Rozdział V

2K 83 10
                                    

Na dole standardowo notka od autorki ^^
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

#Avalon

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. No super. Znowu kac. Nie pamiętam wszystkiego ze wczorajszego balu. Film urwał mi się gdzieś po trzecim drinku. Ale pamiętam najważniejsze. Pocałunek Draco. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam zielone ściany. Domyśliłam się, że jestem w jego dormitorium. Pod głową poczułam, że moja "poduszka" równomiernie unosi się i opada. Leżałam na torsie Draco. Jeszcze spał. Postanowiłam go nie budzić. Przytuliłam się bardziej do niego i próbowałam zasnąć. Jednak ból głowy nie był miłosierny. Myślałam, że zaraz moja czaszka pęknie i rozleci się w drobny mak. Straszny, pulsujący ból po alkoholu. Zdecydowanie za dużo go wczoraj wypiłam. Chciałam podnieść się i poszukać u Dracona jednej małej filoki zawierającej najprawdopodobniej moje dzisiejsze wybawienie. Jednak, gdy tylko poruszyłam się mocniej, moja "poduszka" się obudziła.
-Nie chciałam cię budzić Draco.- powiedziałam.
-Nic się nie stało Av. Spokojnie.- uśmiechnął się do mnie.- Jak tam głowa po wczoraj?
-Nawet nie pytaj.- odparłam.- Boli jak skurwysyn.
-O kurde.- zaśmiał się.- Jeśli boli tak, że ty przeklinasz, to naprawdę musi cię nieźle napierdalać.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Masz może...
-Tak mam.- nie dał mi dokończyć zdania.- Zaraz ci go podam.- sięgnął do szufladki przy łóżku i wyjął eliksir.- Ale... nie ma nic za darmo.- wyszczerzył szyderczo zęby.
-No proszę. Daj mi to. Później zastanowię się nad nagrodą.- powiedziałam patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
-Niech ci będzie.- otworzył i podał mi to, czego teraz pragnęłam. Wypiłam eliksir i od razu poczułam, że ból głowy zanika.
- O Merlinie jak dobrze.
-Tylko mi tu nie dojdź.- zaczął śmiać się ze mnie Draco. W odpowiedzi walnęłam go lekko ręką w policzek, a ten chwycił mnie za podbródek i pocałował. Nie opierałam się. Odwzajemniłam pocałunek. Włożyłam rękę w jego włosy, a drugą położyłam mu na torsie. On natomiast przyciągnął mnie bliżej siebie i chwycił za tyłek. Całowaliśmy się tak, aż brakło nam powietrza. Wtedy oderwałam się od niego.
-Draco?
-Hymm?
-Chciałam tylko wiedzieć, czy my wczoraj już ten... no wiesz.
-Nie. Nie chciałem tego robić, kiedy byłaś tak nachlana. A poza tym to spałaś jak cię tu przyniosłem.
-Przyniosłeś?- w odpowiedzi kiwnął głową. Opowiedział mi wszystko mniej więcej od tego, gdzie straciłam świadomość. No nieźle się bawiłam. Pięć drinów? Merlinie. I ja po tym nie umarłam? Dziwne. Nigdy nie wypiłam tyle na raz. Mam strasznie słabą głowę jeśli chodzi o alkohol.
-Tak więc ja, bardzo dobry i odpowiedzialny, uratowałem ci dupę przed jeszcze większym bólem głowy. Dziękuj, bo jest za co.- uśmiechnął się z wyższością.
-No nie wydaje mi się, panie skromny. Ale niech ci będzie.- podparłam się ręką na jego torsie i pocałowałam.- Dziękuje.- szepnęłam mu do ucha uśmiechając się. Odwzajemnił uśmiech. Chciałam wstać z łóżka, aby pójść się ogarnąć, lecz gdy byłam już milimetr od pozycji siedzącej, szanowny pan Potter złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął tak, że wylądowałam plecami na jego klacie.
