we don't talk anymore

5.8K 670 53
                                    

-Chcecie herbaty? -zapytałam wstając z sofy.
Kilka osób odpowiedziało chórem, inni zaprzeczyli. Kook jako jedyny milczał jak zaklęty.
-Chcesz coś do picia?- skierowałam pytanie wprost do niego.
Ignorował mnie patrząc w telewizor. Westchnęłam i poszłam do kuchni. Zalałam kubki i wyciągnęłam jeden dodatkowy dla Kookiego. Wzięłam je na tackę i zaniosłam do pokoju. On nawet nie spojrzał w tym kierunku. Każdy wesoło gawędził, tylko ja i on siedzieliśmy w milczeniu. Z tą różnicą, że on był wściekły, a ja cała zestresowana. Czekałam na jego najdrobniejszy ruch, chociaż ukradkowe spojrzenie. Jednak przeliczyłam się. Po pewnym czasie wszyscy zniknęli wracając do swoich pokoi. Zostałam tylko ja. Czułam się niczym bezpański pies. Nawet nie odważyłabym się wejść do tego pokoju. Nie bałam się jego wybuchu złości, po prostu nie mogłam na niego patrzeć. Jego ból był moim, ale nie mogłam się z tym pogodzić. Postanowiłam posprzątać ze stołu. Podniosłam wszystkie puste kubki. Tylko jeden został na stole. Jeden pełny kubek z podobizną Iron Mena. Jakby nie mógł wypić tej pieprznej herbaty. Traktował mnie jak powietrze, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
Czemu on nie umiał zrozumieć, że ja też cierpię?
 Wylałam już zimną herbatę do zlewu. Oprałam dłonie o blat i spuściłam ciężką głowę.
-Nie martw się- poczułam, jak ktoś klepie mnie po plecach.
Spojrzałam na zmartwioną twarz Hobiego. Pociągnęłam jedynie nosem stając prosto.
-Powiesz mi, o co poszło? Bo każdy z nas tylko podejrzewa. Nikt nie chce pytać, bo wiemy, że to delikatna sprawa.
-Ale ja nie wiem, co ja mam powiedzieć.. Bo to wszytko.. nie wiem..- mój głos pomimo walki zaczął się łamać.
-Na spokojnie, powoli.
Zjechałam na dół siadając na kuchennej podłodze, a Hobi poszedł w moje ślady. -Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz, nawet dziewczyny nie mogą wiedzieć.
-Czemu? Co my niby kurwa jakieś gorsze jesteśmy?! -wrzasnęła Mazurek, stojąca za blatem. Spojrzałam zdziwiona na dwie obrażone twarze. Vanessa miała już focha, a Mazurek...
-No więc ja i Kook pokłóciliśmy się o to, że za niedługo wyjeżdżamy. No i się wściekł..
-Gosia rozmawiajmy na poważnie, znam go już trochę i nie wierzę, że wściekł się tylko o to. Minęło tyle lat, a nie widziałem, żeby się na kogoś tak zdenerwował.
Westchnęłam.
-Nie chcę o tym mówić -szepnęłam.
- Wiesz co? W takim razie się wal. Jesteś do dupy przyjaciółką, skoro nic nam nie chcesz powiedzieć. Umieraj w samotności- oburzyła się Mazurek.
-Przespałam się z nim i on powiedział, że mnie, a ja też jego, ale nie chcę, bo za kilka tygodni wyjeżdżamy!- zaczęłam nieskładnie krzyczeć.
Otwarłam powoli oczy, a każde z nich patrzyło na mnie z nie dowierzaniem.
-Przespałaś się z nim?- krzyknęła Vanessa i Hobi równocześnie.
-Jakie wracamy kurwa?- wtórowała im Mazurek- ja nigdzie nie wracam! Zostaję na wolontariat i będę z Rapim. Nigdzie nie wracam!
-Czemu wy wszyscy ze mnie robicie najgorszą? To nie jest moja wina! Wszystkie wracamy! Musimy. Mamy cholerną maturę do napisania!
