1

1.7K 64 3
                                    

Kiedy tak patrzę w Ernesta, czasami mam wrażenie że świat wokół mnie nie istnieje. Czuję się odcięta od rzeczywistości. Nigdy nie reaguję na moje imię kiedy jest w pobliżu. Rozprasza mnie... Może wtedy, w szpitalu byłam w takim stanie? Wątpię. W końcu jest grudzień... , no nie. Znowu ominęły mnie urodziny mamy. Muszę jej coś kupić. Aktualnie jestem w szkole, więc może skupię się na lekcji. Pani omawia nowy temat z historii. Po co zaczynamy coś nowego, skoro za parę dni ferie? LEA SKUP SIĘ NA LEKCJI.

-Lea! Co powiedziałam? - pani popatrzyła się jakby swoim wzrokiem chciała mnie zabić. Zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. I znowu to się stało - czułam te same emocje co ona...  Znowu jakieś obrazy przed oczami... Miałam dość. Nie wiem co spowodowało moje wyjście z sali do toalety. Może za bardzo czułam gniew pani? A może ktoś zawładnął moimi nogami? Wiem na pewno że wyszłam na głupka. Bo kto normalny wychodzi sobie z lekcji? Chyba tylko ja mogłam to zrobić.

Pomimo tego że byłam sama zamknięta w toalecie, czułam na sobie nadal wzrok wszytskich istot wokół mnie. To były najstraszniejsze chwile mojego życia! Wyobrażałam sobie co mogą o mnie myśleć jak wrócę. Dobra, weź sie w garść, pójdziesz tam z powrotem i przeprosisz za zamieszanie. Za zamieszanie? Nie wiem czy to dobre określenie...  Może zdarzenie?  Nie, jeszcze gorzej.

Gdy skończyłam już swój monolog wewnętrzny postanowiłam stąd wyjść.

-Lea! Co ty robisz dziecko?! - tutaj głos nauczycielki wydawał się jeszcze straszniejszy i jakoś... Głośniejszy... - Lea!  Wyłaź stamtąd! Już!  Nie pomagasz! - teraz usłyszałam te wyrazy strasznie cicho... Co jest grane? Nie chcę się w to dłużej bawić!

- Ernest! - to były jedyne słowa, które byłam w stanie wykrztusić. Upadłam na podłogę w nadzieji że znajdę tam coś co może mi pomóc...  Ale jak większość się spodziewała - szukałam bez najmniejszego sensu. Nie będzie piątki z historii...

      

                                 ***

Znowu obudziłam się w szpitalu. Tym razem na kalendarzu widniał styczeń. Nowy rekord! Tym razem w śpiączce tylko miesiąc! I ominął mnie nowy rok. I ferie...
Po raz kolejny szukałam wzrokiem Ernesta. Tylko że dzisiaj go nie było. Odczepiałam po kolei wszystkie kroplówki. To nie było miłe uczucie. Kiedy już się wyszykowałam, zeszłam z łóżka, na podłogę bo na nogach nie mogłam ustać. Właśnie w tym momencie weszła pielęgniarka.

- Co się stało?  O boże! Obudziła się już pani! - pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie pewnie jak najserdeczniej umiała, ale widać było że jest tutaj nowa. Pomogła mi tylko położyć się na łóżko - dalej już nie wiedziała co ma robić.

- Gdzie jest Ernest? - pomogłam jej zadając to pytanie.

- Mówisz o tym chłopaku co tak czekał na ciebie? Siedzi na korytarzu. - odpowiedziała nadal cała zmieszana.

Strasznie zimno i nieprzyjemnie w tym szpitalu. Już mi się znudził. Czasami mam wrażenie że to nie jest szpital. Zaraz... Czy tam ktoś stoi?

- Halo?  - powiedziałam osłabionym głosem. To był zły pomysł, bo od razu zaczęła pulsować mi głowa. Położyłam się z wielkim bólem na wielką poduszkę. Jedyne co lubię w tym szpitalu to te poduszki. Są takie mięciutkie. Popatrzyłam z trudem na okno. Jestem na trzecim piętrze, to niemożliwe żeby tam ktoś stał! Zamknęłam oczy, przepraszam same się zamknęły ze zmęczenia.

Obudziłam się w bibliotece. Bardzo mnie to zdziwiło. Leżałam na kanapie okryta miłym kocykiem. Zaczęłam rozglądać się wokół. Na półkach leżało pełno starych i nowych książek. Chciałam wstać i je obejrzeć, ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa, więc po prostu leżałam dalej i czekałam na cud który pozwoli mi wstać. 

Po paru minutach do pokoju wszedł mężczyzna. Na początku miałam wątpliwości kto to jest. A był to Doktor Strange. Wiem, bo już go widziałam. Kiedy moi rodzice jeszcze żyli,  wybraliśmy się do miasta na lody z mojej ulubionej kawiarni. Nieszczęśliwie trafiliśmy na atak jakiś stworów. Widziałam jak umierało dużo ludzi... I śmierć moich rodziców. Mnie uratował spidey. W sumie, nie wiem skąd on się tam wziął. Bo byli tam sami avengersi. Odstawił mnie na dach, i pocieszył jakimś żartem nie na temat. Nieważne. Skupmy się na aktualnej sytuacji. Strange patrzył się na mnie przez chwilę, a ja na niego. Przeczesywaliśmy się od stóp do głów przez dłuższy moment, po czym Doktor się pierwszy odezwał.

- Jesteś cała? - zapytał jakby chciał dać wrażenie że się mną interesuje.

- Ch-chyba. - odpowiedziałam drżącym głosem.

-Pewnie chcesz wiedzieć co się stało? - usiadł koło mnie i ciepło się uśmiechnął. Poczułam się bezpiecznie i miło. Pokiwałam tylko głową, bo nie miałam siły na nic więcej. Strange mówił coś o jakimś Lokim, że chce się jak najwięcej dowiedzieć o Avengers, że jestem mu potrzebna i mam mu się nie pokazywać. Tak na prawdę to dowiedziałam się tylko tyle, bo resztę czasu Strange musiał mi tłumaczyć kto to ten Loki i opowiadał mi o jego życiu. Gdy mi to opowiadał powoli zamykały mi się oczy, aż w końcu zamknęły się tak że zasnęłam.

Lea?  Jesteś tam?  Wiem że jesteś. Odezwij się!  Tęsknię za tobą. Odwiedź Avengers, proszę. Zrób to dla mnie!  Wiem że dasz radę!  Wystarczy tylko...

Lea? - ciepły głos obudził mnie skutecznie. Zerwałam sie z łóżka. Był ranek. Strange siedział koło mnie jakby nie miał nic innego do roboty. Nawet nie zwróciłam uwagi na mój nierówny oddech. Nie mogłam złapać tchu. Do pokoju wszedł jakiś staruszek z tacą, na której były postawione filiżanki herbaty.

- Śniło mi się coś. - zaczęłam mówić do Strange'a. Ale zanim zaczęłam musiałam wyrownach oddech, ktory sprawiał lekki kłopot. - Chociaż nie wiem czy śniło, bo nic nie widziałam. Słyszałam głos jakiegoś mężczyzny. Mówił coś o tym że mam coś dla niego zrobić...

- Rozumiem - przerwał mi Strange. Powiem że słuchał mnie bardzo uważnie. - Lea, tutaj nie jesteś bezpieczna. Powinienem już wcześniej ciebie do nich odesłać. - mówiąc to szybkim ruchem złapał mnie za rękę i zanim zdążyłam wypić herbatkę ( 😭 ) znaleźliśmy się przed ogromnym budynkiem. Na szczycie tego budynku świecił się ogromny neon z napisem 'STARK TOWER'.  Nigdy nie myślałam że znajdę się tutaj! Doktor pewnym krokiem wszedł do środka, a mnie ciągnął za sobą. Daleko nie zaszliśmy bo tuż przy drzwiach stał pan Stark. Uśmiechnęłam się tylko do niego bo tak jak on nie wiedziałam za bardzo co się dzieje.

Strange kazał mi usiąść na knapie przy wyjściu a sam zaczął rozmawiać z panem Starkiem. Zszokowana obserwowałam ich przez chwilę. Doszłam do wniosku że już długi czas nie było mnie w internacie. Zaraz. Wyłączyłam żelazko? Trudno, będzie mały pożar. Zresztą, nie zanosi się żebym tam jeszcze wróciła.

- Lea, to jest, jak pewnie wiesz, pan Stark. Zostaniesz pod jego opieką na dłuższy czas. Będę cię odwiedzał. - powiedział, po czym przytulił mnie i wyszedł z budynku.

- Jesteś Lea, tak?  - odezwał się Tony. Niestety, byłam za bardzo zdezorientowana żeby cokolwiek odpowiedzieć więc poprostu przytaknęłam.

- Jarvis? Zaprowadź tą panią do najbliższego wolnego pokoju. I przygotuj dla niej coś do jedzenia. Zaraz do ciebie przyjdę Lea, czekaj na mnie w pokoju. - po tych słowach Jarvis zaprowadził mnie do nowego pokoju. Po drodze oglądałam wszystko z wielkim zdziwieniem. Pewnie śmiesznie to wyglądało, ale w internacie nie było takich technologii.

Gdy drzwi się otworzyły, zobaczyłam piękny pokój w którym było wszystko potrzebne do życia - łóżko z wieloma poduszkami, ogromna łazienka z kosmetykami, wielka garderoba. LUKSUS.

http://my.w.tt/UiNb/4oSjazUOfF

Wyjątkowa /Avengers✔Where stories live. Discover now