-Ejejej. Chce się ogarnąć, bo dalej czuję się jak człowiek, po dobrej imprezie.
-A nie jesteś takim przypadkiem?- zaśmiał się.
-Ha ha. Jestem. Zadowolony? Mogę iść się ogarnąć?
-Jak najbardziej.- uśmiechnął się z wyższością. Puścił mnie i mogłam spokojnie iść do łazienki i zmyć z siebie całego tego kaca. Po 15 minutach obmywania się zimną wodą, wyszłam z pod prysznica i przebrałam się w czystą, czarną koszulkę Dracona i moje czarne, dziurawe rurki. Wysuszyłam różdżką włosy i spięłam je w mongolskiego koczka, umalowałam się tak jak zwykle i wyszłam z łazienki. Zobaczyłam, że Draco już się przebrał i teraz czekał przed drzwiami.
- No nareszcie! Myślałem, że się tam utopiłaś.- zaśmiał się.
-Ha ha. Niestety twoje marzenia się nie spełniły i jeszcze żyje. Przykro mi, będziesz musiał jeszcze poczekać.- odpyskowałam i wystawiłam do niego język. Ten w odpowiedzi chwycił mnie za podbródek i gdy już myślałam, że mnie pocałuje, trącił mnie palcem w nos i wbiegł do łazienki.
-Ejjj. Nie ładnie Draco, nie ładnie! - krzyknęłam do niego przez drzwi. Nie uzyskałam odpowiedzi, ale słyszałam jego drwiący śmiech. Pokręciłam z uśmiechem głową i wyszłam z dormitorium. Aire podreptała za mną. W swoim pokoju nakarmiłam ją i dolałam wody. Postanowiłam zejść na śniadanie. Gdy byłam już w sali wejściowej spotkałam Hermionę i Ginny. Jak tylko mnie spostrzegły od razu podbiegły i zaczęłyśmy rozmowę. Weszłyśmy do Wielkiej Sali i zajęłyśmy swoje miejsca. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Jak zwykle. Cieszyłam się, że nie zadają mi głupich pytań odnośnie mnie i Dracona. Inne dziewczyny od razu wypytywałyby mnie o wszystko. Ale nie one. I za to je kocham. Są dla mnie jak siostry, których nigdy nie miałam. Tak jasne. Mam Harry'ego. Ale z nim nie pogadam na babskie tematy, czy o chłopakach. Jemu mogę się w każdej chwili wyżalić, a z Mioną i Gin mogę porozmawiać o wszystkim.
Po 10 minutach dołączyli do nas Harry i Ron. Wkręcili się w naszą rozmowę o tegorocznym Bożym Narodzeniu. Ja i mój brat jak co rok mieliśmy zamiar zostać w Hogwarcie, ale przyszedł list od pani Weasley, która zaprasza nas tego roku do Nory. Jedzie z nami również Hermiona i mają przyjechać Charlie i Bill z Fleur. Ma wpaść również Remus z Nymphadorą oraz Syriusz. Jego obecność uszczęśliwia mnie najbardziej. Cieszę się, ponieważ nigdy nie miałam takich prawdziwych świąt. Wyjeżdżamy z Hogwartu dość wcześnie, bo już za dwa dni, w poniedziałek rano. Semestr się już skończył, więc Dumbledore pozwolił nam tak wcześnie opuścić szkołę. Z resztą nie tylko my wybywamy w poniedziałek. Siostry Patil, Seamus, Dean, Neville i Luna także. Mam nadzieję, że to będą najlepsze święta w moim dotychczasowym życiu.
Rozmawialiśmy dalej, gdy nagle poczułam czyjeś ręce na moich ramionach. Nie musiałam się odwracać, aby rozpoznać kto to jest.
