rozdział 11

1.6K 168 36
                                    

Wesołych świąt wielkanocnych kochani 🐣🐤 nareszcie daje wam rozdział, przepraszam za tak rzadkie ich wstawianie, ale coraz mniej mam ochotę je pisać, ten pairing chyba trochę mi się przejadl:c ale bd pisać dalej, wasze komentarze działają motywująco 😄

Jechali dość szybkim galopem oddalając się od murów zamku. Las, który otaczał królestwo, ciągnął się aż do granicy, więc spokojnie mogli zatrzymać się gdziekolwiek, byle z daleka od wioski. W niej, zapewne z samego rana, zaczną się poszukiwania "zaginionych" małżonków. Naruto trzymał ręce zaplecione wokół pasa czarnowłosego, choć gdyby mógł, najchętniej jechałby na osobnym koniu. Najlepiej na swoim. Nie... najlepiej spałby teraz we własnym łóżku. Nie chciał mieć kontaktu z Sasuke, a już szczególnie tego fizycznego. Tliła się w nim mieszanina strachu i złości, jednak ta pierwsza emocja zdawała się dominować. Gdyby nie jego ośli upór i duma, już dawno by się rozpłakał.

Jechali kilka godzin, a Naruto zaczynał się kręcić w siodle i mruczeć pod nosem jakieś obelgi w stronę, coraz bardziej zdenerwowanego, Sasuke.

- O losie, po co ja cię brałem w tę podróż... - skrzywił się Uchiha, zwalniając konia.

- Co poradzę na to, że boli mnie tyłek? To nie ty jedziesz na ledwo końcówce siodła, która wbija ci się w pośladki! - Gdyby mógł, blondyn zapewne wymachiwałby teraz rękoma, ale za bardzo bał się że spadnie. Sasuke, wzdychając, przejechał jeszcze parę metrów i zatrzymał się w miejscu, które nijak nie wyróżniało się od krajobrazu. Wysokie drzewa liściaste wyrastały w średniej od siebie odległości, a ich korony chroniły przed deszczem - na który szczęśliwie się nie zapowiadało. Prześwity pomiędzy nimi pozwalały na szczegółową obserwację nieba, które w nocy ukazywało swój czar i magię tego miejsca. Zielona trawa dawała złudne wrażenie ciepła, o którym mogło się jedynie pomarzyć, lub po prostu... zrobić ognisko.

Sasuke zeskoczył z konia, nawet nie pomagając w tej czynności blondwłosemu księciu, który niezdarnie ześlizgnął się z grzbietu zwierzęcia. Obserwował to, jak Uchicha wyjmuje prowiant z bagaży zaczepionych przy siodle konia. Nie było tego dużo. Dominowało suche jedzenie i woda. Blondyn najchętniej zjadłby teraz jakiś makaron. Niespodziewana naszła go na niego ochota, ale nie będzie narzekał przy Sasuke. Niech widzi, jaki jest męski.

Czarnowłosy uzbierał suche drewno, dziękując wszystkim znanym sobie bóstwom za to, że nie padało od kilku dni. Męczył się trochę nad rozpaleniem ogniska. Pocierał w dłoniach suche patyki, szybko obiema dłońmi zjeżdżając wzdłuż drewna.

- Sztuka polega na tym, by zrobić to dokładnie, a nie szybko, jak mogło by się wydawać. - zaczął naukowym tonem starszy. Naruto prychnął w myślach na ten przejaw wiedzy - Oczywiście musisz robić to zwinnie, bo inaczej nic z tego nie będzie... - mówił dalej, a młody książę postanawiając skorzystać z okazji, bezszelestnie zaczął wycofywać się w tył, pomiędzy drzewa, mając nadzieję, że za kilka metrów uda mu się zgubić Uchiche wśród monotonnego, roślinnego krajobrazu. Liczył, że ucieknie. Co tu dużo mówić, nigdy nie chciał być w takiej sytuacji, a tym bardziej z tym akurat mężczyzną. Zachciało mu się małżeństwa i teraz ma... Z zamyślenia wyrwała go nagła cisza. Zdał sobie sprawę że Sasuke przestał mówić, a do tego patrzy na niego z rozdziawionymi ustami. Nie myśląc za wiele zerwał się do ucieczki. W tym samym czasie starszy wstał i podążył za nim. Gonił go tylko kilka metrów, co było oczywiste przy jego naprawdę dobrej kondycji. Złapał go w ramiona i przewalił na ziemię. Usiadł na biodrach blondynka przytrzymując jego ręce, które niezdarnie próbował wyrwać z uścisku.

Po paru sekundach jednak udało mu się wślizgnąć i szybko umknął porywaczowi. Ten złapał go z kostkę ponownie go przewracając. Szamotali się tak kilka minut, aż wreszcie obaj opadli z sił. Dysząc ciężko, Sasuke podniósł się z trawy razem z mężem przewieszonym przez ramię i wrócił do miejsca w którym się zatrzymali. Naruto nie mógł się spodziewać tego, że Sasuke bezceremonialnie zrzuci go ze swojego ramienia, tak samo, jak nie mógł się spodziewać, że po szybkim przeglądzie rzeczy które wziął ze sobą, wyciągnie długi, mocny sznur i przywiąże go nim do drzewa. Szorstka kora wbijała mu się w plecy przez co wolał się za bardzo nie rzucać.

- Oszalałeś?! Rozwiąż mnie natychmiast! - krzyknął w kierunku Uchichy. Ten z kpiącym uśmieszkiem powrócił do rozpalania ogniska.

- Padło ci na mózg draniu! Na mocy praw księgi królewskiej rozkazuje ci mnie rozwiązać! - zbulwersował się nie na żarty. Starszy ściągnął brwi do siebie. Podszedł szybkim krokiem i patrząc mu groźnie w oczy wycedził:

- Ty mój drogi mężu nie masz aktualnie żadnych praw, a twoje życie zależy ode mnie. Mógłbym cię tu nawet zostawić na pastwę wilków, które ciągle gdzieś się czają. Okaż trochę wdzięczności dzieciaku. - Naruto skulił się lekko pod tym spojrzeniem i słowami które padły z ust czarnowłosego - Poza tym, nie ma takiej księgi. - dodał, tym razem bardziej rozbawiony niż zły - Księga królewska, to żeś wymyślił. - parsknął, naprawdę nie mogąc się już powstrzymywać od śmiechu. Po upieczeniu mięsa, które krótko mówiąc, ukradł z pałacowej kuchni (Choć ukradł to chyba za ciężkie oskarżenie, w końcu kuchnia była jego, zamek w sumie też, może nie tak jego, co króla Fugaku, ale on tez się liczy, a co..), mógł chwilę odpocząć.

- Chcesz trochę? Smaczne, to kaczka. - Podszedł do Naruto i podetknął mu mięso przed twarz. Młodszy od razu zaczął się wyrywać, choć jego ruchy były mocno ograniczone.

- Nie będziesz mnie karmił, jak dziecka. Sam umiem! - krzyknął. Był rozkapryszony, wiedział o tym, ale był jaki był i lubił siebie takiego. Sasuke podniósł obie ręce w obronnym geście.

- Dobrze już, dobrze, nie krzycz tak tylko, nie chcesz jeść to nie, zrozumiałem. - mruknął, po czym odłożył kawałek udka na bok. Przykrył księcia materiałem koca, sobie biorąc ten milszy w dotyku. Nie potrzebował jeszcze męczyć się z chorobami.

Chłopaka najchętniej zostawił by w lesie, ale wiedział że nie może.

Sasuke lubił usypiać pod gołym niebem. Księżyc świecił dziś mocno, gwiazdy skrzyły się na niebie, mówiąc że jutrzejszy dzień będzie ciepły. Szum wiatru i zapach palonego drewna razem, uspakajały go i jego ciągłe myśli. Wiedziony jakąś ciekawością odwrócił wzrok w stronę Naruto. Ten siedział nadal przywiązany do drzewa, rozglądał się na boki, co jakiś czas się wzdrygając.

- Boisz się. - prychnął. Dla niego mężczyzna powinien być odważny i nieustraszony. Powinien umieć coś upolować i zadbać o rodzinę. Co prawda w łóżku wolał delikatnych chłopców, albo po prostu kobiety. Naruto wydawał mu się kimś, kto powinien służyć mu w nocy, kto cieszyłby się z jego podarunków i nie wtykał nosa tam, gdzie nie trzeba. Sasuke lubił mieć paru kochanków naraz, to było dla niego bardziej ekscytujące.

Czarnowłosy miał nie tyle płytki, co czujny sen. Nauczył się tego na polowaniach. Nigdy nie wiadomo, kiedy w środku nocy jakieś zwierze nie zechce cię zaatakować. Tak też było tym razem. Obudził go najpierw cichy, później coraz donośniejszy dźwięk. Burczenie. Spojrzał na Naruto, który zaśmiał się niezręcznie i patrzył na niego przepraszająco.

- Um, chyba jednak mógłbyś mnie nakarmić.

[ZAWIESZONE] SasuNaruYaoi Książę Kraju Ognia Where stories live. Discover now