Rozdział 4

1.1K 103 8
                                    

  <N. Trzecioosobowa>

Dwójka młodych shinobi szła do gabinetu Hokage, gdzie czekał na nich wcześniej wspomniany staruszek. Całą drogę zastanawiali się, po co ich wezwał. Oboje byli niespokojni i pełni obaw. Naruto udało się to ukryć perfekcyjnie, natomiast z Gaarą było gorzej. Starał się być spokojny, ale odkąd poznał blondyna, stracił swoją „zdolność" do ukrywania emocji. To oni, Naruto, Emmiko i Hiroshi, nauczyli go odczuwać i okazywać je. Cieszył się z tego i był im ogromnie wdzięczny, ale przez to słabiej szło mu ponowne ukrywanie ich. Dlatego też starał się unikać sytuacji, które mogłyby wyprowadzić go z równowagi, albo ucieszyć. Nie chciał ukazywać żadnych uczuć przed swoim ojcem, bo wiedział, że postrzegałby go jako jeszcze większe zagrożenie, którym według niego był.
Naruto za to nauczył się nie okazywać uczuć, gdy został kiedyś porwany. Gdy tego nie robił, to tortury nie były takie straszne i bolesne.
Doszli tam po kilku minutach. Popatrzyli się na wielki budynek, a potem na siebie. Skinęli do siebie porozumiewawczo i przepełnieni nagłym przepływem odwagi, ruszyli do jego biura.

Weszli do środka. W obu chłopcach panował huragan emocji, choć nikt kto na nich patrzył, nie pomyślałby o czymś takim. Podeszli do biurka władcy wioski i ukłonili się.

— Hokage-sama — powiedzieli równo, bez emocji.

— Witajcie dzieci — przywitał się wesoło staruszek, ukrywając swoje zdziwienie, które było spowodowane zachowaniem chłopców. —Pewnie się zastanawiacie, czemu was tu wezwałem — stwierdził, a blondyn i czerwonowłosy skinęli, patrząc na niego bez jakichkolwiek uczuć. — No, więc chciałbym was o coś zapytać. Znacie może Hiroshi'ego Makoto? To jest poszukiwany ninja, a dowiedzieliśmy się niedawno, że kontaktował się z dwójką jin... Znaczy się dwójką młodych shinobi — poprawił się szybko. Chłopcy byli zmieszani.

Naruto chciało się śmiać, bo Hiruzen nie zdawał sobie sprawy, że oni wiedzą o wszystkim, a próbuje to ukryć. Jednak z drugiej strony, tak jak Gaara, był lekko zły. Hiroshi powiedział im, że odsiedział swój wyrok, ale wioski nadal nie dają mu spokoju. Naprawdę nie rozumieli, czemu oni się go czepiają? Przecież dla nich jest jak drugi, w przypadku Naruto pierwszy, ojciec. Jako jedyny próbował im pomóc, troszczył się o nich, uczył ich wielu rzeczy, których żaden z ich „opiekunów" by nie umiał, albo by nie chciał ich nauczyć. Przecież według nich byli tylko bestiami.

Naruto postanowił pobawić się trochę ze staruszkiem.

— A za co jest poszukiwany? — spytał, udając ciekawość.

— Za... Kilka zabójstw, kradzieże i ucieczkę z wioski — skłamał. Dwójka jinchuuriki wiedziała, że on kłamie. Znali prawdziwy powód ścigania ich opiekuna. Byli źli, że wszyscy ich okłamują. Chociaż... Jakby na to nie patrzeć oni też ich okłamywali.

— Niestety, ale nie znamy go. Możemy już iść? — spytał Gaara, widząc, że blondyn chciał się jeszcze „podroczyć" ze starszym mężczyzną.

— Uh... Oczywiście. Miłej nocy — powiedział zmieszany, gdy chłopcy wychodzili.

— Miłej nocy! — odpowiedzieli równo dwunastolatkowie.

Gdy tylko wyszli z budynku Hokage, Naruto nie mógł już powstrzymać uśmiechu, wiedział, że jeszcze chwila i zacznie się śmiać, a to by było podejrzane. Dlatego też poszli na głowy byłych Hokage, gdzie nikt nie słyszał ich głośnego śmiechu. Niebieskooki tarzał się na ziemi, trzymając się za brzuch, a czarnowłosy śmiał się, ale bez tarzania.

Po chwili przestali. Blondyn otarł małe łezki z oczu, gdy wstał.

— Jeny... Jak można być tak... — zaczął Naruto, ale nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa.

— Głupim? — spytał Gaara.

— Raczej zapatrzonym w siebie ignorantem. — Skrzywił się chłopak. Czerwonowłosy wzruszył ramionami.

— Kto co woli — mruknął.

— Chodź do domu, bo nie mam ochoty, tłumaczyć jutro mu co robiliśmy — powiedział błękitnooki, na co jego towarzysz przytaknął.

Bez słowa, ruszyli do swoich domów. Rozstali się na skrzyżowaniu. Na pożegnanie, skinęli do siebie głowami i ruszyli w przeciwnych kierunkach.


***<Naruto>
Rano obudziłem się niewyspany. Kurama całą noc żartował ze mnie, nawet nie wiem dlaczego. Byłem tak śpiący, że ledwo kontaktowałem. Ugh... Świetnie teraz, przez tego głupiego lisa, mogę oblać egzamin. Choć w sumie... To raczej niemożliwe. Nikt poza kilkoma osobami nie stwarza jakiegoś dużego zagrożenia dla mnie i Gaary. Bardziej martwiłem się o moją drużynę. Jeżeli oni nie zdadzą to ja też, więc musiałem ich, a raczej Sakurę, chronić. Sasuke jako tako da sobie radę, ale ona? Nawet bić się nie umie... Świetnie kontroluje czakrę i jest dość zwinna, ale nie wykorzystuje żadnej z tych rzeczy. Zachowuje się jak dama w opałach. To denerwuje, gdy walczysz, a ktoś piszczy cały czas nad uchem, bo się boi. Podziwiam Sasuke, że jeszcze jej nic nie zrobił.

Wstałem i wykonałem poranne czynności. Potem wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę sali egzaminacyjnej. Wiedziałem, gdzie będzie się odbywał egzamin, ale musiałem tam iść, bo nikt nie raczył powiedzieć tego reszcie.

Dostałem pod salę w kilka minut. Wszedłem tam i usiadłem z tyłu przy oknie. Wszedłem do mojego umysłu, gdzie zobaczyłem niezadowolonego lisa.

— Yo! — krzyknąłem, podchodząc do niego. Rudzielec wymamrotał coś niewyraźnie i odwrócił się do mnie plecami. Spojrzałem na niego zdziwiony, a potem zmrużyłem oczy. O nie, ze mną nie ma tak łatwo lisku.

Wskoczyłem mu na grzbiet, a potem przebiegłem na pysk. Usiadłem tak, że miał mnie centralnie przed oczami, ze skrzyżowanymi rękami.

— Co się stało? — spytałem poważnie.

— Tch... — wydał z siebie dziwny dźwięk.

— Lisie mówże albo się obrażę — zagroziłem.

— To ja jestem obrażony — burknął. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.

— O co? — spytałem.

— Na przykład o to, co mówiłeś do mnie w nocy? — spytał.

— Co mówiłem do ciebie w nocy? Przecież ja byłem ledwo przytomny! To ty cały czas coś do mnie mówiłeś — powiedziałem zdziwiony.

— Nie. To ty zacząłeś się nagle do mnie odzywać tak jak cała reszta —odpowiedział. Wiedziałem, że był smutny, chociaż tego nie okazywał.

— Kurama. Ja nie pamiętam, żebym rozmawiał z tobą w nocy. Naprawdę. Pamiętam tyle, że cały czas coś do mnie mówiłeś, ale nie słuchałem, bo byłem śpiący — powiedziałem prawdę. Kyuu na pewno to wyczuł, bo spojrzał na mnie zdziwiony.

— Egzaminator przyszedł. Porozmawiamy potem — powiedział. Ja w odpowiedzi skinąłem głową i wyszedłem z mojego umysłu.

Zobaczyłem tego samego egzaminatora co wczoraj. Powiedział, że dalszą część egzaminu poprowadzi ktoś inny. Potem koło niego pojawiła się jakaś shinobi, zapewne kolejna egzaminatorka. Zaczęła mówić o kolejnym etapie egzaminu, coś tam o Lesie Śmierci czy jakoś tak. Nie wiem. Później spytam się Gaary.

Wszyscy wyszli z sali i podążyli za fioletowowłosą. Doszliśmy do starego poligonu. Stanęliśmy przed nim, a kobieta zaczęła nam wyjaśniać zasady. Nagle przeszedł mnie dreszcz. Spojrzałem w lewo. Stał tam jakiś chłopak, z długim językiem. Wpatrywał się w mnie. Jego czakra była dziwnie znajoma. Mam wrażenie, że gdzieś czułem już ją i nie kojarzyła mi się dobrze. Moja intuicja mówiła mi, żebym trzymał się od niego z daleka, co postanowiłem zrobić.

Wzruszyłem ramionami i odwróciłem głowę do Sakury, która najwidoczniej próbowała od kilku minut zwrócić moją uwagę.

— Co? — spytałem oschle. Widziałem, jak różowo włosa wzdrygnęła.

— Musimy iść po zwój — odpowiedziała. Przytaknąłem.

Poszliśmy do Sasuke, który odebrał już zwój ziemi. Ruszyliśmy do naszego wejścia. Stanęliśmy przed nim i czekaliśmy, aż jeden z shinobi nas wpuści. Stało się to po chwili.  


--------------------

Poprawiony

Nie poddam się (Wolno Pisane)Where stories live. Discover now