Wyszłam wściekła. Usiadłam na kanapie i patrzyłam w przestrzeń. Nie wiem ile tak siedziałam. Obok mnie pojawił się Namjoon.
-Jak coś to możesz spać z Mazurkiem, ona i tak chrapie, że nie mogę się wyspać, a ja prześpię się na kanapie- powiedział siadając obok.
 Wiedział, że teraz pokój Kooka nie był naszym. A Namjoon starał się, żebym nie czuła wyrzutów sumienia pchając go na tą maleńką kanapę, która z pewnością była dużo gorsza niż nocne jęki Mazurek.
-Wszystko słyszałam fjucie! Będziesz czegoś chciał- krzyknęła Mazurek z sąsiedniego pokoju.
-Też cię kocham słoniku!- odkrzyknął lider. Po chwili z pokoju wysunęła się jej głowa. Była niepomalowana i przebrana w piżamę w renifery.
-Sugerujesz, że jestem gruba? Chciałbyś na dobranoc dostać w ryj?- zapytała, podwijając rękawy czerwonej piżamki.
-A poza tym ja nie chcę jej w moim pokoju. Nie zasługuje na to, żeby spać ze mną w jednym łóżku. Łamaczka serc.
Nie wiedziałam, czy miała na myśli bardziej Kooka czy siebie.
-Dziękuję -powiedziałam szybko do Rap Mona -Nie trzeba, naprawdę prześpię się na kanapie. Chłopak kiwnął na to jedynie głową.
-Chodź do tatusia- powiedział, kierując się wprost na buldożer zwany także Mazurek.
Czy wszyscy mężczyźni mają fetysz na mówienie do siebie tatusiu?
-Idź sobie do Oli- powiedziała obrażona zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
Wstałam szybko od razu zmierzając do łazienki. Wszystko szło mi bardzo topornie. Moje ciało było ociężałe, a serce ważyło jeszcze więcej. Wyszłam spod prysznica otulając mokre włosy ręcznikiem. Naciągnęłam szybko piżamę. Weszłam do salonu kierując się w stronę sofy. Jednak stanęłam jak wryta, widząc dużą postać skuloną na kanapie okrytą jedynie cienkim kocem. Tak bardzo korciło mnie, żeby poprawić okrycie i pogłaskać go po głowie. Ale nie mogłam. Musiałam pozbyć się tego okropnego uczucia. Nie chciałam się zakochać. Nie chciałam cierpieć. Odwróciłam wzrok, przypominając sobie jego słowa. "Kocham cię"- tak bardzo nie nawiedziłam teraz tych słów. On musiał nienawidzić ich jeszcze bardziej. Choć bardziej to uczucie odnosiło się mojej osoby niż słowa.
-Dobranoc Kookie- szepnęłam.
Skierowałam się do jego pokoju. Położyłam na łóżku. Zamknęłam oczy i zaczęłam powoli odpływać.




 Otwarłam gwałtownie oczy, automatycznie patrząc na zegarek. Był po trzeciej w nocy. Przewracałam się z boku na bok. Nie potrafiłam zasnąć. Świadomość, że on leży na tej cholernie niewygodniej kanapie sprawiała, że nie nawidziłam się jeszcze bardziej. Przeleżałam tak godzinę. Nie mogąc zasnąć podniosłam się z łóżka i cicho wyszłam z pomieszczenia. Moją uwagę przykuła delikatna poświata wydobywająca się z jednego z pokoi. Skręciłam tam. Pchnęłam delikatnie drzwi. Suga siedział zgarbiony nad biurkiem coś notując. A na łóżku obok pochrapywał Hobie. Chłopak przy blacie nawet nie wyczuł mojej obecności. Weszłam głębiej podchodząc do niego. Spojrzał na mnie czerwonymi oczami. Jego twarz była wykończona.
-Co robisz? -zapytałam.
-Piszę tekst. Tylko nocami mam wenę.
To wyjaśniało czemu chodził wiecznie niewyspany i zmęczony. Gdy chłopcy spali, on układał nowe teksty.
-Wracaj do łóżka, przeszkadzasz mi- powiedział cicho.
-Powinieneś się przespać chociaż jedną noc porządnie- zignorowałam go siadając obok.
-Nie mogę, jutro jest ostateczny termin. Za niedługo mamy comeback. A brakuje nam jednej piosenki. Wiem, że nie jest przewodnia. Ale Bang pozwolił nam po raz pierwszy napisać piosenkę od początku do końca samodzielnie. Obiecał, że nie będzie się mieszać. Nie chcę tego spartaczyć. To pewnie pierwszy i ostatni taki raz. Uśmiechnęłam się głupkowato. To był jego najdłuższy wywód, jaki usłyszałam.
-Mam beat, ale nie mam jeszcze słów- przerwał, widząc, że nie odpowiadam- no nieważne, nie będę zanudzał..
-Zrobię ci kawy i pomogę- tym razem to ja przerwałam.
Widziałam jak podnosi ręce, aby zaprotestować.
-Nie przyjmuję odmowy.
Zabrałam puste kubki. Jeśli on będzie wypijał takie hektolitry to serce mu stanie.
-6 łyżeczek, bez cukru i mleka- powiedział odpuszczając.
Przechodząc przez salon udawałam, że nie widzę tej wielkiej kupy mięcha rozwalonej na kanapie. Czekałam grzecznie, aż woda się zagotuję. Słysząc pierwszy gwizd, od razu wyłączyłam czajnik, aby nikogo nie zbudzić. Obróciłam się w stronę dziwnego dźwięku. Zobaczyłam zaspaną Julię grzebiącą w lodówce. Nie miałam siły nawet wnikać czy lunatykuje, czy po prostu jest workiem bez dna i je piątą już dziś kolację. Porwałam dwa kubki i skierowałam się do pokoju. Postawiłam je na wolnym skrawku biurka.
Chciałam coś powiedzieć, jednak widząc zacięcie, z jakim pisze słowa na kartce, zamknęłam buzię. Wiedziałam, że pisarzowi się nie przerywa, gdy ma wenę. Grzecznie czekając, aż skończy, przyglądałam się kartkom na biurku.
-Mogę?- zapytałam, wskazując na kartkę, która przykuła moją uwagę. On poderwał wzrok na kilka sekund i tylko skinął głową, wracając do poprzedniej czynności. Napis na górze kartki sprawił, że szeroko otwarłam oczy.
-Czy to jest to "First Love"?- zapytałam, patrząc z namaszczeniem na skrawek papieru. Spojrzał na to, co trzymałam w ręce.
-Tak. Tylko to jest kompletny oryginał, bez poprawek producenta. Blask w moich oczach rozjaśnił pokój. Pochłaniałam linijkę za linijką. Rzeczywiście, słowa różniły się od tych w piosence, nie aż tak bardzo, ale z pewnością były bardziej dosadne i w kilku zwrotkach pojawiały się przekleństwa. Na moje policzki wpłynął rumieniec. To działało na mnie niczym najlepsze afrodyzjaki. Przeglądałam kartkę za kartką. Nagle Suga zaklął pod nosem, kreśląc całe zdanie.
 -Co się dzieje?- zapytałam.
-To cholerstwo nie chce ze mną współpracować.
-Mogę zobaczyć?
-Masz, ale to jeszcze nawet nie jest zaczęte.
Spojrzałam na kartkę były na niej tylko 3 zdania, mimo że kartka była cała pokreślona. Przeczytałam słowa. Każde z nich brzmiało jak pisane przez inną osobę.
-Masz rozdwojenie jaźni?- zapytałam z pół uśmieszkiem.
 On jedynie prychnął, uśmiechając się. Pierwszy raz widziałam na jego twarzy szczery, niewymuszony niczym uśmiech.
-Nie wiem, wydaję mi się, że powinieneś napisać o waszym sukcesie. Bo jest o czym pisać. Coś w stylu "the last". Bo uważam, że ta piosenka kompletnie pobiła wszystko. Znowu cicho się zaśmiał, miałam wrażenie, że z jego ust padło nawet ciche dziękuje.
 - Wolałbym, żeby to nie było nic depresyjnego.
 -Ja nie lubię takich piosenek, ale te dwie to moje niebo, przy nich czuję jakieś dziwne kłucie w sercu. Są piękne, bo są szczere.
-Ale nie chcę, żeby ludzie się nade mną użalali. Nie po to piszę.
 -Wiem. Ja też mam swoje teksty, więc wiem, jak to jest. To, że dajesz cząstkę siebie, naprawdę zmienia wszystko.
 -Pokaż mi coś swoje..
-Nie.
-Czemu?
-Bo to nie jest na takim poziomie, jakim myślisz.
-Patrząc na Ciebie, liczę raczej na niskiego lotu rzeczy, więc na pewno mnie nie rozczarujesz, ewentualnie miło zaskoczysz.
-Jesteś okropny.
-Żartuję przecież. Dawaj, może znajdę coś fajnego, albo coś mnie natchnie.
Chwilę się zastanawiałam. Wstałam i poszłam po mój magiczny zeszyt. Po chwili wróciłam, zaczęłam go wertować szukając czegoś ciekawego. Wyciągnęłam czystą kartkę, spisując na nią równe znaczki, tłumacząc na koreański. Po chwili podałam mu kartkę. Czytał ją, marszcząc przy tym brwi. Widziałam, że jego wzrok dotarł do końca kartki. Ale zamiast odezwać się, oparł łokcie na blacie i zaczął od początku. Po moim ciele przeszedł dreszcz zdenerwowania. Nie lubiłam, gdy ktoś czyta moje testy, a zwłaszcza ktoś taki! Chciałam znowu coś powiedzieć, że zrozumiem, jeśli mu się nie spodoba. On jednak uciszył mnie ruchem ręki. Skreślił mi kilka znaków i wstawił na ich miejscu inne. Wykreślił parę zdań, wyciągnął spod lady słuchawki i złożył ja na głowę. Puścił beat i w pewnym momencie zaczął śledzić tekst ołówkiem, zrobił tak jeszcze kilka razy. Ściągnął tylko słuchawki i nic nie mówiąc, założył mi je na głowę i gdy zobaczył, w którym momencie jest linia melodyczna, pokazał mi co mam czytać. Powoli śledziłam tekst wzrokiem i aż otwarłam ze zdziwiona oczy. Idealnie. Spojrzałam na niego uradowana.
-Fajnie nie? Kiwnęłam głową, cofając muzykę i przeczytałam w głowie tekst po raz kolejny.
-Możesz zostać- powiedział, upijając łyk kawy.
Nic nie odpowiedziałam, jedynie uśmiechnęłam się pod nosem. Zmienił słuchawki na do uszne, jedną wręczył mi, drugą włożył sobie do ucha. Pomiędzy nami panowała cisza, jednak żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Było to naturalne. Wybierałam teksty z jego zeszytu, podkreślając je ołówkiem. Naprawdę nie wiem, ile czasu nad tym spędziliśmy. W pewnym momencie przerwałam, gdy poczułam, że moje powieki potwornie mi ciążą. Oparłam głowę o rękę i przyglądałam się, jak zielono- włosy poprawia teksty. Muzyka w słuchawkach tak cudownie mnie uspokajała i widok jego spokojnej twarzy sprawiał, że senność ogarnęła moje ciało. Obraz zaczął się zamazywać, A ja zasnęłam.  



XXXXXXX

  Dziękuję becie za poprawki <3

Jak zaliczyć koreanczyka, a nie zostać zaliczonym BTSWhere stories live. Discover now