24. Musisz pozwolić mu odejść

8.4K 890 162
                                    

Patrzałem na niego. Jego postawa wskazywała na pewność, ciało miał rozluźnione, a na ustach gościł uśmiech. Wahałem się. Z jednej strony chciałem tego, jednak z drugiej... Bałem się, po prostu się bałem. On był tak bardzo delikatny, postrzegałem go jako najpiękniejszą porcelanę, jednak tak kruchą, że najmniejszy dotyk mógłby ją zniszczy. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Kiedy jego nogi natknęły się na róż materaca, Nat obrócił się i zwinnym ruchem położył mnie na łóżku. (Nat na górze? What?! -Dop.Aut) Otworzyłem szerzej oczy jak i usta. Usiadłem w rozkroku przy krawędzi materaca. Młodszy ostrożnie uklęknął na materacu między moimi nogami.

-Kiedy spotkałem cię po raz pierwszy, nawet przez chwilę nie pomyślałem, że będziesz dla mnie tak cholernie ważny. Czując twoją twarz nie wiedziałem, że to twoją twarz będę zawsze widzieć w snach, gdy zasnę. Że każda chwila spędzona z tobą będzie należała do najlepszych chwil spędzonych w moim życiu. A rozmawiając z tobą, nie wiedziałem, że twój głos będzie moim ulubionym dźwiękiem. - powiedział i zaczął jeździć ręką po moim torsie. Po chwili ściągnął mi t-shirt. Siedziałem oniemiały.

"Masz przed sobą chętnego Nata! Człowieku ty jesteś normalny?! Na mózg ci padło czy cię wykastrowali?! Rusz się chuju do roboty, chodź lepiej weź chuja do roboty!"

Krzyczał głos w mojej głowie. To chyba powinno być na odwrót? On powinien mnie od tego odciągać. Zaczął obdarowywać mój tors pocałunkami. W końcu odzyskałem czucie w ciele. Jedną rękę włożyłem pod jego koszulkę i zacząłem miziać go po plecach. Drugą dłoń położyłem na jego pośladku. W pozycji, w której się znajdowaliśmy, Nat był wyższy ode mnie. Odchyliłem się do tyłu kładąc się na łóżku, a białowłosy upadł na mnie. Obiema dłońmi złapałem jego twarz, kiedy podniósł się na łokciach i pocałowałem go namiętnie. Pocałunek przerodził się w bardziej namiętny, zachłanny. Kąsałem zębami jego wargę. Moja głowa leżała między rękami białowłosego, a jego dłonie miałem wplątane we włosy. Moje ręce męczyły się przez kilka chwili z zamkiem od spodni chłopaka, aby po chwili zsunąć je. Palcami zahaczyłem o gumkę jego bokserek.

-Tak bardzo cię kocham, kochanie. - powiedziałem w jego wargi.

-Ja ciebie też. - odpowiedział. Położyłem dłoń na jego biodrach pod materiałem bielizny i potarłem je w uspakajającym geście. Już miałem je ściągną, kiedy rozbrzmiało nachalne walenie w drzwi.

-Nat! Nat! - usłyszałem krzyk Alexa. "Zabije go, obiecuję." -warknąłem w myślach. Białowłosy jęknął cierpiętniczo. Wstał, zapiał swoje spodnie wcześniej je podciągając.

-Jak wyglądam? - zapytał.

-Jak po ostrym seksie. - prychnąłem żartobliwie. Nat zarumienił się na moje słowa.

-Zaraz wracam. - powiedział i wyszedł. Szybko ubrałem się i ogarnąłem jako tako. Ruszyłem w ślad za białowłosym.

* * *

-Nat! Otwieraj drzwi! - krzyczał Alex waląc pięścią w drzwi. Otworzyłem je z rozmachem.

-Czego?! - krzyknąłem zły. Nie dość, że czereśniowowłosy przerwał mi i Loganowi, to jeszcze zrobił aferę na całe osiedle.

-Boże, Nat nie strasz mnie tak! - powiedział i od razu przygarnął mnie do uścisku. Uniosłem brwi zdziwiony. - Jest tu?

-Kto? - zapytałem.

-Louis.

-Tak . - odpowiedziałem od razu.

-Musimy uciekać, Nat. Ty nie wiesz kim on jest, to tak na prawdę Logan Eros ten poszukiwany zbieg. - moja twarz zapewne wyrażała przepierzenie. Czułem jak serce uderza o moje żebra jakby chciało się wydostać, a kolana stały się miękkie jak z waty.

-C-co ty gadasz, Alex? Louis nie jest żadnym mordercom! - pokręciłem nerwowo głową.

-Nat zaufaj mi. Jesteś w niebezpieczeństwie! - złapał mnie za rękę. Nabrałem powietrza w płuca. "Co teraz? Co teraz?" -myślałem. Zebrałem swoje siły i pociągnąłem Alexa do środka, zamknąłem za nim drzwi, które zaraz zakluczyłem. - Co ty wyprawiasz? - zapytał spanikowany.

-Logan! - krzyknąłem panikując coraz bardziej.

-Już jestem. - usłyszałem spokojny głos starszego.

-Nie zbliżaj się! - krzyknął przerażony Alex. Po chili usłyszałem jedynie dźwięki szarpaniny. Nie wiedziałem co się dzieje. - Puszczaj!

-Spokój, debilu! - warknął Logan.

-Zostaw mnie!

-Nie szarp się! - byłem przerażony. Pewien byłem, że w tym momencie się biją, jednak nic nie mogłem zrobić. Byłem bezradny.

* * *

-Uspokójcie się! - Nat praktycznie wrzasnął. Oderwałem wzrok od czereśniowowłosego, który leżał pode mną w wyniku szarpaniny. Nathaniel stał przy drzwiach, cały się trząsł, a jego oczy zachodziły łzami. Podniosłem się i podszedłem do niego. Przytuliłem go do swojej klatki piersiowej jedną ręką obejmując go w pasie, a drugą głaskając uspokajająco jego włosy.

-Szzzz. Już jest dobrze. Spokojnie. - szeptałem do jego ucha. Spojrzałem na zaskoczonego Alexa i zmroziłem go wzrokiem, który mógłby zabijać. - Wstań z tej podłogi wreszcie i usiądź na kanapie. - warknąłem. Oniemiały, z szeroko otwartymi oczami spełnił moje polecenie i zajął miejsce na jednym z mebli. Podszedłem z Nathanielem do drugiej kanapy i usiadłem na niej. Białowłosy wciąż był przytulony do mnie i przypominał koale.

-Co mu zrobiłeś? - warknął w moją stronę.

-Komu i co miałbym zrobić? - zapytałem nieprzyjemnym głosem powstrzymując się od warknięcia. Nie chciałem jeszcze bardziej denerwować Nata.

-Nie graj głupa. Coś ty zrobił Natowi, że tak się zachowuje?! - krzyknął. Białowłosy spiął się w moich ramionach. Miałem ochotę zabić Alexa w tym momencie.

-Nic mu nie zrobiłem, nawet nie wiem skąd wziąłeś takie podejrzenia. - czereśniowowłosy otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć kiedy nagle odezwał się Nat.

-Kocham Logana. Od początku wiedziałem, że tu jest, tak samo jak wiedziałem kim jest naprawdę. Nie zmusza mnie do niczego. Nie krzywdzi. Nie udaje. - mówił podnosząc głowę.

-Nat, przecież to zabójca! - krzyknął.

-Były zabójca. - powiedziałem. Alex parsknął z pogardą na moje słowa. Był jak każdy inny człowiek, szedł za tłumem i niem miał własnego zdania. Prychnąłem w myślach, nie był Natem.

-Wezwałeś policje? - zapytał białowłosy.

-Jeszcze nie. - odpowiedział.

-Proszę cię nie rób tego. - poprosił cicho. - Jeśli cokolwiek do mnie czujesz.... błagam nie rób tego. Ja kocham Logana i będę kochać nieważne co zrobi. - "Naprawdę? Nawet jeśli dowiesz się kim był ognistowłosy zabójca?" -zapytałem siebie w myślach.

-Nat...

-Nie, Alex. - przerwał mu. - Jesteśmy przyjaciółmi i to się nigdy nie zmieni.... jednak jeśli powiesz komukolwiek, że tutaj ukrywa się Logan... to wtedy cię znienawidzę. - powiedział. Niepewnie dobiera słowa, a jego głosy był strasznie cichy.

-Zależy mi na twoim dobru. - jęknął Alex.

-Ale zgłaszając mnie dbasz o siebie czy o Nata? - zapytałem. Spojrzał mi w oczy. Niepewność biła z jego oczu. Był zagubiony nie wiedział co ma zrobić.

-Jeśli kogoś kochasz musisz pozwolić mu odejść. - Alex zacisnął szczękę na słowa białowłosego.

--------------------------------

Wróciłam od lekarza... tydzień w domu. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać.

Ktoś się spodziewał takiej akcji?

Zobacz echo moich słówWhere stories live. Discover now