-Widzimy się po śniadaniu na błoniach.- szepnął mi do ucha i odszedł. Obejrzałam się za siebie i spojrzałam chłopakowi w oczy. Ten uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech i powróciłam do rozmowy. Ustaliliśmy, że ja będę nocowała razem z Fredem i Georgiem w ich pokoju, Harry razem z Ronem, Charliem i Billem, a Mionka z Ginny w jej pokoju wraz z Fleur. Percy, jak to on, nie będzie miał żadnych gości w pokoju. On przecież musi mieć miejsce, aby pisać raporty o denkach kociołków dla Ministerstwa Magii. Dlaczego tak, a nie inaczej wygląda przydzielenie pokoi? Cóż, w przeciwieństwie do Hermiony i Ginny ja nie za bardzo trawię obecność Fleur. Lubię ją okej, ale tylko wtedy, gdy nie przebywam z nią zbyt długo. Także trafiłam do bliźniaków, którzy tak jak ja nie bardzo tolerują dziewczynę Billa. No i dobrze. W sumie zaraz po Ginny to z nimi dogaduje się najlepiej. I znam ich sztuczki na wylot. Niczym mnie nie zaskoczą. Przez wszystkie lata, gdy oni uczęszczali do Hogwartu trzymaliśmy razem. Oni pomagali mi z tymi, którzy mieli coś do mnie, a ja, jako ta grzeczna i wzorowa uczennica, wyciągałam ich z tarapatów. Zrobili jakiś kawał Filch'owi? Zaraz wzywali mnie lusterkiem dwukierunkowym, a ja ratowałam ich rude głowy mówiąc, że widziałam kogoś, kto miał przy sobie coś, czym akurat w danym momencie posłużyli się bliźniacy. Filch automatycznie biegł w kierunku, który mu wskazałam. W końcu czemu miałby nie wierzyć Avalon Potter, wzorowej, nienagannej, odpowiedzialnej i przestrzegającej zasad dziewczynie? Nie miał powodu mnie podejrzewać. Oczywiście wszystkie te przymiotniki, których użyłam są kompletnym kłamstwem. Ile ja nie na wyczyniałam razem z Fredem i Georgiem. Tego nie da się zliczyć. Musiałabym przypomnieć sobie wszystkie takie sytuacje z okresu pięciu lat mojej nauki w Hogwarcie. A to dużo. Dajmy na to na przykład podrzucenie Filchowi do jego "gabinetu" całego worka chochlików kornwalijskich. Ja odciągnęłam go od pomieszczenia, a Fred i George szybko wrzucili worek do środka. Chyba z tydzień zeszło Filchowi wyłapywanie tych małych paskud. Nikomu z nas się za to nie oberwało. Zero świadków, zero kary. Ach to były czasy. Piękne czasy.
Po śniadaniu, tak jak zostało powiedziane, poszłam na błonia, aby spotkać się z Draco. Zobaczyłam go czekającego na mnie pod drzewem. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się tym swoim szyderczo-miłym uśmieszkiem i kiwnął głową, abym podeszła do niego bliżej. Już po chwili czułam na swoich ustach jego miękkie, ciepłe wargi. Objął mnie w talii, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Całowaliśmy się tak dopóki nie brakło nam powietrza. Później oderwałam się od niego i spojrzałam mu w te jego piękne stalowoszare oczy. Draco odezwał się przerywając tą jakże niezwykłą ciszę.
-Wiem, że wyjeżdżasz za dwa dni. Pierwszy raz nie zostajesz na święta w zamku.
-Tak.- odparłam trochę niezręcznie.- W tym roku jedziemy z Harry'm do Weasley'ów.
-Tak wiem. Dlatego właśnie postanowiłem, że dam ci prezent trochę wcześniej.
-Prezent? A.. ale ja... nie musiałeś.- powiedziałam trochę skołowana.- Ja jeszcze nic dla Ciebie nie mam.- zniżyłam głowę ku ziemi.
-Nie szkodzi. Wystarczy mi tylko to, że jesteśmy razem.- podniósł mój podbródek i lekko pocałował. Gdy się ode mnie oderwał, wręczył mi do rąk małe, pięknie zapakowane pudełeczko. Ostrożnie zaczęłam je otwierać.
