Prolog

4.5K 124 156
                                    


UWAGA! Na dole ważna notka od autorki ^^
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

#Avalon

Moje życie nie jest zbyt ciekawe. Mam na imię Avalon Potter. Jestem niewysoką ciemną blondynką z brązowymi oczami. Jestem całkowitym przeciwieństwem mojego brata Harry'ego. On jest wysoki, ma czarne włosy i zielone oczy. Nosi okulary a na czole na bliznę w kształcie błyskawicy. Jest dość przystojny. Harry często mi mówi, że jestem bardzo ładna, ale to pewnie dlatego, że jestem jego siostrą. Mieszkam razem z nim u wujków, ponieważ nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym jak byliśmy mali. Mamy też kuzyna. Nie mam pojęcia jakim cudem jestem z nim spokrewniona. On jest taki tępy. Jego rodzice , wuj Vernon i ciotka Petunia, strasznie go rozpieszczają. Ma w domu swoje dwa pokoje : jeden, w którym śpi i drugi, w którym trzyma swoje prezenty i wszystko czego sobie zażyczy od rodziców. Ja i mój brat, Harry, mieszkamy w małej klitce pod schodami. Jest tam strasznie mało miejsca, lecz jakoś się mieścimy. Przynajmniej nie muszę oglądać co chwile durnej mordy Dudleya.
Dzień urodzin tej zakały (czyt. Dudley). Słyszymy dobijanie się do drzwi ciotki. Patrzę na Harry'ego, a on na mnie. Uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech i podnoszę się z materaca, który robi nam obojgu za łóżko. Zmieniam piżamę na stare ciuchy po dalszej kuzynce, która miała najprawdopodobniej nadwagę (ponieważ jej ubrania są na mnie o przynajmniej 2 rozmiary za duże) i wychodzę z klitki czekając na Harry'ego. Nigdy nie pójde do wujków bez niego. Zwłaszcza, że ten mózgowy niedorozwój (patrz Dudley) ślini się na mój widok. (Tak wiem fuj). W końcu Harry wychodzi z komórki i razem idziemy do salonu. Ciotka Petunia karze Harry'emu pilnować bekonu dla jej Dudziaczka (zaraz się pożygam). Harry podchodzi do patelni i zaczyna przewracać to coś co na niej jest. Idę za nim. Nie zamierzam oddalać się od niego na dalszą odległość niż to konieczne. Po chwili do salonu wbiega szczęśliwa świnia (Dudley) patrzy na mnie i już czuję, że nie zjem dzisiaj nic, bo od razu to zwrócę. Dudley odwraca ode mnie wzrok i kieruje go na swoje prezenty. Harry w tym czasie podaje bekon. Patrzy na mnie i lekko uśmiecha się poprawiając mi humor. Co ja bym bez niego zrobiła. Pewnie najpierw rąbnełabym niedorozwoja w ten jego krzywy ryj, a potem uciekła z domu zamarzając gdzieś pod mostem. Ale naszczeście on tu jest. Wspomniany przed chwilą niedorozwój zaczął krzyczeć.
- 37?!! W zaszłym roku było 38!!!
- Słuchaj Dudziaczku. Jak bedziemy jechać dzisiaj do ZOO to po drodze kupimy ci jeszcze 2 prezenty. Zgoda?- powiedziała ciocia Petunia. Dudley pokiwał głową. Chciał coś jeszcze dodać, ale gdy zobaczył na stole jedzenie, od razu zaczął jeść. Ja stałam za kuchennym blatem wraz z Harrym. Stwierdziliśmy patrząc na siebie, że nie mamy co liczyć na śniadanie, bo "Dudziaczek" wszystko zeżre. Od zawsze tak mamy. To ta bratnio siostrzana więź. Gdy jedno z nas coś poczuje, drugie od razu wie, że coś się stało. Czasami wystarczy, że na siebie popatrzymy i już wiemy co mamy na myśli. Chcieliśmy powoli oddalić się do naszej w miare bezpiecznej klitki, gdy nagle ciocia powiedzała.
- Nie możemy ich tutaj zostawić samych. Pani Figg złamała nogę więc nie popilnuje tej dwójki. A twoja siostra Vernonie ich niecierpi. Musimy ich zabrać.
-Nie!! Avalon może jechać, ale Srarry zostaje!!- wydarł się Dudley. O nie. Ja zaraz zwymiotuje. On naprawde myśli, że wsiąde z nim do jednego samochodu bez brata? No chyba nie.
-Ja nigdzie nie jade bez Harry'ego.- spokojnie powiedziałam.
-Dobrze.- odezwał się w końcu wuj. -Jedziecie obydwoje.
Niech będą wszystkim dzięki! Po pierwsze: jedziemy do ZOO po raz pierwszy w życiu. Po drugie: nie będę musiała siedzieć sama z tą głupią świnią w jednym aucie. Po trzecie: jak nikt nie będzie patrzył możemy sobie gdzieś pójść. Wuj powiedział,żebyśmy poszli do pokoju i się ogarneli. Wyszliśmy lecz zanim zdążyliśmy wejść do klitki wuj złapał nas na korytarzu. -Jeśli coś nabroicie albo co gorsza zniszczycie Dudleyowi urodziny to nie dostaniecie jedzienia przez tydzień. Zrozumiano?
- Tak wujku.- odpowiedzieliśmy jednocześnie.
Po dość długiej jeździe, podczas której musiałam siedzieć pomiędzy Harrym a niedorozwojem (który cały czas sie na mnie gapił), dotarliśmy na miejsce. Zwiedzaliśmy i oglądaliśmy różne zwierzęta. Po chwili weszliśmy do pawilonu dla gadów. Za szybą zabaczyliśmy wielkiego węża. Świndley tłukł w szybę chcąc, aby zwierzę się poruszyło. To jednak go ignorowało i dalej smacznie spało. Wkurzony kuzynek poszedł patrzeć na jaszczurki. Harry odezwał się do węża.
-Wiemy co czujesz.
-My musimy go znosić cały czas.- dodałam. Nagle wąż otworzył swoje paciorkowate oczy i podniusł się tak, że był na wysokości naszych twarzy. Patrzył na nas jakby chciał powiedzieć, że on musi znosić takich cały czas po kilkuset dziennie.
-Ty nas rozumiesz?- wąż pokiwał głową zgadzając się ze mną.
-Skąd jesteś? - zapytałam węża. On wskazał na tabliczkę obok szyby.
Boa dusiciel. Brazylia.
-Fajnie tam było? - spytał Harry. Trąciłam go łokciem i pokazałam na tabliczkę w tym samym czasie co wąż.
Ten okaz wyhodowany został w zoo.
-A rozumiem. Przepraszam nie chciałem cię urazić. A tak w ogóle jestem Harry Potter. A to moja siostra Avalon Potter.
Nagle słyszymy wrzask Dudleya.
- MAMO ! TATO ! PATRZCIE! WĄŻ SIĘ OBUDZIŁ!
Odepchnął Harry'ego, który pod jego ciężarem przewrócił się. Mnie tylko lekko popchnął dlatego, że wąż patrzył się wprost na mnie.

Siostra Potter'a |Draco Malfoy| ZAWIESZONEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora