28

19.4K 842 127
                                    

Wczoraj Shawn odwiózł mnie do domu, po tym, jak w końcu nie udało mi się porozmawiać z siostrą. Kiedy wyprosiła z sali swojego męża, miałam nadzieję, że gdy ja w końcu zebrałam się na to, aby to zrobić, ona również będzie chciała. Niestety nie chciała widzieć już nikogo, a kiedy zrobiło się całkiem późno, wróciłam do domu, chociaż Chris siedział w poczekalni całą noc. Nie dziwię mu się, bardzo to przeżywał i martwił się.

Trudno w takiej sytuacji cieszyć się z czegokolwiek, ale nie będę ukrywała, że to, że Shawn zachował się tak wobec mnie nie sprawiło mi przyjemności. Zachował się tak, jakby sytuacja sprzed kilku dni nie miała miejsca. Nie wiem jak nazwać 'to' pomiędzy nami, ale nie wiem też, czy trzeba to nazywać.

Idę dziś na zajęcia, które kończą się o pierwszej, a moja siostra dostaje pierwszą chemię o drugiej. Muszę przy niej być, choćby nie wiem co. Na całe szczęście udało mi się ubłagać szefa, o kilka dni wolnego. Wiem, że tych dni wolnych potrzebuję o wiele więcej, ale nie wiedziałam jak to pogodzić. Nie mogłam rzucić pracy, bo nie będę miała z czego żyć. Nie mogę rzucić studiów, bo nie będę miała z czego żyć w przyszłości. Nie wiem jak to połączę, ale wiem, że muszę coś wymyślić.

Wchodzę na uczelnię i już wiem, że będzie to długi dzień. Nie spałam całą noc, myśląc o siostrze, wyszukując w internecie informacje na temat jej choroby, co tylko pogorszyło sprawę. Równie dobrze mogłam wcale tu nie przychodzić, bo nic nie zajmie mojego umysłu bardziej niż to co do tej pory.

Usiadłam na ławce pod ścianą, opierając łokcie na kolanach i podpierając głowę dłońmi. Zamknęłam oczy, siedząc tak bez ruchu.

Nagle poczułam na mojej brodzie czyjąś dłoń, unoszącą ją.

Otworzyłam oczy i zauważyłam przed sobą kucającego przede mną Mendesa. Uśmiechnął się delikatnie, patrząc mi w oczy.

Od razu przytuliłam go, co on odwzajemnił. Jego obydwie dłonie znalazły się na moich plecach, mocno mnie obejmując. Po tym, usiadł obok mnie, stykając się swoim ramieniem z moim.

-Jak tam? - spytał

Wiedziałam oczywiście o co pytał.

-Kiepsko. - odparłam szczerze.

Zerknęłam na niego, a on na mnie. Po chwili sięgnęłam po swoją torbę, szukając w niej telefonu. Czułam wciąż na sobie jego wzrok, więc ponownie spojrzałam w jego stronę. Gapił się z tym swoim tradycyjnym, głupkowatym uśmieszkiem.

Szturchęłam go w ramię, każąc przestać. Zaśmiał się wtedy głośno, przez co zwrócił uwagę kilku osób na nas.

-Co? - zapytałam z irytacją.

-Nic. - odparł spokojnie i wciąż się szczerzył.

Przewróciłam oczami, kiedy w końcu udało mi się znaleźć telefon. Nacisnęłam przycisk na środku, aby sprawdzić czy nie mam żadnych powiadomień.

Trzymałam go w ręce, opierając się o ścianę i patrząc przed siebie.

-Boję się - zaczęłam. - Boję się zasnąć w nocy. Dziś tylko siedziałam z telefonem w ręce i patrzałam w sufit. Nie chcę, żeby którejś nocy obudził mnie telefon, z wiadomością, że...

Urwałam, nie chcąc nawet mówić tego na głos, wystarczy, że cały czas o tym myślę.

-Maddie - usłyszałam i poczułam jak łapie mnie za rękę. - Wiem, że na pewno nie jest ci łatwo, ale pamiętaj, że nigdzie nie jest powiedziane, że twoja siostra umrze.

Powiedział to, czego ja tak bardzo się bałam wypowiedzieć przez cały ten czas.

-Musisz żyć dalej. A na pewno nie możesz przez to zaniedbać studiów ani pracy. - zwróciłam wzrok na niego, a on uniósł kąciki ust oraz brwi. - Obiecasz mi to?

Zamknęłam oczy i pokiwałam głową, zgadzając się z nim. Miał rację, sama wiedziałam, że tak musi być. Po jego słowach łatwiej powinno być mi o tym pamiętać.

*

Po wykładach tak jak planowałam, pojechałam do Margaret. Shawn pytał czy ma pojechać ze mną. Nie chcę zawracać mu głowy moimi rodzinnymi problemami, więc nie pozwoliłam mu na to.

Od razu udałam się na drugie piętro, gdzie na korytarzu zastałam Christophera. Siedział oparty o ścianę z założonymi na piersiach rękami. Miał przymknięte oczy, ale nie umiałam powiedzieć czy spał.

Podeszłam do niego i lekko szturchnęłam, na co szybko się ocknął.

-Cześć, co z nią? - spytałam od razu. - Jak się trzyma?

Rozejrzał się i przetarł oczy, zdejmując okulary.

-Nie wiem - powiedział i po chwili kaszlnął. - nie byłem u niej od wczoraj.

Usiadłam na krześle obok niego, kładąc torbę na kolejnym.

Minęło trochę czasu, kiedy pielęgniarka weszła do sali osiemnaście, czyli tej w której znajdowała się Margaret.

Po jakimś czasie zauważyliśmy blondynkę na wózku, z kroplówką przypiętą do welflonu na przedramieniu. Za nią stała ta sama pielęgniarka, poprawiająca coś przy zawieszonych torebkach z płynem na stojaku. Maggie spojrzała na nas, uśmiechając się blado.

-Maddie, chodź ze mną. - wyciągnęła rękę w moją stronę, po chwili zwracając się do kobiety za nią. - Może tak?

Pokiwała przyjaźnie głową.

Wstałam od razu i chwyciłam jej wyciągniętą dłoń.

Szłyśmy w ciszy, aż do całkiem dużego pomieszczenia. Było tam około piętnastu foteli ze stojakami na kroplówki przy każdym. Dwie osoby siedziały tam, dostając już chemioterapie.

Moja siostra usiadła na pierwszym z brzegu fotelu, czekając na lekarza. Gdy ten przyszedł, wszystko dokładnie jej wytłumaczył. Mówił, że to pierwszy raz, więc może czuć osłabienie, zawroty głowy czy nudności. Podłączył odpowiednią dawkę chemioterapii i poszedł sobie. Dostawiłam krzesło na przeciwko mojej siostry.

-I jak się czujesz? - spytałam, chociaż mogłam domyślić się odpowiedzi.

-Sama nie wiem. - usłyszałam. - Nie wiem jak mam się teraz czuć.

Spuściłam wzrok. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, o czym z nią rozmawiać, ani jak się zachowywać.

-Maddie - powiedziała stanowczo, tak jak to robiła jak byłyśmy młodsze, więc spojrzałam na nią. - Ja nie umieram, rozumiesz? Jestem tylko bardzo chora, ale wyjdę z tego. Nie zostawię cię samej, nie mam takiego zamiaru.

Poczułam jak moje oczy robią się szkliste, więc zaczęłam intensywnie mrugać, patrząc w górę.

Złapała obie moje dłonie i spojrzała mi prosto w oczy.

-Nie masz płakać, nie masz się martwić i nie masz zawalić szkoły, jasne? - mówiła stanowczo. - Zanim się obejrzysz będę u ciebie na naszym babskim wieczorze.

Uśmiechnęłam się, podczas gdy z mojego policzka spłynęła jedna łza. Maggie starła ją szybko, przytulając mnie mocno. Sama zaraz pociągnęła nosem i wytarła twarz, ale udałam, że tego nie widzę.

Nie płakać, nie martwić się, nie myśleć o tym - jasne, to bardzo proste. Teoretycznie.

-------------------------




Daddy, I'm a bad girl. / shawn mendes fanfictionWhere stories live. Discover now