-Spokojnie.- zaśmiał się Draco.- To nie bomba. Jej bym tak ładnie nie pakował.
-Ha ha. Bardzo śmieszne.- wywróciłam oczami z lekkim uśmiechem. Gdy zerwałam już z pudełka cały papier, moim oczom ukazała się obita czerwoną skórą, zdobiona złotymi wzorami skrzyneczka.
-O Merlinie. Jakie to piękne.
-Spokojnie. Jeszcze nie zobaczyłaś najlepszego.- uśmiechnął się zawadiacko widząc moje podniecenie wyglądem skrzyneczki. Otwarłam wieko i ujrzałam najpiękniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek mogłam dostać. W środku znajdowała się bransoletka w kształcie srebrno zielonego węża wraz z dwoma zawieszkami. Były to dwie połówki serca z wygrawerowanym imieniem Dracona na jednej i moim na drugiej.
-Merlinie Draco!.. Ja.. ja ... o matko...- nie mogłam wydobyć z siebie więcej. Rzuciłam mu się na szyję.- Dziękuję- szepnęłam powstrzymując łzy. Łzy szczęścia.
-Nie masz za co.- odparł.- Kocham Cię.- powiedział oddalając się ode mnie na tyle, aby spoglądać mi w oczy.
-Ja Ciebie też.- odparłam i pocałowałam go. Draco pomógł mi założyć bransoletkę, której przyrzekłam sobie nigdy nie ściągać. Siedzieliśmy jeszcze chwilę na błoniach, a później wróciliśmy do zamku. Rozdzieliliśmy się na schodach, gdyż ja chciałam iść jeszcze do dziewczyn, do Gryffindoru, a on wracał już do swojego dormitorium.
-Widzimy się wieczorem?- zapytał.
-Oczywiście.- odparłam uśmiechając się. Po około pięciu minutach, dotarłam pod portret Grubej Damy.
-Podaj hasło.- rzekła. Nie miałam bladego pojęcia, jakie jest obecne hasło do pokoju wspólnego Gryfonów. Ale nie poddawałam się.
-Nie pamiętasz mnie? Avalon Potter. Gryfonka. Możesz mnie wpuścić?
-Niestety nie.
-Dobra. Prefekta Naczelnego masz obowiązek wpuścić do jego Hogwarckiego domu, więc może otworzysz mi drzwi, przypominając, jakie jest hasło?- próbowałam ją przekonać.
-Niestety młoda damo. Nie ma hasła, nie ma wejścia. - Gruba Dama była nieugięta.
-A możesz przynajmniej zawołać mojego brata, Harry'ego? Tyle chyba możesz dla mnie zrobić.- zapytałam trochę zrezygnowana.
-No dobrze.- odpowiedziała po chwili namysłu.- Niech ci będzie. Ale ani słowa o tym Dumbledore'owi.
-Dobrze. Nic mu nie powiem.- obiecałam uśmiechając się. Dama opuściła obraz i po chwili wróciła i otwarła wejście. W dziurze stanął Harry. Uśmiechnął się na mój widok i wpuścił mnie do środka.
-Gdzie to ty tak zniknęłaś po śniadaniu?
-A no wiesz. Poszłam na błonia.
-Taaak? A to z kim?- uśmiechnął się głupkowato do mnie.
-Tak jakbyś nie wiedział.- zaśmiałam się.- Ale dlatego, że może coś się dzieje z twoją głową, to dla przypomnienia, byłam z moim chłopakiem, którym jest Draco.- uśmiechnęłam się do niego.
-To to ja jeszcze pamiętam- zaśmiał się.- I co?
-Co co?
-No co wynikło z tego spotkania na błoniach?
-Wynikło z tego to, że za dziewięć miesięcy zostaniesz wujkiem.- to było tak kuszące pytanie, że nie mogłam odpowiedzieć inaczej. Harry wytrzeszczył na mnie oczy, a ja zaczęłam się z niego śmiać.- Dobra dobra już, bo ci oczy z orbit wypadną.- śmiałam się jeszcze bardziej.- Dostałam od niego przedwczesny prezent na święta.- Harry rzucił mi gardzące spojrzenie. Może to było wredne, ale uważam, że warto było go tak wkręcić.
-Co dostałaś?- zapytał z zainteresowaniem. Ja w odpowiedzi wysunęłam lewą rękę, na której wisiała bransoletka. Złapał mnie za nadgarstek i zaczął przyglądać się prezentowi z bliska.
-No no siostra. Ładne cacuszko.- uśmiechnął się. Chciałam mu odpowiedzieć, ale w tym momencie zauważyły mnie Hermiona i Ginny.
-Dziękuje Harry.- rzuciłam szybko, bo dziewczyny już ciągnęły mnie do swojego dormitorium. Parvati i Lavender wyszły gdzieś, więc byłyśmy tam same. Widziałam walizki rozwalone na łóżkach dziewczyn. Zaczęły się już pakować. Ja jeszcze nie zaczęłam, ale miałam w planach zrobić to dziś wieczorem, aby nie pakować się na ostatnią chwilę.
-A Avalon, właśnie.- moje myśli przewała Ginny.- Mam nadzieję, że jesteś już gotowa do wyjazdu. Jednak przyjadą po nas jutro, a nie po jutrze tak jak planowali.
-Ee... dlaczego zmienili datę?- zapytałam z lekkim zakłopotaniem.
-Ponieważ mama dopiero dzisiaj zorientowała się, że nic w domu na święta nie mamy i trzeba zrobić zakupy, zanim będą te straszne, przed świąteczne tłoki. To dlatego postanowili zabrać nas dzień wcześniej. Przylecą samochodem z samego rana, tak więc zostajesz tu z nami.- odpowiedziała Gin.
-Super.- westchnęłam.- Mam do was prośbę. Chodźcie ze mną do mnie i pomóżcie mi się spakować. Przyznaję, nawet nie zaczęłam.- powiedziałam zrezygnowana myślą o pakowaniu. Nienawidzę tego robić.
-Jasne, nie ma sprawy.- powiedziała Miona.
-We trzy będzie szybciej.- przytaknęła Ginny.- Przeniesiemy tutaj twoje rzeczy i Aire, a potem pomożesz nam się dopakować.- uśmiechnęła się.
-Jasne.- odwzajemniłam uśmiech.- Spoko.
W ten sposób razem poszłyśmy do mojego dormitorium. Pakowały mnie chyba z trzy godziny. Tak. One pakowały, a ja wyjmowałam rzeczy, których nie chciałam ze sobą zabierać. W ten sposób zeszło nam dwa razy dłużej, niż zakładałam. Większość czasu spędziłam na zabawie z Aire. Spakowałam do plecaka jej rzeczy: zapasową smycz, zabawki, miski i mały worek karmy. Po długim czasie w końcu mogłyśmy wyjść i przenieść moje rzeczy do domu Gryfonów. Trzymałam na smyczy Aire, na plecach miałam jej spakowane rzeczy, a dziewczyny szły przodem z moją walizką, chodź mówiłam im, że sobie poradzę. Gdy miałam już przechodzić przez drzwi ukryte za obrazem, na ramieniu poczułam czyjąś dłoń. Odwróciłam się twarzą w stronę Ślizgona, który tak bardzo mnie zadziwia i sprawia, że robi mi się zdecydowanie lepiej. Patrzył mi w oczy i uśmiechał się. Odwzajemniłam uśmiech, a ten w tym momencie mnie pocałował. Nie opierałam się i odwzajemniałam namiętne pocałunki, które składał na moich wargach.
-Mam nadzieje, że chociaż do mnie napiszesz przez ten czas.- wyszeptał mi wprost do ucha.
