Rozdział III ,,Nasza wspólna przeszłość"

454 24 6
                                    

Tak jak wtedy i teraz znowu się śmiejmy. Znowu tańczmy. Niech powróci ta sama nadzieja co wtedy i ci sami ludzie. Nic więcej nam do szczęścia dzisiaj nie potrzeba.
W końcu wojna już się skończyła, a my wciąż mamy marzenia.

W końcu wojna już się skończyła, a my wciąż mamy marzenia

اوووه! هذه الصورة لا تتبع إرشادات المحتوى الخاصة بنا. لمتابعة النشر، يرجى إزالتها أو تحميل صورة أخرى.

Zamknęli drzwi. Władek szybko usiadł przy łóżku młodszego brata.
Spojrzał na swojego Guzika i uśmiechnął się delikatnie. Pierś ukochanego brata unosiła się równomiernie. Spał spokojnie, nic go nie bolało, nic nie dręczyło. Chociaż na tę chwilę zapomniał.
Bronek w tym samym czasie przelotnie spojrzał na jasnowłosego przyjaciela i z ulgą wyjrzał dyskretnie przez okno.
Ulica wyglądała na spokojną. Sowieci najprawdopodobniej nie przypuszczali, że uda im się żywym ujść z perfekcyjnie  przygotowanej  zasadzki.
Jednak oni z doświadczenia wiedzieli, że dopóki sytuacja w mieście nie ucichnie, muszą trzymać się z dala od zamieszania. Wojna ich tego nauczyła. Wojna, która trwała zaledwie sześć lat, a oni mimo największych wysiłków, nie potrafili przypomnieć sobie życia sprzed niej. Nie pamiętali resztek swojej wolnej młodości, dzieciństwa. Życia w wolnej i samodzielnej Polsce.
Władek patrzył na swojego brata i nieśmiało, ale mocno ścinał jego dłoń. Żył. To było dla mężczyzny najważniejsze. Każdy zawsze mógł oberwać od szkopa, ale nie Michał. On zawsze miał niesamowite szczęście.
Kula niemiecka unikała go jak ognia, zwykłego studenta medycyny. Udało mu się uciec przed agentem UB z plecakiem pełnym pieniędzy.. Natomiast Władka, zawodowego porucznika Wojska Polskiego, sportowca, już w pierwszym tygodniu pobytu w Polsce zgarnęło gestapo.
Michał był także zawsze bardziej otwarty niż Władek. Lubił towarzystwo dziewczyn, a one lubiły jego. Był szczęściarzem, urodzonym w czepku.
Jednak kilka godzin wcześniej ta ostatnia felerna kula trafiła właśnie w niego.
Do tego jeszcze Lena i fakt, że nie powiedział im prawdy o niej.
Władek zdawał sobie sprawę, że dziewczyna postąpiła źle, niewybaczalnie, ale miał wyrzuty sumienia. Była ich przyjaciółką. Pomagała im zawsze, kiedy mogła i zawsze tak jak tylko potrafił. Wiedział, że jeśli zdradziła, oddała te pieniądze, miała naprawdę ważny powód. Jasiek.
Tylko dlaczego nadal nie mógł pozbyć się myśli, że to właśnie przez niego nie żyje tylu niewinnych ludzi. Cały oddział. Najwierniejsi i najodważniejsi z wszystkich, którzy zostali. Zginęli przez te przeklęte pieniądze i przez niego. Przez to, że chcieli pomóc mu odbić Rudą.. Jego narzeczoną.
W głowie młodego Woyciechowskiego ciągle była tylko jedna osoba. Wanda.
Tyle czekał, aby ją odzyskać, tyle czekał zanim została jego żoną. Wandą Woyciechowską. W tej chwili także o niej myślał. Właśnie powinna kończyć swoją pracę w radiu, po drodze wstąpić na drobne zakupy i czekać na niego w ich wspólnym mieszkaniu.
Wiedział, że za wszelką cenę musi się z nią jakoś skontaktować, spróbować ochronić ją przed pościgiem, który za sobą ciągnie.
Nie może jej i tym razem narażać.                                                                             
                                                                                                      ****
Lena płakała. Płakała, ale mówiła to co wiedziała. Mówiła przeżywając to wszystko jeszcze raz. Jeszcze raz ten sam ból, te same słowa jakie wtedy wypowiedziała, te same, które od miesięcy nie opuszczają jej głowy, dręczą nieustanie jej myśli. Cierpiała.
Bo zdradziła i wspominając tę chwilę znowu zdradzała. 
Swoje wartości jakim kierowała się w życiu, przyjaciół i Janka. Jej Janka, który oddał życie za nią i ich synka. Janka, z którym szukała się od czasów powstania, którego odnalazła i skazała na śmierć. Gdyby się wtedy pośpieszyła, gdyby była przygotowana, gdyby tylko nie ufała temu komuniście..
Doktor Konarska jeszcze raz ścisnęła jej dłoń i wysłuchała Leny ze zrozumieniem. Nie wiedziała co powiedzieć. Starała się tylko dać dziewczynie jak największe wsparcie, na które ta zasługiwała.
Młoda matka spojrzała nieśmiało na Wiktorię, która dołączyła do nich zaraz po wyjściu chłopaków. Płacz Leny obudził przestraszoną dziewczynę.
Jednak Maria widziała po twarzy Rudej, że dziewczyna także starała się zrozumieć przyjaciółkę. Jak zawsze spokojna, wyrozumiała, opanowana.
Wojna dotknęła ją naprawdę mocno, a dodatkowo, kiedy zdawało się, że już koniec, komuniści zamordowali jej ojca.
Pobita przez gestapo tak, że straciła wzrok. Porzucona, wykorzystywana, walczyła za ojczyznę do samego końca.
Właśnie za to o mało co nie zginęła. Za wierność Polsce.
Wiedziała co to znaczy ból i strata. Wiedziała co to znaczy być kobietą w czasach wojny. Tęsknić, kochać, cierpieć..
Wiktoria zawsze chciała założyć szczęśliwą rodzinę i mieć chociażby jedno dziecko. Kochać je całą sobą, dać malcowi wszystko co najlepsze. Wiedziała, że zazdrość, którą czuła widząc kobiety z dziećmi na ulicach, jest niewłaściwa, ale nie potrafiła inaczej. One już spełniły jej największe marzenie,a kiedy poznała Władka, kiedy pierwszy raz go zobaczyła, naprawdę uwierzyła, że jej najskrytsze pragnienie może naprawdę się spełnić.
Teraz starała wyobrazić sobie ból jaki czuła Lena, kiedy oddawała pieniądze, narażając na śmieć wielu, niewinnych ludzi, za cenę życia swojego dziecka. Musiała wybrać i wybrała tak jak każda kobieta. Jak każda matka.
Ruda była przekonana, że tak samo postąpiłaby na jej miejscu.
Marzyła o tym, że kiedy wojna się skończy odnajdzie matkę i będzie z bliskim wiodła szczęśliwe, spokojnie życie. Chociaż po części zapominając o tych okrutnych, bezwzględnych latach. Tylko tyle chciała i o tyle codziennie się modliła.
- Ja wiem, że zrobiłam źle, bardzo źle..- szlochała cicho Lena.
Wiktoria ścisnęła drugą dłoń przyjaciółki i spojrzała w jej zapłakane oczy.
- Nie płacz.- odpowiedziała, dłonią troskliwie głaszcząc dziewczynę po mokrym policzku.- Postąpiłabym tak samo, gdyby chodziło o życie mojego dziecka.-
Na słowa przyjaciółki, Lena przytuliła mocno Wiktorię i rozpłakała się na nowo, ale tym razem w ramionach osoby, na której jej zależało. W ramionach, które dawały jej oparcie i w pewnym sensie miłość, siostrzaną miłość, której tak jej brakowało przez ostatnie miesiące.
Doktor Konarska otarła łzy, które ze wzruszenia wypełniły jej oczy.
Był dumna z Wiktorii, a najbardziej była dumna z syna. Wiedziała, że jej ukochany Władek trafił najlepiej jak tylko mógł, że właśnie z tą dziewczyną będzie naprawdę szczęśliwy. 
- Jesteście najlepszymi osobami jakie znam.- powiedziała kobieta, kiedy obydwie spojrzały na nią zaskoczone.- Jesteście kobietami, które przez wojnę straciły wiele, ale nadal nie wszystko.- stwierdziła, wstając od stołu i obejmując dziewczęta swoimi ramionami.- Nadal nie straciłyście miłości i odwagi. Nadziei. Właśnie pod tym względem jesteście silniejsze od mężczyzn. Bo nadal potraficie wierzyć i ufać.                                                                                     
                                                                                          ****
Tym razem znowu byli razem.
Maria, Lena i Wiktoria nadal siedziały przy stole, wspierając się wyrozumiałymi spojrzeniami. Władek i Bronek stali obok siebie, opierają się o ścianę.
Tym razem znowu milczeli. Nikt się nie odzywał, nikt nie wiedział co ma powiedzieć. W głowie biły się przeróżne myśli, a tak naprawdę nie myśleli o niczym.
Chcieli po prostu zapomnieć. I nareszcie zacząć żyć od nowa.
- Lena..- Władek nieśmiało przerwał otaczającą ich ciszę.- Ja, my..- co prawda cicho, starał się coś powiedzieć, nie wiedział co.
Nigdy nie był dobry w prawidłowym wyrażaniu tego co myśli, czy czuje. Wysławianie się nigdy nie wychodziło mu dobrze, ale zawsze ktoś musiał to zrobić, ktoś musiał mówić. I w ostatnim czasie zawsze padało na niego, szczególnie odkąd nie było Janka. Najmłodszego, ale zarazem czasami zdawało się najmądrzejszego z nich wszystkich, a szczególnie jeśli chodzi o stosunki między ludzkie. Zwyczajnego chłopaka z warszawskiej Pragi, który potrafił załagodzić każdą sytuację.
Zarówno Władek, jak i Bronek wiedzieli, że nigdy go nie zapomną. Nigdy nie zapomną przyjaźni jaka ich wszystkich łączyła, pomimo wojny i najgorszych lat rozłąki.
Ruda dyskretnie spojrzała na swojego narzeczonego. Uśmiechnęła się delikatnie widząc znajome zakłopotanie na twarzy narzeczonego. Kochanej twarzy, której jeszcze kilka godzin temu, myślała, że nigdy już nie zobaczy.
- Jeśli chcemy zapomnieć o tym co było. O tym co było złe.- powiedziała Wiktoria, szczególnie mocno podkreślając ostatnie słowa.
Dziewczyna postanowiła pomóc Władkowi.
Każdy z nich wiedział, co przyjaciel ma na myśli, jednak wiedzieli, że mimo wszytko sam nie określi tego tak jak powinien.
- Musimy sobie wybaczyć, musimy na nowo zaufać.- dodała po chwili, powoli wstając od stołu.- Musimy zaufać sobie. Inaczej nigdy nie uwolnimy się od tego koszmaru.
Wszyscy troje i doktor Konarska patrzyli na dziewczynę ze zrozumieniem, a jednocześnie podziwem. Powiedziała to, co oni myśleli, ale nie mieli odwagi wyznać tego na głos.
- Pamiętacie te radość przed powstaniem?- wtrącił nagle Władek.- Tą nadzieje i szczęście? Nasze szczęście.
- Tego się nie da zapomnieć. To uczucie, kiedy czuliśmy, że znowu możemy być wolni.- odpowiedział Bronek, charakterystycznie uśmiechając się do przyjaciela.
- Byliśmy wtedy wszyscy razem.- Wiktoria ścisnęła dłoń Leny i również się uśmiechnęła.- Pełni dobrych myśli i planów na przyszłość.
Tak jak wtedy i teraz byli uśmiechnięci. Dla doktor Konarskiej znaczyło to naprawdę wiele. Wiedziała, że mimo tego co przeszli, mimo tego co mówili i myśleli, tak naprawdę nie stracili uczucia, które przez cały ten czas napędzało ich nową siłą. Nie stracili nadziei. Wciąż byli w stanie kochać i ufać. Może już nie potrafili zaufać aż tak mocno jak wtedy, jak przed wojną, przecież nikt nie miał najmniejszego prawa się dziwić, zaprzeczać. Po tym wszystkim..
Jednak tam gdzie jest nadzieja, tam gdzie miłość tam i wkrótce zrodzi się zaufanie.
Po chwili Lena niespodziewanie przytuliła Wiktorię, szlochając, tym razem szczęśliwa, w jej ramionach. Zaskoczona dziewczyna, automatycznie odwzajemniła uścisk przyjaciółki.
Bronek i Władek spojrzeli po sobie, w przyjacielskim uścisku trzymając się za ramiona.
Wiedzieli, że mimo iż muszą zapomnieć nie mogą pozbyć się wspomnień. Tych dobrych.
Muszą pamiętać o tym co ich spotkało. O swoich bliskich, których, gdyby nie wojna, może nigdy by nie spotkali. O Janku i Celinie. Wszystkich radosnych momentach, ludziach, których spotkali. O obietnicy złożonej dawno temu.
Jednak nie mogą zapomnieć o tym co złe, o okrucieństwie tej wojny. Nie mogą zapomnieć dlaczego szkolili się w Anglii, dlaczego zginęło tyle osób, dlaczego przez te wszystkie lata, przez lata swojej młodości, nie mogli normalnie żyć.
I nadal muszą mieć wiarę.
Wiarę, że Polska kiedyś będzie wolna, naprawdę wolna. Wiarę w to, że ludzie kiedyś będą pamiętać, że dowiedzą się o prawdziwym piekle jakim była, jakim nadal jest wojna, że już nigdy nie narażą na to siebie, swoich bliskich, wszystkich ludzi.
Muszą ufać, że kiedyś ludzie będą żyć za tych, którzy dzisiaj nie mogą. Za tych, którzy oddali życie, aby oni mogli dzisiaj żyć.
Natomiast Maria podczas tej niesamowitej chwili ocierała twarz z łez. Łez szczęścia, dumy i miłości. Wiedziała, że kto jak kto, ale oni zrozumieją.
Miłość jaką do siebie pałali, zaufanie, które ponownie będą odbudowywać, przyjaźń, niezwykłe więzy jakie ich wiążą. To wszystko było nadzwyczajne, prawie niemożliwe do wyobrażenia. Ludzie, którym wojna zabrała życie, najlepsze lata i miłość, nadal potrafią być szczęśliwi. Muszą, aby odkupić śmierć tylu niewinnych osób. 

,,Żebyśmy nigdy się nie zgubili..."حيث تعيش القصص. اكتشف الآن