8: Czyżbyś się zmęczył, księciuniu?

1K 160 26
                                    

- Wciąż uważam, że to zły pomysł - powtórzył po raz chyba setny Tae, a Jeon tylko otworzył mu drzwi samochodu wywracając oczami. Szatyn spojrzał na niego zrezygnowany i narzucił kaptur, wchodząc do pojazdu.

Odkąd Jungkook kazał mu wstać, próbował wymyślić jakąkolwiek wymówkę - jednak na próżno. Młodszy zawsze był krok przed nim i na wszystko znalazł wytłumaczenie. Dokładność z jaką znał grafik wokalisty była przerażająca, a Taehyung zaczął zastanawiać się, od jak dawna to planował? Osiemnastolatek naprawdę był podekscytowany, a szatyn po jakimś czasie odpuścił, stwierdzając, że i jemu przyda się trochę rozrywki.

Przecież prawie ciągle pracuje, prawda?

To nie tak, że wszystko robił Jungkook. Kim nie pozostawał bez zasług. Przecież to on wychodził przed ludzi, on męczył się, chcąc perfekcyjnie zatańczyć. Może ktoś mógł powiedzieć, że zawdzięcza karierę swojemu przyjacielowi, ale gdyby on sam się postarał - mógłby mieć to co ma i nie wyzyskiwać bruneta. Ten był jednak znacznym ułatwieniem, gdyż stres i ciągły niedobór snu źle wpływały na Tae, a mając pomoc w postaci nastolatka, był w stanie jakkolwiek funkcjonować. Nigdy nie słyszał jakichś wątpliwości że strony Kooka, więc zakładał, że tamten nie ma nic przeciwko.

Pisanie piosenek to jednak nie zapamiętanie kroków, czy wydurnianie się przed kamerami. Jeon musiał sam od podstaw tworzyć melodię, słowa i dbać, by całokształt był jak najlepszy. Wiadomo - zdarzały się piosenki gorsze lub lepsze, jednak nigdy nie zdążyło się, by publika wyśmiała V, lub stwierdziła, iż się wypalił. Nawet jeśli zdarzały się chwilowe upadki, wracał później z nową muzyką i siłą do działania. Sława sprawdza ludzi.

Pokazuje im ich granice i nie raz stara się wypchać poza nie. Tylko ci silni i pewni swoich przekonań nie dadzą się zmienić, a także nie zostaną pochłonięci przez popularność. Mając wszystko przestajemy rozróżniać co jest ważne, a co ważniejsze. Wszystko wydaje się mieć taką samą wartość.

Jednak czy można porównać człowieka do rzeczy?

Jungkook wsiadł zaraz za Tae i zajął miejsce obok. Jechali w prywatnym samochodzie szofera, gdyż limuzyna była średnio dyskretną opcją. Wyjście będąc znanym tak jak V i uniknięcie ataku fanów było czymś nie lada trudnym, choć wciąż wykonalnym. Podczas podróży niewiele rozmawiali. Tae przeglądał swój telefon, natomiast Kook wodził wzrokiem po widoku za oknem. Chyba faktycznie zdążyli odwyknąć od swojego towarzystwa.

Rzekomo mieszkali razem i widzieli się praktycznie codziennie, ale ich relacja stała się bardziej zawodowa, aniżeli przyjacielska. Rozmowy kręciły się tylko w tematyce piosenek i spraw nagraniowych. Jungkook właściwie nie pamiętał kiedy starszy zadał mu pytanie typu: jak się czuje. On sam po pewnym czasie również odpuścił sobie takie błahostki. Nie tyle co nie chciał Kima o to pytać, tamten zwyczajnie nie odpowiadał, czy też zaczynał mówić o czymś zupełnie innym.

Wysiedli w okolicy baru, do którego się wybierali. Miejsce wyglądało identycznie, tylko oni jakby byli trochę więksi. Przez te paręnaście lat z pewnością zmienili się nie do poznania, choć nie wyglądali. Jeon miał nadzieję, że może powrót do przeszłości jakoś przyćmi teraźniejszość, która pełna była znużenia, stresu i zmęczenia. Czy nie mogli choć na kilka chwil na powrót stać się tymi dzieciakami, zawsze po szkole przychodzącymi na mleczne koktajle, nie muszącymi martwić się o swoje obowiązki?

Czy gdyby znów zaczęli się szturchać, śpiewać różne piosenki i cieszyć się zabawą, ktoś miałby im to za złe? A może nie będąc dziećmi stracili przywilej beztroskiego życia, musząc pogodzić się z brakiem tego wszystkiego?

Ale czy na pewno nie sami sobie to odebrali?

Po opuszczeniu pojazdu atmosfera jakby stała się luźniejsza. Pojawiały się zaczątki rozmów i dało się słyszeć pierwsze śmiechy. Wątpliwości obydwojga zdawały się blednąć.

Wystarczyła zwykła bita śmietana pod nosem Tae, by Jungkook zaczął się śmiać, porównując go do świętego Mikołaja. Kim po chwili zaskoczenia również zaczął żartować. Wziął na palec trochę kremu i posmarował nim nos młodszego. Tamten usiłował zlizać piankę, jednak jego język okazał się zbyt krótki. Z oczu Tae wypłynęło kilka łez, gdyż niepowstrzymanie salwy śmiechu nadchodziły jedna za drugą.

