Rozdział 35

2.8K 171 4
                                    

Natalie

Jechałam ulicą. Po policzkach spływały mi słone łzy. Nie mogłam oddychać. Nie widziałam drogi przez napływające do oczu łzy. Zjechałam na pobocze i oparłam głowę o kierowcę. Starałam się uspokoić oddech. Nie było łatwo, ale dałam radę. Dojechałam do domu. Usiadłam przy fortepianie, bo wiedziałam, że tyko grając mogę uwolnić się od negatywnych emocji. 

- You can, you can do anything, anything. - zaśpiewałam i zagrałam wers piosenki. Gos ugrzęsł mi w gardle. - Look up, call to the sky.

Nie dało rady. Nie mogłam złapać tchu. Wszystko stawało się coraz bardziej niewidoczne aż w końcu całkowicie straciłam widoczność i upadłam na podłogę.
***
- Alie? - zapytał ktoś, ale głos był bardzo cichy.
- Słońce... - kolejna osoba.
- Co się stało? - zapytałam unosząc lekko głowę.
- Zemdlałaś.
***
Siedzieliśmy z Maxem na kanapie w salonie i rozmawialiśmy:
- I co... zamierzasz nie chodzić do szkoły? Natalie pokaż wszystkim, że to Ian jest tym, który powinien być wyśmiewany. Nie ty. Wplątał cię w grę, on ustalał zasady, a ty wykonałeś je nieświadomie. Zrób coś co zaboli go tak mocno... żeby poczuł, że dokonał złego wyboru.
- Max ja... nie płaczę dlatego, że mnie zdradził, bo uświadomiłam sobie, że... bo nie kochałam... nie kochałam go szczerze... A Judy? Szczerze to jej współczuję.
- Brawo, widać postęp.
- Okłamywałam się, że są dla mnie bliskimi osobami a oni zwyczajnie to wykorzystali. Czas bym to ja ustaliła reguły tej pieprzonej gry. Dokonała wyboru... kto jest zwycięzcą.
***
Max musiał wrócić do domu, bo przyjechała Alice. Wygrzebałam wszystkie moje zdjęcia z Ianem i Judy po czym poszłam do kotłowni i wrzucałam je po kolei.
- Wreszcie się was pozbyłam.
Weszłam do pokoju i zajrzałam do szafy. Wywaliłam wszystkie, które były sprzeczne z moim stylem.
***
Założyłam krótki niebieski top, czarne spodnie z wysokim stanem i ulubione buty na obcasie. Do torby wrzuciłam jabłko i potrzebne rzeczy. Wsiadłam do auta i odjechałam. Kiedy zatrzymałam się na szkolny parkingu spojrzałam w lusterko i powiedziałam:
- Pokaż wszystkim, że jesteś silną kobietą.
Wysiadłam. Każdy patrzył na mnie, ale miałam to gdzieś.
- Taki optymizm mi się podoba. - powiedział Max, kiedy złapał mnie na szkolnym korytarzu. Pocałował mnie w policzek i poprowadził do Lou i Scotta.
- Hej. - powiedziała brunetka i pocałowała mnie w policzek. To samo zrobił jej chłopak.
- Hej. Idziemy?
***
Czekaliśmy na Maxa, który gadał z trenerem. To przeze mnie Ian wywalił go z drużyny. Lou mówiła coś, ale byłam tak zdenerwowana, że nie słuchałam. Zresztą chyba nie tylko ja, bo i Scott wydawał się niespokojny.
- Możemy pogadać? - usłyszałam za sobą głos Iana. Odwróciłam się. - Na osobności?
- Nie. - wiedziałam jak osoby stojące niedaleko rozpatrywały nam się z zaciekawieniem.
- Natalie to był błąd.
- Błędem to byłeś ty. - zatkało go. Max szedł w naszą stronę.
- Wiem, przepraszam.
- Mam gdzieś ciebie, twoje przeprosiny! Nie wiem jak masz odwagę stać tu przede mną i mnie przepraszać! Jesteś żałosny!
- Dajmy sobie jeszcze jedną szansę.
- Już ją straciłeś. Chodźmy stąd. - powiedziałam do przyjaciół.
- Miałem racje mówiąc wtedy że jesteś suką. - zauważyłam, że Max zacisnął pięści i odwrócił się.
- Ja to załatwię. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Zdecydowanym krokiem podeszłam do niego i syknęłam - Nasz "związek" był grą. Grą, w której to Ty ustalałeś zasady... - coraz więcej osób zebrało się wokół nas. I dobrze, chciałam pogrążyć tego gnoja. - Teraz ja je ustalam i to ja jestem zwycięzcą. - w tym momencie dostał z pięści w twarz. Ian zachwiał się, a ja podeszłam do Maxa, który objął mnie. - Ałć, moja ręka.
- To było świetne, mała. - szepnął i pocałował mnie w policzek.

***
Mam nadzieję że się Wam podoba. Może dziś pojawi się jeszcze jeden rozdział choć nic nie obiecuję... Chciałabym Wam życzyć cudownych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w ciepłej rodzinnej atmosferze 🎄mnóstwu fajnych prezentów pod choinką 🎁 dużo miłości ❤ szczęścia 🍀 Wesołych Świąt! 😃🎅

Potrzebuje cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz