Rozdział 1

201 7 2
                                    

     -10:10 heh ta godzina mnie prześladuje od BARDZO dawna… -powiedziałem do siebie jeszcze lekko zaspanym głosem.

Wstałem i poszedłem do łazienki, szybki prysznic, myje zęby, czeszę włosy i takie inne rutynowe poranne czynności. Lecz… coś mi nie daje spokoju…

-Albo ktoś… -pomyślałem słysząc dudnienie do moich drzwi. Otworzyłem je i już miałem drzeć mordę na kogoś kto tak bezczelnie walił mi w drzwi… ale ku mojemu zdziwieniu stał za nimi mój kumpel z pracy.

     -Stary co ty tu robisz? -zapytałem lekko zdenerwowany.

-Muszę ci coś powiedzieć. Mogę wejść? To jest bardzo ważne i dla ciebie jako nowego w firmie powinno być to istotne. -powiedział z tak poważnym wyrazem twarzy, że aż skręciło mnie od środka.

-Pewnie, że możesz wejść. -poprowadziłem gościa do salonu.

-No więc ty nadal nie poznałeś naszego “prawdziwego szefa” co nie młody?

-No tak ale do przejdź do rzeczy.

-Szef twierdzi, że skądś Cię zna, ale skąd tego nie powiedział… podobno to sprawa osobista. -powiedział Arek (bo tak miał na imię ten mój kolega z pracy).

-Zaraz? Co?! Niby on mnie zna??? Skąd?! Czemu ja w takim razie nie znam jego?! -wstałem i zacząłem zadawać pytania, na które i tak nie dostanę odpowiedzi.

-Easy młody opanuj emocje wiem co teraz czujesz, ale ten nasz szef nie jest takim zwykłym pierwszym lepszym prezesem tak wielkiej korporacji, jeżeli ON zna ciebie to masz przejebane… tyle tylko wiem z doświadczenia z naszym guru. -powiedział z równie poważną miną z którą tu przyszedł.

-Kurwa. Przecież ja po wypadku NICZEGO ani NIKOGO nie pamiętam, więc może z tym naszym szefem jest tak samo po prostu go nie pamiętam i ciężko będzie mi go sobie przypomnieć. -powiedziałem z przerażeniem w głosie. Arek wiedział o czym mówię, bo po wypadku jego pierwszego spotkałem i to on postawił moje życie na nogi.

-Rozumiem cię Jeff, ale może lepiej będzie jak osobiście poznasz naszego szefa?- odpowiedział zwracając się do mnie po imieniu. Po krótkiej ciszy odpowiedziałem:

-Może i tak będzie lepiej, ale teraz proszę cię zostaw mnie samego, chcę to jeszcze raz dokładnie przeanalizować.

-Spoko i tak muszę już spadać, jestem umówiony z dziewczyną. Trzymaj się i nie zrób niczego głupiego młody. -powiedział na odchodne. Parę minut po tej rozmowie wyszedłem na świeże powietrze, mieszkam na przedmieściach na skraju lasu, więc postanowiłem, że pójdę w głąb lasu.

-Cisza i ten zimny wiatr dobrze mi zrobią. -powiedziałem sam do siebie. Ehhhh~ zimno jak na lipiec, ale sorry taki mamy klimat. Heh. I tak chodząc bez celu przez prawie cały dzień. Próby przypomnienia sobie CZEGOKOLWIEK kończyły się niczym inny niż tylko moim rozczarowaniem z samego siebie.

-Niczego nie wymyślę, wracam do domu. -znowu gadam do siebie.

     Wracają spostrzegłem, że po moim domem ktoś stał. Dwóch, wysokich mężczyzn ubranych w… zaraz w garniturach??? Przyczaiłem się i czekałem na to co zrobią, ale oni po paru sekundach wsiedli do czarnego auta z przyciemnianymi szybami i odjechali. Poczekałem jeszcze chwilę i szybko poszedłem w stronę domu. Po wejściu do domu powiedziałem znów do siebie:

-Zaraz co oni mogli chcieć ode mnie, bo zakładam, że oni do mnie przyszli… ale po jakiego chuja?

#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#_#

Ok to narazie tyle *-* piszcie czy wam się podobało i do usłyszenia. ;P

Mój szef...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz