, idź do swojego pokoju. - powiedziała to przez łzy, ale mimo to stałem w progu nie mogąc się ruszyć.

- Wynocha. - ojciec złapał mnie za ramię i wyrzucił przez drzwi. Pobiegłem w stronę domu przyjaciela, jednak kiedy byłem tuż przy nim, przebiegłem obok i z łzami w oczach pobiegłem w stronę klifów, które udało mi się odnaleźć jakiś czas temu.

Wiedziałem, że stanie się teraz coś strasznego. Nie wiedziałem jednak co. Mimo, że miałem tylko dziesięć lat, wiedziałem że nic dobrego się u mnie nie dzieje. Bałem się wracać do domu, wstydziłem się zapraszać do siebie kolegów. Dużo czasu spędzałem na zewnątrz, chcąc jak najdłużej unikać ojca. To nie było normalne.

Przez ostatnie kilka miesięcy mama bardzo osłabła, kilka dni temu nie miała nawet siły wstać, a dziś nie dała rady nawet dojść do łazienki. Wiedziałem, że lada dzień może umrzeć, jednak nie wiedziałem co zrobić. Kiedy byłem z nią sam w domu, przynosiłem jej do łóżka wodę i jakieś kanapki, pomagałem jej iść do łazienki, a potem z niej wracać. Udawałem, że nie pamiętam tych dni, kiedy mnie omijała, nie patrzyła na mnie, brzydziła się mną. Teraz wiedziałem, że jestem jedyną osobą, która jej została.

Tak więc teraz, siedząc tu, na brzegu, czułem się bezużyteczny i bezbronny. Nie wiedziałem nawet jak mógłbym jej pomóc. Próbowałem przypomnieć sobie jakieś miłe sytuacje związane z rodziną, jednak nic nie przychodziło mi na myśl.

Rodzina, śmieszne słowo. W szkole słyszałem je wiele razy, zawsze było związane ze szczęściem, miłością, pomocą. Z tego wszystkiego wynikało jedno: Nie miałem rodziny.

Siedząc tak i wpatrując się w wodę, poczułem pustkę. Dziwną, wcześniej niespotykaną pustkę. Nie wiem czemu, ale poderwałem się wtedy z miejsca i pobiegłem do domu.

- Mamo! - wrzasnąłem po raz kolejny, wpadając do jej pokoju. Tym razem nikt mi nie odpowiedział, a mama wbiła swój mglisty wzrok w sufit, a z rozwalonej głowy lała się krew. Umarła.

- To przez Ciebie. - wysyczał mi do ucha ojciec, a ja poczułem, że tracę grunt pod nogami. Upadłem na ziemię i przywarłem do ciała matki, wypłakując łzy w jej zakrwawioną bluzkę.

Wszystko stało się mniej wyraźne, kiedy usłyszałem wycie karetki. Cały obraz zaczął się rozmywać, a wycie karetki z przeciągłego i niskiego dźwięku zmieniło się w równomierne i krótkie pikanie.

*

Nie wiedziałem co się dzieje, jedyne co do mnie docierało to świadomość tego, że zostałem sam, że moja rodzina już naprawdę nie istnieje, a jedyni ludzie, dla których mógłbym zrobić wszystko, gdzieś tam są, zapewne niecierpliwie czekają na informację co się dzieje. Nie byłem jednak nieszczęśliwy. Wiedziałem, że mógłbym oddać za nich życie. Przypomniałem sobie ostry ból, którego źródłem prawdopodobnie było jakieś ostre narzędzie, pewnie nóż. W pewnym sensie cieszyłem się, że spotkało to mnie, a nie kogoś z moich przyjaciół.

Poczułem na dłoni dotyk, tak dobrze mi znany. Nie mogłem jednak od razu odwzajemnić gestu, jednak z całych sił, których jak się okazało miałem niewiele, udało mi się zacisnąć dłoń.

- O Boże, Sebastian! - usłyszałem nad sobą głos przepełniony przerażeniem i wyraźną ulgą.
- Doktorze! - zawołał chłopak, a ja ostatkami sił uśmiechnąłem się i odpłynąłem ponownie w nicość, czując, że czeka mnie ciężka próba.

Pod presjąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz