...Fakty w skrócie...

1.2K 209 125
                                    

Inf: Tytuł nie ma nic wspólnego z rozdziałem xDD

Rozmawiam z kumplem Ledochem myśląc nad nazwą rozdziału...

Zdecydowanie, nie mam pomysłu na nazwę... później ją zmienię

Napiszcie mu pod postem, że jest geniuszem xD

A i pod postem możecie zadawać pytania bo czemu nie...

Zrobie Q&A.

Wspomnę też o tym pod textingiem, gdzie się pewnie pojawi ono pod rozdziałem

Pozdrawiam. Miłego czytania :)

-------------------------------

Jeszcze tego samego dnia wyruszyłem w podróż. Wcześniej spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy, suszone jedzenie, ubrania i pieniądze bym mógł płacić za przebywanie w gospodach i stołowanie się tam. Przygotowałem konia i wyruszyłem w podróż mającą na celu odnalezienie księcia. Musiałem kierować się na wschód by dotrzeć do tego barbarzyńskiego królestwa.

Za widnemu mogę jechać jeszcze przez  - myśląc o tym popatrzyłem na słońce.- jeszcze przez pięć godzin.

Przemierzałem las, w którym niegdyś bawiłem się z Yurim. Nie było tu już tak pięknie jak kiedyś. Albo po protu przestałem widzieć w nim to co dwanaście lat temu.

-Czuję, że będzie ciężko go znaleźć - powiedziałem do mojego konia, bo tylko z nim mogłem rozmawiać. - Co wiem... Wiem, że muszę kierować się na wschód i przemierzyć granicę Polony.

Diaro, me królestwo graniczyło z Poloną, której znak widziałem na rękojeści miecza. Mam stu procentową pewność, że to było królestwo Polony. Nie lubili nas, ponieważ za króla Yakova X mieliśmy mały konflikt z tym oto krajem i nadal musieli mieć do nas żal za zabrane im ziemie. Mimo iż nasz król i królowa starali się nie popadać w konflikty to polońscy bandyci zwani Avenami dalej grabili i porywali niewinnych ludzi.

-A jak przemierzę tę granicę, to co - mówienie samemu do siebie, jest chyba oznaką choroby. - Dobra. Nikiforov. Myśl. W pięć godzin przemierzę większą część drogi w stronę granicy. Obóz rozłożę koło rzeki Lany.

Lana to rzeka znajdująca się jakieś trzydzieści mil od stolicy An-fii.

Dalej rozmyślając, usłyszałem stukot kopyt innego jeźdźca.

-Do jasnej anielki! Panie! Pan poczeka! -usłyszałem jakiś dziecięcy głos. Zatrzymałem konia i odwróciłem się. Ujrzałem blondyna, który gnał galopem w moją stronę.

-Rany boskie! - przeklną. - Gonię i wołam pana od jakiś dziesięciu minut jak jakiś pociot!

-Dziecko, wysławiaj się - podniosłem głowę.

Puścił tę uwagę mimo uszu. Ruszyłem konia w dalszą drogę.

- Panie Generale, przyłączę się do pana, ponieważ sam zmierzam do Polony, by prosić o rękę księżniczkę Altinę z rodu Otabek. Mam nadzieje, że przyjmie moje oświadczyny psia mać i nie okaże się do diabła jakąś ladacznicą!

-Jesteś arystokratą czy wieśniakiem? - zdenerwowałem się na młodzieńca, który nie miał ni krzty godności.

-Arystokratą, przyszłym baronem.

-Z taką etykietą? Wybacz, ale nie widzę ciebie w roli barona.

-Niech cię piekło pochłonie - odparł robiąc minę wściekłego kota.

-Nie klnij.

-Marcha.

-Nie wyzywaj mnie.

Zaczynał powoli działać na nerwy, jednak z drugiej strony miło było, że nie musiałem gadać z koniem i spędzać sam nocy w ciemnym lesie.

-Wiesz coś o Avenach? - zapytałem chłopaka, którego imienia nie znałem.

-A i owszem. Wiem, że od jakiś dwudziestu lat są na usługach tamtejszej władzy. Ich własny syn. Książę Yuzuru uciekł by nie mieć z nimi nic wspólnego psia mać.

-Chłopcze! Nie klnij!

-Yuri jestem - wysyczał.

-Yurio.

-Yuri! Bez o!

-A czy to ważne? - powiedziałem, lecz później sie do niego uśmiechnąłem.

-Syn TEGO Plisetskye'ego - dodał po chwili.

To był ktoś znany o takim nazwisku? Nawet nie wiedziałem.

-A ty po co wybierasz się do Polony?

-Uratować księcia... - wymsknęło mi się.

-O niebiosa! - znowu przeklną. - A księciu coś się stało? - dopytał.

Spojrzałem tylko na niego i pokręciłem głową. 

-Tak czy siak. I tak jestem od niego lepszym szermierzem - stwierdził.

Szczerze? Wątpię.

-Mam nadzieję, że szybko dotrzemy do granicy - rzekłem. - Mam miesiąc... i żadnego planu.

- Polecam ci odnaleźć Yuzuru i jego dwóch wiernych kompanów - sir Phichita i sir Chrisa. Oni ci na pewno pomogą. Chyba, że zrobiły się z nich takie suczisyny...

-Wysławiaj się jak na szlachtę przystało - westchnąłem. Nie wiem czy starcza mi na niego sił...

-Do kroćset! Skończ już wreszcie blazgonić!

Co jest z jego kulturą osobistą nie tak?

--------------

Blazgonić - gadać głupoty

Marcha - ścierwo, ale w stosunku do kogoś.





Uratuj mnie, sir Nikiforov! | Yuri on ice FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz