12

12 0 0
                                    


Jadę jużci, moja droga.

Jakaś dziwna ta pogoda...

Niby ciepło, słońcem świeci,

ale w cieniu jak zaleci,

jak powieje chłodem rześkim

byśmy się już nie podnieśli.

Siedzę jeszcze na przystanku...

myśli krążą bez ustanku.

Patrzę na tych biednych ludzi,

większość się maturą trudzi.

Dzisiaj matma, ladacznica,

wczoraj mieli tam Kmicica.

Można się już pouśmiechać

My tam nie musimy jechać.

Chociaż potop, moja miła,

z chęcią bym im poradziła,

Jak miłego nam omawiać.

No i chyba czas mi spadać.

Choć przystanki były cztery,

Blisko mi do tej cholery

Co spojrzeniem jednym w kamień

obracałaby na amen.

Ja wiem, biedni, chcą poparcia,

Ale w busie grupa wsparcia?

Jak stanęli przy siedzeniach

pokrzykują w biadoleniach.

Ja rozumiem, stres, te sprawy,

Na to żywcem nie ma rady.

Ale wierzę, że dziewczyny,

mniej z tym mają bieganiny.

A poza tym im przystoi,

głaskać, tulić, miny stroić.

A tu banda pięciu chłopa

czekam tylko, się rozszlocha.

To na pewno, widzę oczy,

Jeden z drugim się zaskoczy.

Ja wysiadam, moja miła

moja trasa się skończyła.

ich na szczęście tuż przede mną.

Busowe Poema 20+1Where stories live. Discover now