~2~

6.8K 325 78
                                    

RONNIE

Nie pozostawili mi wyboru. Po chwili dołączyłam do nich, ale przez całą drogę do wieżowca nie odzywałam się.  Oglądałam zmieniające się widoki, a co jakiś czas patrzyłam na swoje nadgarstki. Nienawidziłam siebie za to wszystko. Wyniszczałam siebie tylko dlatego, że czuje się winna. Straciłam najbliższych, przeżyłam tylko ja. Powinnam się cieszyć, a ja jedynie czuje się winna. Wszędzie widzę jego twarz. W każdym napotkanym do tej pory mężczyźnie widziałam GO. Tego który wszystko mi odebrał. Ja mu ufałam. Moi rodzice mu ufali. A on nas zdradził. Niecały tydzień po tym, gdy wylądowałam w domu dziecka zaczęłam się okaleczać. Te wspomnienia, widok jak oni umierali, do mnie wracało. A ja nie potrafiłam od tego uciec. Zadawałam sobie ból, mając nadzieje, że odczuwam przynajmniej trochę tego co moja rodzina wtedy. Pewnie robiłabym to dalej, gdyby nie Shawn. Gdy pewnego razu na stołówce zobaczył moje rany, podszedł do mnie i prosto z mostu powiedział, że powinnam z tym skończyć. Od tamtej pory byliśmy nierozłączni, opiekował się mną, troszczył. Był moim jedynym oparciem, znał prawdę i chyba jako jedyny wierzył w moją wersje wydarzeń. Przy nim mogłam być sobą. Być Ronnie, która uwielbiała grać i śpiewać. Często w nocy wymykaliśmy się do pokoju muzycznego, gdzie był piękny fortepian. Oboje siedzieliśmy przy nim, jednak tylko ja grałam i śpiewałam.Shawn tylko słuchał. Mówił mi, że uwielbia patrzeć na mnie gdy gram i daje się temu porwać...

Niestety muszę pożegnać się z graniem, dopóki ten człowiek dalej żyje. Według gazet i wiadomości telewizyjnych Ronnie Lorenzo już w wieku piętnastu lat mogła zostać światową sławą. Wszyscy chwalili jej umiejętność grania i barwę głosu. "Był jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny"- przypomniałam sobie jeden wycinek z gazety. Brakuje mi tego. Brakuje mi grania. Ale nie mogę ryzykować. 

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Dylan'a, który oznajmił, że już jesteśmy. Czym prędzej wyszłam z samochodu i skierowałam się w stronę budynku. Przy wejściu przywitałam się i podziękowałam za otworzenie drzwi odźwiernemu. Parę minut później znalazłam się już w mieszkaniu. Weszłam do niego i skierowałam się do swojego pokoju. Odłożyłam rzeczy, przebrałam się w zwykły podkoszulek i leginsy, po czym wyszłam, aby coś zjeść.

W kuchni było słychać głosy chłopaków. W pierwszej chwili miałam ochotę wrócić do siebie, jednakże mój brzuch domagał się jedzenia.

  Przecież chyba mogę na nich nie zwracać uwagi. To proste Ronnie, udawaj że ich nie ma...

Weszłam do nowocześnie umeblowanej, dużej kuchni. Chłopacy siedzieli przy stole, a ja przeszukiwałam szafki w nadziei, że znajdę coś co mogłabym zjeść. Po otworzeniu chyba szóstej już półki znalazłam miodowe płatki. To ulubione płatki Lisy... Wyrzuciłam z siebie tą myśl. Wyciągnęłam miskę z szafki, z lodówki mleko i zrobiłam swój posiłek. Usiadłam przy wyspie kuchennej i jadłam oraz przysłuchiwałam się bezsensownej rozmowie chłopaków na temat jakiejś gry.

Po jakimś czasie krzesła obok mnie odsunęły się i oboje usiedli na przeciwko mnie. Dylan przyglądał mi się, przez chwilę.

- Słuchaj,wychodzę. Spróbuj się nie zabić dopóki nie wrócę. Bo z tego co czytałem twoje akta już miałaś jakąś próbę samobójczą, która się nie udała, a szkoda.  Rodzice wrócą jutro po południu, kazali mi Cie zawieźć do szkoły wiec masz być gotowa jutro na czas, zrozumiałaś? 

- Spokojnie, postaram się przeżyć.- wstałam i odeszłam w stronę swojego pokoju.

Jak on mógł czytać moje akta. Próbuje mnie zdenerwować i zranić. Muszę być silna. Muszę. 

Dylan tylko prychnął. Po paru minutach  usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Nie miałam co ze sobą zrobić, więc wzięłam pierwszą lepszą książkę z półki i zaczęłam czytać. Niestety zmęczenie ze mną wygrało i zasnęłam.

Zostaw mnie...Where stories live. Discover now