Jungkook wytarł nos chusteczką i wrócił do picia swojego zamówienia. Właścicielka baru poznała Jeona, od razu wbiegając zza lady chcąc go wyciskać. Po krótkiej rozmowie dała im ich ulubiony napój z dzieciństwa, zapewniając, że tym razem to ona stawia. Kobieta kiedyś bardzo wychwalała ich talenty muzyczne i to dzięki niej Kim zaczął marzyć o karierze idola. Jak widać marzenie się spełniło. Przyniosło to ze sobą różne utrudnienia.

Jednym z nich byli fani, którzy znaleźli się nawet w tych nieoczekiwanych miejscach.

Na przykład w barze mlecznym.

- O mój Boże, to V! - po lokalu rozniósł się pisk jakiejś dziewczyny, a Tae natychmiast spojrzał w kierunku dźwięku. Jungkook poszedł w jego ślady, a widząc grupę nastolatek, które teraz wgapiały się w nich jak w obrazek, złapał nadgarstek starszego i ruszył do wyjścia.

Zyskali tym samym minimalną przewagę, bo nim tamte wyrwały się z szoku, oni byli już na zewnątrz, biegnąc co sił w nogach. Niestety - kondycja fanek zawsze była czymś niezwykłym, gdyż ich siła wydawała się nigdy nie kończyć.

Kiedy nastolatki wybiegły z baru, zaczęły krzyczeć, co zwróciło uwagę ludzi na ulicach. Oczywistym było, że wśród przechodniów znalazło się więcej fanów V, a grupa goniąca dwójkę chłopaków liczyła teraz ponad 20 osób.

Pomimo zmęczenia, uśmiech nie schodził z twarzy Jungkooka, Może nie tak to zaplanował, ale ważne, że  nie mógł narzekać na brak zajęć. Drobniejszy chłopak jednak oddychał coraz płycej, a dalszy bieg wydawał mu się coraz mniej możliwy. Jeon zauważył narastające zmęczenie starszego, więc szybko odszukał wzrokiem jakąś szczelinę między budynkami i zaciągnął tam Taehyunga.

Grupa ludzi podążająca za nimi zdawała się tego nie zauważyć i dalej przeciskała się między innymi ludźmi, mijając szczelinę, w której tamci się ukryli.

Dało się słyszeć ich ciężkie oddechy.   Jeon pierwszy wyszedł spomiędzy budynków, chcąc upewnić się, że szalony tłum fanek pognał dalej.

Kiedy nie usłyszał pisków, ani dźwięków aparatu, machnął ręką,  pozwalając starszemu wyjść. Taehyung ociężale podszedł do młodszego, ciągle nierówno oddychając. Jego nogi pulsowały, a płuca wręcz bolały przy każdym oddechu.

- Chodź, wrócimy tam gdzie wysiedliśmy i zadzwonię po Chankyuna - powiedział Kook po chwili namysłu, a Tae niemrawo przytaknął. Naprawdę musiał jeszcze iść? Miał dosyć ruchu na chwilę obecną.

Szedł za Jungkookiem, który chyba wciąż przyspieszał, bo odległość między nimi była coraz większa. Istnieje też możliwość, że to Taehyung zwolnił.

Zbliżał się wieczór, więc ulice się przerzedziły, a ludzi było coraz mniej.  Do uszu Jungkooka dotarło jęknięcie mniejszego, na co natychmiast się odwrócił. Zachichotał cicho, widząc jak starszy siada na chodniku, odmawiając jakichkolwiek ruchów.

- Czyżbyś się zmęczył, księciuniu? - zapytał żartobliwie Kook, podchodząc do szatyna. Tamten spiorunował go wściekłym spojrzeniem, jednak brunet to zignorował. Wiedział, że takie nazywanie dwudziestolatka go irytowało. Inaczej by tego nie robił.

- Nogi mnie bolą, dalej nie idę, niech Chan przyjedzie tutaj - zbulwersował się mniejszy, a Jeon wywrocił oczami, kucając przed wokalistą. Tamten spojrzał na niego wydymając dolną wargę, co wydało się osiemnastolatkowi niezwykle urocze. Stuknął palcem w nos mniejszego i wyciągnął do niego rękę.

- Wstawaj, Tae. Chankyun nie wjedzie tu samochodem więc musimy iść tam gdzie nas zostawił - powiedział Jeon, szczerząc się, widząc jak niechętnie tamten podnosi się do góry. Brunet wpadł nagle na pewien pomysł i postanowił niezwłocznie wprowadzić go w życie. Odwrócił się do Taehyunga plecami i zniżył się na kolanach.- Wskakuj.

Kimowi trochę zajęło, żeby zrozumieć co młodszy miał na myśli. Zastanawiał, ale po chwili stwierdził, że to dużo lepsze niż samodzielny chód i bez większych problemów uwiesił się na plecach wyższego. Jungkook złapał uda starszego i zaczął powoli kierować się w odpowiednim kierunku.

Co z tego, że sam ledwo trzymał się na nogach, skoro co jakiś czas mógł słyszeć śmiech Tae i rozmawiać z nim jak za starych dobrych czasów?

Better than the Best; vkookWhere stories live. Discover now