Rozdział 20.

1.3K 187 24
                                    




Beka, całe ff miało mieć 20 rozdziałów, ale mi się przeciąga w kijxD











- Nie możemy posiedzieć sami? - jęknęła dziewczyna, wchodząc do niewielkiego pokoju hotelowego. - Powiedziałam właśnie mojej przyjaciółce, że jestem w niej zakochana, mam dość emocji na dzisiaj - mruknęła, po czym ciężko opadła obok mnie na łóżko. Podziwiałem popękany sufit w odcieni brudnej bieli, powoli filtrując jej słowa.

- W końcu z nią rozmawiałaś? - zapytałem głupio, odwracając wzrok. Trafiłem na jej niebiesko-zielone tęczówki, które z uwagą wpatrywały się w moje.

- Tak, powiedziała, że musi to wszystko przemyśleć, sam rozumiesz - westchnęła, poprawiając włosy rękami. - To takie dziwne, że rozmawiam o tym z tobą.

- Jak Michael pójdzie, poszukamy mieszkania - oznajmiłem, podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Po co on tu - jęknęła, a ja tylko uderzyłem z otwartej dłoni w jej brzuch, przez co skuliła się i teatralnie zakaszlała.

- Ma zrobić imprezę i nas zabrać. Wiszę mu to - westchnąłem, patrząc na dziewczynę zwiniętą w kulkę.

- Chodź. - Odchyliłem głowę ku górze, wydając z siebie gardłowy jęk. Marudziłem jak diabli. - Nie chcę tam być sam. Organizacji tam nie będzie, nie mam się czego bać, ale z tobą bawię się najlepiej.

- Znajdź sobie laskę, proszę - westchnęła, wstając do pozycji siedzącej. - Jak już będę sławna to zeswatam cię z jakimś Aniołkiem.

Prychnąłem.

- Ty będziesz moim Aniołkiem, jeśli pójdziesz tam ze mną, proszę?

Spojrzałem na nią błagalnie, a ona tylko przez chwilę lustrowała mnie kamiennym spojrzeniem, po czym kolejny raz jęknęła.

- Ale później mi to wynagrodzisz - oznajmiła, wstając do walizki. Podążyłem w jej ślady i chwyciłem ją w talii, przytulając tym samym od tyłu.

- Będę twoim menadżerem, rok pracy za darmo! I jeszcze dodam to tego talon na basen. Nie wiem dlaczego, wszyscy lubią basen.

Zaśmiała się krótko, ale szczerze.

- Puść mnie, muszę się przygotować. - Próbowała odtrącić mnie łokciem, ale nie musiała długo czekać. Dość szybko się od niej odkleiłem. - Za ile on przyjdzie?

Przygryzłem wargę i zacząłem się zastanawiać, na którą się umówiliśmy. I wtedy zadzwonił dzwonek. Gdybyście tylko widzieli minę Cary, która wręcz zabijała mnie wzorkiem.

- Nawet nie zrobiłam brwi! - krzyknęła, a ja poszedłem otworzyć ten skrzypiący kawałek drewna.

- Gotowi na podróż waszego życia? - zapytał uradowany Michael, kiedy przywitałem go braterskim uściskiem.

- Nie - rzuciła Cara, po czym z hukiem zamknęła drzwi od łazienki.

- Bogu dzięki, że urodziłem się facetem - westchnął, siadając na łóżku. Podskoczył na nim kilka razy, wsłuchując się w dźwięk wydawany przez sprężyny, po czym spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem. - Zapłaciliście już za noc? - zapytał głupio, jakby to nie było oczywiste.

- Nie, jesteśmy tu za żetony do wesołego miasteczka - rzuciłem sarkastycznie, nonszalancko opierając się o brudnobiałą ścianę.

- Coś tam chyba zdechło pod tym materacem. Weźcie odwołanie i śpijcie u mnie. Mam mieszkanie jak dwa takie hotele - wzruszył ramionami, a ja wymierzyłem sobie mentalnego liścia w twarz. Przecież Michael był bogaty. Obrzydliwie bogaty. Mógł nas przenocować dopóki nie znaleźlibyśmy czegoś własnego. Mieszkał z rodzicami, ale był jedynakiem, z czym szło nadmierne rozpieszczanie. Więc całe piętro sporego apartamentu było jego. W sumie miał pokoje na wszystko; instrumenty(nigdy nie grał), konsole, filmy, muzykę i kij wie co jeszcze. Zawsze zadziwiał mnie jego charakter. Naprawdę nie pozostawiał wiele do życzenia, Michael to jedna z osób, na którą zawsze mogłem liczyć i która była naprawdę w porządku. Stereotypy o bogatych dzieciakach mogły się przy nim kłaniać.

Come undone || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz