Rozdział 2

315 42 5
                                    


W szkole zachowuję się raczej normalnie. Staram się wczuwać w rozmowy z chłopakami ale ostatnio jestem w tyle i mam zaległości z ich imprezami i dziewczynami, z którymi byli. Proponują domówkę u kogoś z trzeciej klasy, a ja tylko wzruszam ramionami i mamroczę pod nosem, że będę. Nie mam na to za bardzo ochoty ale muszę się zgodzić. Nie kręci mnie jednak całowanie się z płcią przeciwną ani tym bardziej posuwanie się dalej. Wychowałem się w bardzo wierzącej rodzinie i od małego uczyłem się o „normalnej” rodzinie, a teraz gdy sam nie wiem czego, a raczej kogo, pragnę, jest mi z tym ciężko. U nas w domu nie było mowy o jakichkolwiek "odstępstwach od normy".

Wracam do domu i nie chce mi się z nikim rozmawiać. Zamykam się w swoim pokoju i padam na łóżko. Zamykam oczy zmęczony, a w głowie pojawia mi się obraz wysokiego blondyna z wczorajszej nocy. Sam nie wiem co mam o tym myśleć. Jestem ciekaw co chłopak miał w planach, a z drugiej strony trochę się boję.

Jest dopiero po północy, gdy wychodzę z mieszkania. Współlokatorzy już nie pytają, wiedzą, że potrzebuję trochę swobody. Nie wiem czy to dobry pomysł i nie wiem jak to się skończy ale wolę o tym nie myśleć, gdy zmierzam do parku, w której wczoraj poznałem Evena. Siadam na ławce i mam cichą nadzieję, ze jednak się pojawi. Wyciągam telefon z kieszeni i odpisuję Jonasowi, a gdy chowam go, moim oczom ukazuje się nie kto inny jak blondyn. Uśmiecha się do mnie lekko, a ja tylko patrzę na niego. Kolejny raz jest tylko w samej kurtce i poważnie się zastanawiam co jest z nim nie tak.

-Cześć -mówi -zabiorę cię dzisiaj w jedno miejsce, obiecuję, że ci się spodoba. Gotowy? -patrzy na mnie z tym nieznikającym uśmiechem.

-Jasne -odpowiadam i idę za nim. Nie zastanawiam się nad tym. Nie ma nad czym.

Idziemy w ciszy, która powoli zaczyna mnie przytłaczać ale wierzę, że  później atmosfera się rozluźni.

Dochodzimy do osiedla, które jest budowane niedaleko centrum i chłopak bez chwili zawahania przechodzi przez ogrodzenie i wchodzi na ten teren. Stoję tam chwilę i patrzę osłupiały.

-Będziesz tam tak stał? Chodź -mówi, a ja wzruszam ramionami i niezdarnie robię to co on przed chwilą.

Znajdujemy się tutaj sami, nie licząc ochroniarza, i idziemy do jednego z wieżowców. Winda nie działa więc na wszystkie piętra wdrapujemy się po schodach. Warto było trochę się zmęczyć, bo widok z dachu jest niesamowity. Spoglądam na całe miasto i widzę piękną panoramę nocnego Oslo. Przenoszę wzrok na blondyna, który już zdążył usiąść przy krawędzi dachu. Dołączam do niego i macham nogami lecz nie patrzę w dół.

-Jestem Isak -mówię nieśmiało i wpatruję się w niego. -Nie poznałeś wczoraj mojego imienia -wzruszam ramionami i uśmiecham się nieznacznie.

Spuszczam wzrok i zakładam kaptur na głowę.  

-Powiedz mi coś o sobie Isak. Dlaczego jednak zdecydowałeś się przyjść? -chłopak pyta prosto z mostu, a ja marszczę czoło starając się znaleźć odpowiedź. 

---------------------------------------------------------
hejo,
rozdział trochę dłuższy ale postaram się jutro dodać kolejny. Mam nadzieję, że choć trochę się wam podoba i zostaniecie ze mną jeszcze trochę xx

Sleepless in OsloWhere stories live. Discover now