Rozdział 2

444 38 3
                                    

Postanowiłam pośpieszyć do domu, ponieważ byłam już porządnie głodna. Zatrzymałam się przed pasami w oczekiwaniu na zielone. Zauważyłam, jak jacyś motocykliści przejeżdżają. Gdy nagle nawiązałam kontakt wzrokowy z jednym z nich. Jechał z tyłu i zamiast w drogę wpatrywał się we mnie intensywnym wzrokiem i z kuszącym uśmiechem. Miał rude charakterystyczne włosy i ciemne oczy, a na sobie czarną skórzaną kurtkę. Z tyłu skóry widniał czerwony smok. Utrzymałam z nim kontakt przez 5 sekund. Mknął na swojej maszynie bardzo szybko. Wariat. Żeby tylko nic mu się nie stało... Czekaj... JeWoo... Ogarnij się. Potrząsnęłam głową i spojrzałam przed siebie. Było zielone. Szybko przeszłam całą trasę do domu. Odgrzałam mój „obiad" (czyt. Zupkę chińską) i wyjęłam książkę, której nie było mi dane dokończyć. W zupełnej ciszy i spokoju spędziłam tak cały wieczór. 

~Poranek~
Obudził mnie drażniący dźwięk budzika. Do szkoły. Westchnęłam smutno. Miałam dzisiaj 6 lekcji, a po lekcjach do mojej nowej pracy. Jin wydaje się miłym człowieczkiem, więc chyba nie będzie zaraz aż taki zły dzień. Nie?

Zdążyłam wyrobić się w 20 minut i pomknęłam do szkoły. Gdy już weszłam, do budynku okazało się, że byłam spóźniona. Ale jak to? Weszłam do klasy, przywitałam się cicho i przeprosiłam za spóźnienie. Chyba za wolno szłam. Usiadłam z tyłu tam, gdzie moje miejsce, ale okazało się, że już ktoś tam siedział. Rudowłosy chłopak. Starając się, unikać jego wzroku usiadłam koło niego. 

-Siemka. Bolało, jak spadałaś z nieba?- Zagadnął do mnie, żując gumę.

-...em...nie wiem...- Bezmyślnie odpowiedziałam na jego głupie pytanie.
Ten tylko się zaśmiał. Zaczęłam się rozpakowywać i zapisywać temat. Ciemnooki pewnie nawet nie pomyślał, by wyciągnąć zeszyt. Cały czas natarczywie się we mnie wpatrywał. Denerwowało mnie to i czułam się nieswojo. Czemu muszę mieć taki głupi charakter?

-Jestem Park Jimin. Mów mi Jimiś albo Chim Chim. Zależy, jak wolisz.- Przedstawił się z miną „teraz twoja kolej".

-Je Woo Choi.- Odpowiedziałam zarumieniona. Nie jestem przyzwyczajona do rozmów z ludźmi takiego pokroju.

-Pewnie zdziwiłaś się, czemu tu jestem. Wyrzucili mnie z takiej jednej szkoły i tera przeniosłem się tu. Będę twoim sąsiadem w ławce.- Powiedział, uśmiechając się. Boże jak on dużo gada. Takiego „długiego" monologu nigdy nie powiedziałam. 
Chłopak popatrzył na mnie i zdziwił się. 

-Czemu nic nie mówisz?- Spytał.

-Bo...się...e...tak jakoś.- Przecież nie powiem mu, że się wstydzę. Masakra. Czemu tak się dzieje?

Jimin do końca lekcji mówił cały czas. Dowiedziałam się chyba całej jego biografii. Jak można tak dużo gadać? Wydaje się miły, otwarty, ale za dużo gada. Chyba nie lubi niezręcznych ciszy, które mimowolnie wywołuję. Sądzę, że jeszcze kilka lekcji i już się ode mnie „odwali". Bardzo się pomyliłam. Szedł teraz ze mną do mojej pracy. Przyczepił się jak rzep. 

-O której kończysz?- Spytał. 

-Wtedy kiedy zarobie wystarczająco.- Odpowiedziałam już trochę bardziej otwarta. W końcu spędziłam z nim cały dzień.

-A to będę, jak załatwię swoje interesy. Papa- Powiedział i pomachał mi na pożegnanie. Dziwny człowiek. Uśmiechnęłam się pod nosem.

Smok |Jimin|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz