Rozdział 1

1.7K 140 102
                                    

Dziewczynka razem z kilkoma dorosłymi wysiadła z samochodu. Zabrali jej bagarze z bagażnika. Drzwi wejściowe odrazu się otworzyły, a w jego progu stanął dyrektor sierocińca. Wysoki, chudy, elegancko ubrany, z szaro - czarnymi włosami i tęczówkami bez koloru po prostu jasno szare. Mężczyzna uścisną dłoń gospodarzowi jakby byli dobrymi przyjaciółmi. Rozmawiali przez chwilę, ale to kompletnie nie interesowało dziewczyny, zamiast tego poprawiła swoje krótkie, wiśniowe włosy, które lekko sterczały. Cieszyła się, że są takiego koloru, bo lubiła ciemny odcień czerwieni, ale też dlatego, że nie są takie jak jej matki - ona była blondynką.
Swoimi równie pozbawionego wyrazu oczami przyglądała się uważnie dyrektorowi. Miał w sobie coś przerażającego, ale to również olała.

- Witaj, jestem Izaak, dyrektor - mężczyzna wyciągnął do niej rękę, ciepło się uśmiechając. Przyjęła dłoń, była lodowata, chodź nie poczuła dużej różnicy - miała także zimne ręce.

- A ja Megan - mruknęła. Podniosła wzrok by spojrzeć mu w oczy, gdy to zrobiła ujrzała czerwony błysk w jego tęczówkach. Mrugneła, a światło zniknęło.

" pewnie mi się przywidziało "

- Załatwie teraz papierkową robote. - Chłopak puścił jej oczko, rękę i zajął się załatwianiem spraw urzędowych. W tym celu zaprosił wszystkich do środka domu.

Dorośli udali się do gabinetu, a Megan usiadła na fotelu pod drzwiami. Nie miała najmniejszych wyrzutów sumienia z popełnionego morderstwa, wręcz przeciwnie! Tęskniła za zapachem i widokiem świezio utraconej krwi.

" Moja dusza jest już czarna "

Pomyślała obracając w palcach swój wisiorek.

"czarna?"

Usłyszała w głowie, aż ją przeszedł dreszcz. Pokręciła głową z  dezaprobatą, chowając małą biżuterię pod bluzkę.

Drzwi gabinetu się otworzyły, a z nich wyszli uśmiechnięci dorośli. Aż zapragnęła nożem ich oszpecić, ale patrzyła w podłogę z ciemnego drewna. Pożegnali się i wyszli. Nagle dyrektor znalazł się tuż obok niej, a wyjście znajdowało się po drugiej stronie korytarza. Nie przeraziła się.

- Megan - odezwał się po chwili. - Zaprowadze Cię do pokój. - Powiedział łagodnie biorąc od razy wszystkie bagarze. Mruknęła ciche "dobrze" poczym skierowali się do starej windy.

- Będę z kimś dzielić lokal? - zapytała jak mężczyzna nacisnął największy numer na panelu w środku windy. Drzwi się zamknęły.

- Tak... Podajrze z Anną - odpowiedział pewnie.

- A ile osób tu mieszka? - ponownie zapytała.

- 28 osób, w tym ja oraz 3 pracowników, jest jeszcze ogrodnik, ale on tu nie mieszka. - Powiedział melodyjnie.

- Aha - mruknęła. Wysiedli z windy.

- To tu... - wskazał na drzwi numer 28 i odstawił walizki.

- Dziękuje...

- Drobiazg. Jakbyś czegoś potrzebowała jestem w gabinecie. - Ruszył w swoim kierunku, ale nagle się ponownie obrzucił chcąc spojrzeć na twarzy Megan i mruknął. - Czarna dusza...

#Megan#

Otworzyłam drzwi mojego pokoju, od razu zauważyłam szatynke leżącą na łóżku wpatrzona na ekran telefonu. Na mój widok odłożyłam urządzenie i podeszła bliżej.

- Anna - zadała mi dłoń, którą nie chętnie przyjęłam. Była ciepła.

- Megan - odparłam.

SierociniecWhere stories live. Discover now