-Ja też mam taką nadzieję. - uśmiechnęłam się. -A jak się dowiem, że spałeś z kimś, to przysięgam, że następnym razem nie będziesz miał czym zdradzać.- zagroziłam mu, ale z lekkim, chytrym uśmieszkiem.
-Jakbym śmiał.- odparł przykładając swoje czoło do mojego.- Kocham Cię i nikt i nic tego uczucia nie zjebie.
-Też Cię kocham.- wyszeptałam. Chwilę jeszcze tak postaliśmy, a później Draco lekko, ale namiętnie pocałował mnie na pożegnanie. Do końca drogi przed obraz trzymał mnie za rękę. Po jakichś pięciu minutach byłam już przed wejściem do Gryffindoru. Na szczęście przed Grubą Damą stała Miona, która czekała na mnie, abyśmy spokojnie mogły wejść. Resztę wieczoru spędziłyśmy w ich dormitorium razem z Harry'm i Ronem. Parvati i Lavender zostały na noc w wierzy Ravenclaw, więc nasza piątka mogła spokojnie rozmawiać o wszystkim, o czym nie koniecznie muszą wiedzieć inni ludzie.
-Dostałem sowę od Syriusza.- zaczął Harry.- Jest teraz gdzieś w okolicy. Podobno Hardodziob strasznie narzeka. Musiał się zatrzymać w jakiejś jaskini niedaleko wioski mugoli. Ale pisze, że zdąży na święta.
-Ciekawe, o co znowu chodzi temu Hipogryfowi.- zastanawiałam się na głos.- Ostatnio, kiedy Syriusz mnie odwiedził, też mu coś nie pasowało. Zachowuje się jak typowa mugolska nastolatka.- Mionka i Ginny zachichotały, słysząc moje porównanie.
-Ciekawe co by ci teraz powiedział Hagrid.- odezwała się Hermiona.- Może nawet by się obraził za Hardodzioba. W końcu on ma słabość do niego.
-Bardziej mnie zastanawia jak Syriusz z nim wytrzymuje, kiedy on prawi te swoje fochy.- odparłam.- Ja to bym chyba dostała załamania nerwowego.
-Ejejej. Chwileczkę. Kiedy był u Ciebie Syriusz?- wtrącił Harry.
-Aa. No to było już jakiś czas temu. Jakoś chwilę po rozpoczęciu roku.
-I nie powiedział mi o tym?
- Wiesz, był tylko na chwilę pogratulować mi zostania prefektką naczelną.
-Ale to nie zmienia faktu, że ani ty ,ani on mi o tym nie powiedział.- powiedział z wyrzutem.
-Oj Harry, ogarnij się. Wpadł na chwilę, pogadał, ponarzekał na Hardodzioba i "wypadł".- odparłam z lekkim zażenowaniem. - A ty mi tutaj jakieś fochy odwalasz.
-Okej, dobra sorry.- odpowiedział z lekkim uśmieszkiem na twarzy.- Już się zamykam.
-No i prawidłowo.- odwzajemniłam uśmiech.
- Dobra, dobra. Odbiegając od waszej bardzo miłej wymianie zdań- zaczęła Hermiona- powinniśmy się już położyć. Pani Weasley pisała, że przylecą po nas o siódmej rano.
- A która jest?- zapytał Ron.
-W tej chwili to pierwsza w nocy.- odparła Ginny patrząc na zegar.
-No to faktycznie chyba powinniśmy już iść spać.- powiedział Harry.
-No to Dobranoc wszystkim.- uśmiechnęłam się wstając z podłogi. Padłam na łóżko Parvati i udałam, że zasnęłam. Aire ułożyła się przy moich nogach. Harry i Ron wyszli, a dziewczyny rozwaliły się na swoich łóżkach i naprawdę zasnęły. Ja leżałam jeszcze jakieś pół godziny i bawiłam się moją bransoletką. Połówki serc dzwoniły uderzając lekko o siebie. Przy tym pięknym dźwięku, zasnęłam.

Siostra Potter'a |Draco Malfoy| ZAWIESZONEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora