Rozdział 2

33 7 0
                                    

Minął tydzień odkąd spotkałam tego chłopaka nad jeziorem. Od tamtego czasu nie dostałam od niego żadnej wiadomości, ani też nie spotkałam go, ponieważ nawet nie chodziłam do mojego ukochanego miejsca. Bałam się. Było to dla mnie trochę niezrozumiałe i podejrzane.

Oczywiście nie mówiłam nikomu co się wydarzyło tamtej nocy. Z resztą nikt nawet nie wiedział, że wymknęłam się z domu.

Każdy dzień wyglądał u mnie tak samo. Pieprzona rutyna, której powoli miałam dość. Pobudka, szkoła, dom, lekcje, sen i tak w kółko. Nie mogłam jednak przestać myśleć o brunecie, który szczerze mówiąc mnie zaintrygował. Myślę jednak, że ten sms to przypadek skoro więcej się nie odezwał.

Jest piątek. Po powrocie ze szkoły postanawiam zadzwonić do Justina i wyciągnąć go gdzieś.

Więcej nie wysiedzę w domu, o nie. Muszę się jakoś oderwać od rzeczywistości. Najlepszym sposobem na to będą przedmieścia Nowego Yorku, gdzie w piątki wieczorową porą, odbywają się bitwy taneczne. Mimo, że jestem tancerką, nie biorę w nich udziału, jednak zarówno ja jak i mój przyjaciel kochamy na to patrzeć. Bez dłuższego zastanawiania się wybieram numer do blondyna i już po dwóch sygnałach słyszę jego głos:

-Hej piękna, co słychać?

-Wszystko dobrze śmieciu - rzucam ze śmiechem.

-Ejj, ja do ciebie tak ładnie mówię, a ty mnie obrażasz - mogłam przysiądz, że tupnął nogą.

-Oh przepraszam skarbie, przecież wiesz, że żartuję.

-Jasne, że wiem sukoo - teraz on się zaśmiał. Przewróciłam oczami i kontynuowałam rozmowę:

-Chodźmy gdzieś dzisiaj bo umrę z nudów.

-Bitwy na przedmieściach? - zapytał doskonale znając odpowiedź. Kiwnęłam głową, po chwili orientując się, że chłopak mnie nie widzi i dodałam :

-Oczywiście!

-Będę po ciebie o 20:30.

-Okej, do zobaczenia.- mruknęłam ucieszona i się rozłączyłam.

Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 18 co znaczyło, że mam jeszcze ponad dwie godziny.

Ruszyłam więc do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Po upływie około 20 minut wyszłam z wanny i skierowałam się do garderoby, z której wyjęłam czarne rurki i czarny obcisły crop top. Włożyłam wszystko na siebie, na końcu przwiązując czerwoną koszulę w kratę na biodrach.

Włosy wysuszyłam i pozostawiłam rozpuszczone. Został już tylko makijaż. Nie miałam potrzeby nakładania tony tapety, więc wytuszowałam tylko rzęsy, kredką przejechałam brwi i przypudrowałam się. Chwyciłam do ręki telefon i gotowa do wyjścia zeszłam na dół. W hallu założyłam na nogi czarne fluxy i krzyknęłam do mamy, że wychodzę z Justinem i nie wiem, o której wrócę. W odpowiedzi usłyszałam ciche "okej", nie mówiąc nic więcej wyszłam przed dom, gdzie czekało już na mnie auto przyjaciela.

-Hejcia - powiedziałam rozpromieniona, kiedy zapinałam pasy siedząc już obok szatyna.

Chłopak uśmiechnął się tylko i skupił się na drodze. Był jakiś nieobecny, ale nie pytałam go o to, aby nie zepsuć nam wieczoru. Chłopak ma raczej wybuchowy harakter i szybko się denerwuje. Po jakimś czasie sięgnęłam w stronę radia i załączyłam je. Od razu do moich uszu doleciały dźwięki piosenki Shawna "Marcy", którą już po chwili nuciliśmy pod nosem. Justin co jakiś czas obrzucał mnie badawczym spojrzeniem lub po prostu uśmiechał się pod nosem. Zachowywał się co najmniej dziwnie i zaczynałam się o niego martwić. Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce wokół "pola bitwy" znajdował się już spory tłum. Jakoś przepchaliśmy się do przodu słysząc co chwila jakieś kąśliwe uwagi. Nie zwracaliśmy na to zbytnio uwagi, gdyż jesteśmy stałymi gośćmi tego miejsca i znamy się z większością ważnych osobistości tutaj.

-Dzisiaj zmieniamy odrobinę zasady gry. - rozległo się gwizdanie, gdy prowadzący pojedynek zabrał głos - Dzisiaj tancerzy wybierzemy losowo, a nie na ochotnika.- zrobił się jeszcze większy szum i nastąpiły kolejne pogwizdywania.

-Co to znaczy losowo?! - ryknął ktoś z tłumu.

- To znaczy, że światło padnie na dwie osoby które będą brały udział w pojedynku. - Zadrżałam na te słowa, obawiając się, że z moim szczęściem mogę zostać wylosowana.

Rozległy się oklaski, a po chwili zrobiło się ciemno. Widoczne były tylko reflektory, które krążyły po publiczności, niczym lwy na polowaniu, szukając kogoś kto zatańczy. I tym oto sposobem po kilku chwilach byłam już na środku wraz z jakimś chłopakiem, którego twarzy nie widziałam. Ludzie klaskali i krzyczeli, a dla mnie świat się zatrzymał, w momencie w którym mój przeciwnik odwrócił się. Ashton. Poczułam przypływ adrenaliny i motywacji. Chciałam wygrać. Musiałam wygrać. Brunet delikatnie się do mnie uśmiechnął, ale ja nie odwzajemniłam gestu. Nie chciałam się rozpraszać przed swoją pierwszą walką w życiu, którą i tak już odbywam z podejrzaną osobą. Zaśmiałam się w duchu ze swoich myśli.

W momencie w którym utwór Drake'a zaczął wypływać z głośników, wyłączyłam myślenie i skupiłam się na sobie. "Pamiętaj, to jest to co kochasz. Jesteś najlepsza, dasz radę!" - powtórzyłam w myślach i ruszyłam na betonowy "parkiet", gdy nadeszła moja kolej.  

Oddałam się swojej pasji i płynęłam razem z muzyką wykonując najróżniejsze kroki. Nie wiedziałam co dzieje się dookoła, słyszałam tylko okrzyki z tłumu. Po chwili znowu patrzyłam na Ashtona, który tańczył naprawdę dobrze i ciężko będzie z nim wygrać. Cały czas swój wzrok miał skupiony na mnie, co trochę mnie krępowało. Nadeszła moja kolej po raz drugi.

Poczułam, że robi mi się słabo,ale nie zwracałam na to uwagi i tańczyłam dalej. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy muzyka dobiegała końca. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami, a po chwili poczułam, że tracę grunt, potem uderzenie w głowę i ciemność.  


***

Dzisiaj troszkę krótszy rozdział, ale dużo się dzieję, więc mam nadzieję, że wam się spodoba. Postaram się pisać w miarę systematycznie, mam nadzieję, że mi wyjdzie XD

GWIAZDKUJCIE | KOMENTUJCIE | UDOSTĘPNIAJCIE | 

↑to motywuje, a dla mnie ważne jest wasze zdanie.

Kocham was! ~ Mar ♥

Przemiana | A.I.Where stories live. Discover now