Rozdział III

1.4K 131 17
                                    

[Do tego rozdziału załączone zostało magiczne zdjęcie. Przedstawia ono byłego dyrektora Hogwartu – Armanda Dippeta.

Jest tym typem staruszka, który wygląda na umierającego. Jakby był już jedną nogą w grobie, a drugą kurczowo trzymał się życia. Uczniowie rzadko go widywali bez tego charakterystycznego odzienia głowy – czapki z futra peruwiańskich norek. Dyrektor dzięki temu maskował swoją łysinę, tak jak na tym zdjęciu. Z jego niegdyś majestatycznej brody zostało tylko parę kłębków włosów. Mężczyzna siedzi za biurkiem, najwidoczniej sprawdza jakieś papiery. Twarz oświetla mu skromna świeczka ustawiona na krańcu prawej części stołu. Od czasu do czasu łapie kieliszek i pije jakiś niezidentyfikowany trunek.

Pomimo swojego wyglądu jego brązowe oczy lśnią dziko w półmroku pomieszczenia. Ciemne szaty dodają mu wręcz złowieszczego wyglądu. Nie ma wątpliwości, że surowość tego dyrektora została oddana w pełni tego słowa znaczeniu.]

Queenie została przydzielona do Slytherinu. Nie byłam zaskoczona. Nawet tym, że bez wahania usiadła naprzeciwko mnie. Próbowała mi dyskretnie pokazać Fleamonta, ale jej cichy śmiech wszystko zepsuł. Kiwałam tylko głową, kiedy opowiadała mi coraz to nowsze historie. Była świątynią wiedzy. A raczej ploteczek. Pani Rookwood podobno była taka sama – nikt nie mógł się uchronić przed jej ciętym językiem.

Co jakiś czas zerkałam na siedzącego obok mnie Toma. Wyglądał jak te figury woskowe w tym przebrzydłym muzeum mugolskim! Tylko raz przyjaciele zmusili mnie do pójścia tam – dla zabawy. Ależ on był wściekły! Nadal pamiętam jego złowrogie syki skierowane do mnie, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie rozumiałam. Musiałam później słuchać jego dwugodzinnej tyrady na tematy dobrze mi znane. Nigdy mnie fizycznie nie ukarał. Przy mnie starał się hamować, chociaż byłam świadkiem jego uczestnictwa w torturach. Zaskoczeni? Zanim zaczął wariować, miał w sobie tę finezję. Nie lubił na przykład krzyków swoich ofiar. Uważał, że nie ma w tym zabawy, bo jak ktoś już krzyczy to zawsze monotonnie i w jednej tonacji. Wolał za to obserwować lejącą się krew. Czy to lecącą z przecięcia na policzku czy z rozerwanej nogi.

W każdym razie nic tego wieczora nie zjadł. Patrzył się tylko przenikliwie na innych uczniów. Nie odzywał się także do nikogo, zresztą nikt się do tego nie kwapił. Był wynaturzeniem. Nawet Queenie powstrzymała się od zagadania do niego, a wyglądała na taką, co nie boi się nikogo. Automatycznie wykluczyliśmy go z naszej małej społeczności. Może ja trochę się przed tym wzbroniłam, ale przecież nie mogłabym wyjść z szeregu. To byłoby towarzyskim samobójstwem. W innej rzeczywistości - ja, jako bohaterka ckliwego romansu, sprzeciwiłabym się temu i jako jedyna zaprzyjaźniłabym się z nim. Pewnie jakiś zły ślizgon zaatakowałby mnie za to, a mój książę na białym koniu uratowałby mnie przed spetryfikowaniem. Tylko nie widziałam w tym żadnego sensu. Ryzykować reputację dla nieznajomego? A w życiu. Już jako dziecko wiedziałam, że niektórych zasad trzeba było przestrzegać.

W końcu dyrektor raczył wygłosić mowę powitalną. Przy wyjściu z pociągu starsi uczniowie uprzedzili nas, że zawsze czekał na środek uczty, by sprawdzić, czy uczniowie są posłuszni. Uważał, że najważniejsza jest dyscyplina, obowiązki, a dopiero potem nauka. Mimo, że Dumbledore był w przyszłości moim naturalnym wrogiem to cieszę się, że zastąpił starego Dippeta.

- Witajcie młodzi i starzy. Nowoprzybyli i Ci, którzy są już tu szmat czasu. Nazywam się Armando Dippet i jestem waszym dyrektorem – jego głos brzmiał słabo. Musiał się wspomagać różdżką, bo inaczej na pewno byśmy go nie usłyszeli. – Witam was w Hogwarcie i mam nadzieję, że wyniesiecie dużo pożytecznego z tych siedmiu lat nauki. Dziękuję.

Usiadł niezgrabnie na siedzeniu i wzniósł za nas toast. Podążyliśmy za jego przykładem, ale raczej mechanicznie. Upiłam łyk wody, myśląc, że lepszy byłby Merejski szampan. Pozwalano nam w towarzystwie pić kieliszek lub dwa. Nieraz widziałam jak jakaś dwunastolatka wypiła stanowczo za dużo i starała się to zatuszować. Teraz to nawet czystokrwistym odebrano by dzieci za taki skandal. Wtedy to było normalne.

Jego słabość II A Tom Riddle StoryWo Geschichten leben. Entdecke jetzt