Rozdział XV

4K 219 8
                                    


Zgryzłam zażenowana wargę, przewracając wzrok w przeciwną stronę. Nie miałam jakiekolwiek ochoty na kłótnię, a ta dziewczyna się wręcz o to prosiła. Jej mina mówiła sama za siebie, nie byłam przez nią mile widziana. Westchnęłam, gdy po raz setny w tym momencie przyłapałam się na poprawianiu włosów. Czy ja na prawdę się tym stresuję? Rany, to prawdopodobnie tylko dziewczyna Hemmings'a, nic więcej. A tym bardziej, przecież obok mnie jest Michael. W sumie to słabe to pocieszenie, ale lepsze niż żadne. Ponownie przewróciłam wzrok na dziewczynę.

Szczupła, niska, figura klepsydry bądź gruszy. Kolor jej oczu, można rozpoznać z daleka. Posiadała ciemne, zielone oczy i blond, falowane włosy do ramion, które nie powiem, pasowały jej wyśmienicie. Spuściłam oczy na końcówki butów.

Przynajmniej charakter w przeciwieństwie do mnie ma żałosny. Chyba. A przynajmniej mam nadzieję.

Na wstępie zrobiła maślane oczy do Michaela, i ścięła wzrokiem moją pewność siebie, która i tak była minimalna. Pociągnęłam nosem i ponownie wróciłam wzrokiem do Lucasa i blondynki.

-Unity, poznaj moją dziewczynę, Lue. -pierwszy odezwał się Hemming's, czyli dobrze obstawiałam. Wymusiłam się na słaby uśmiech, który musiał wyglądać tak żałośnie, że aż sama skarciłam się w myślach. Po raz kolejny poprawiłam włosy, aby przynajmniej minimalnie dorównywać Lue.

Nawet imię ma ładniejsze.

I nie tylko imię.

Dziewczyna posiadała pokaźny biust, a piękne duże oczy zdobiły długie, grube i gęste rzęsy. Zaczęłam wycierać spocone dłonie o tylne kieszenie jeansów.

Z wyglądu, przypominała miłą osobę, ale czy taka jest? 

Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, podając mi dłoń, nie potrafiłam odciągnąć ślepi od jej wisiorka. 

Na końcu długiego łańcuszka, widniała biała postura kobiety, w czarnym tle. Oczywiście, było to wszystko oprawione w kształcie elipsy. Wokół całego obiektu, była czarna oprawa przypominająca kształt przeplatanki w kolorze białym.

Po krótkiej pogawędce, ruszyliśmy w czwórkę do najbliższych siedzisk. Rozsiadłam się na krześle, dając upust obolałym mięśniom.Westchnęłam cicho, gdy do moich nozdrzy dostał się zapach świeżo zalanej kawy.Jeszcze nigdy kawa nie pachniała tak dobrze..

Wręcz ciekła mi ślinka na myśl o kawie.Według mnie, nie ma nic lepszego niż kubek tego niebiańskiego nektaru.Zaczęłam się rozglądać poszukując upragnionego napoju.Mój wzrok spoczął na wysokim szatynie, moczącym wargi w kubku, wypełnionym po same brzegi kawą.Gdy chłopak zauważył, że się mu przyglądam, prędko przewróciłam wzrok na pijącego Calum'a.Chcąc nie chcąc, zaschło mi w ustach, przez co musiałam wyglądać prze komicznie przyglądając się wszystkim osobom, bez wyjątku, które właśnie w tej chwili cokolwiek pili.

Po chwili, pewna kobieta odsłoniła wielki dzban, wypełnionym kawą.Byłam pewna, że w tej chwili oczy, zaczęły mi się świecić. 

Szturchnęłam siedzącego obok mnie Michaela w ramię.

-Gdzie trzymacie kubki?-zmrużyłam oczy przyglądając się niebieskowłosemu.

Wskazał mi gestem dłoni dokładne położenie upragnionego przedmiotu.Zeskoczyłam z drewnianego taboretu i ruszyłam w wyznaczonym kierunku.Wyjęłam pierwsze, lepsze naczynie, i nalałam czym prędzej napoju do kubka.

Po chwili delektowania się kawą, usłyszałam warkot silników.Ktoś musiał przyjechać.Wyjrzałam przez okno, i ukazały mi się dwie pary samochodów.

Ciekawe, kto to jest..

Kolejny rozdział! Przepraszam że długo czekaliście, ale ten tydzień miałam kompletnie zawalony nauką.Tak czy inaczej już jest, dlatego proszę o:

-Gwiazdki

-Komentarze 

                                                                                                                                                                  By.Olka19071


Porwana przez bestie//L.HemmingsWhere stories live. Discover now