1

160 2 0
                                    

Od początku nie miałem ochoty nigdzie płynąć. Czułem się kiepsko, miałem mnóstwo roboty, a wszyscy sprzysięgli się żeby wykonywać swoją robotę w najbardziej opieszały z możliwych sposobów. Moja ulubiona cizia dała mi kosza i wymyśliła sobie że wychodzi za mąż, ex żonka uznała że ma prawo ubiegać się o jakieś stare alimenty, a któryś z jej dzieciaków wpakował się do paki i jeszcze oczekują ode mnie że wpłacę mu kaucję. Ogólnie rzecz biorąc świat sprzysiągł się przeciwko mnie, a ta sierota tylko plątała mi się pod nogami i jęczała coś o wycieczce. Miałem kaca, Dawid biegał wokół mnie i mi prawie matkował i jakoś tak obiecało mi się że go zabiorę na te Kanary. Więc oto stałem na pokładzie, lecząc chorobę morską zimnym piwem. Nie było tak źle. Słońce grzało mocno, więc byłem w samych kąpielówkach. Chwilę rozważałem przejść się do basenu po drugiej stronie pokładu, gdy ujrzałem dwie gorące laseczki. Udałem się w ich stronę, wahając się tylko co do tego którą powinienem pierwszą wyrwać do łóżka....

Bardzo się ucieszyłem że Pan Bitkowski zgodził się na tą wycieczkę. Biedak był zapracowany i już zacząłem się martwić, czy aby wszystko w porządku. Do tego wszystkiego doszły jeszcze problemy prywatne, o których niezbyt wiele wiedziałem. W każdym razie zgodził się na rejs ze mną. Było to jak cud, zesłany mi przez opatrzność. Tydzień sam na sam z najwspanialszym mężczyzną na świecie. Lubiłem go i to bardzo. W przeciwieństwie do moich współpracowników. Wszyscy przed wyjazdem dziękowali mi za poświęcenie, kiedy ja tam jechałem by spędzić z nim czas. Jednak odkąd wypłynęliśmy, dręczyły mnie wyrzuty. Nie wiedziałem że Pan ma chorobę morską. Zaraz przyniosłem mu zimne piwo, jak prosił. Gdy zobaczyłem go w samych kąpielówkach, o mało nie pociekła mi krew z nosa. Zrobiło mi się nagle o wiele bardziej gorąco. Nie chcąc męczyć Pana Bitkowskiego, usiadłem kilka leżaków od niego, tak by w razie czego być pod ręką. Siedziałem i ukradkiem zerkałem na niego. Czyste uosobienie męskości, aż chciało by się go schrupać. Moje rozmyślania przerwały dwie, wysokie, chude, cycate plastiki, eksponujące swój silikon. Ohyda. Niestety, to było tylko moje zdanie. Pan od razu, gdy się pojawiły, poszedł do nich. Zrobiło mi się smutno. Co w nich było takiego fajnego? Chciałem podejść tam i namówić Pana do zaniechania flirtów z rzeczami jakimś cudem ożywionymi, ale zrezygnowałem. W końcu, to były dziewczyny, a dla niektórych nawet atrakcyjne. Jak mogłem z nimi konkurować? Położyłem się i wgapiłem w niebo. Dlaczego ja nie mogłem być kobietą, którą Pan Bitkowski pokocha? Oddał bym wszystko, by choćby jeden raz znaleźć się w jego ramionach.

Nigdy nie miałem kłopotów z uwodzeniem. Po kilku minutach rozmowy wiedziałem już, że dziewczynki (22 i 23, psiapsiółeczki) są wyjątkowo chętne i rozważałem nawet czy nie zaproponować im trójkąciku, ale okazało się że nie muszę. Blondynka w czarnym bikini o imieniu zaczynającym się od litery P sama się we mnie wtuliła.
-Milusi jesteś, Ross... - zamruczała mi do ucha. - Właściwie to szukałyśmy takiego macho jak ty z Emilką. Jesteśmy parą, wiesz... ale zastanawiałyśmy się jak by to było tak z facetem... - Brunetka w różowym bikini również się do mnie przytuliła i cmoknęła lekko w policzek.
- Pokazałbyś nam? - zatrzepotała słodko rzęsami. Zaśmiałem się.
-Czuję się zaszczycony. - odpowiedziałem zadowolony. - Zapraszam panienki do mojej kajuty. - objąłem obie dziewczęta w talii i udaliśmy się w wiadome miejsce.

Nie mogłem patrzeć jak te dwie, obślizgłe larwy kleją się do Pana, robiło mi się od tego nie dobrze. Pozbierałem się i poszedłem na spacer. Na drugim końcu statku wyczułem coś twardego w kieszeni. Uśmiechnąłem się. W obawie żebym się nie zgubił, Pan zafundował nam wspólny pokój, a w kieszeni miałem właśnie jedne, jedyne klucze jakie dostaliśmy. Wątpiłem że w razie czego te kawałki sztucznego tworzywa zaproszą go do siebie. Pogwizdując poszedłem dalej i spojrzałem na zegarek. 16:21... Pokręcę się jeszcze chwile, wrócę do kajuty, przebiorę się... ewentualnie znajdę Pana i na 18:00 kolacja z kapitanem. Przeszedłem koło basenu i usłyszałem za sobą gwizd. Stwierdziłem że to pewnie do jakiejś lalki, ale po chwili poczułem jak ktoś klepie mnie w tyłek. Obróciłem się gwałtownie. Za mną stal czarnoskóry, dobrze zbudowany mężczyzna. W sumie nie zły.
-Co taki uroczy chłopak jak ty, robi sam na takim statku jak ten? Szukasz kogoś kto spełni twoje nocne fantazje?-pytał, macając mój tyłek. Odsunąłem go od siebie.
-Dla Pana informacji, jestem w pracy. I na pewno nie ma ona nic wspólnego z tym, czego mógłby Pan chcieć. A teraz przepraszam, muszę wracać do mojego pracodawcy-powiedziałem i chciałem odejść, ale mnie złapał za nadgarstek.
-Dam ci dwa razy więcej, niż zarabiasz u niego przez rok, za jedna noc ze mną-powiedział i wyglądał poważnie. Uśmiechnąłem się najsłodziej jak umiałem.
-Przemyślę to-powiedziałem i zgrabnym ruchem nadgarstka oswobodziłem się z jego uścisku, oraz wrzuciłem go do wody-Ale wątpię-dodałem i poszedłem w stronę kajuty.
Mój Pan stał już tam, z pewnością wściekły. A jednak miałem racje, dziwki polowały na jego forsę, a że nie miały jak jej okraść, zrezygnowały.
-Witaj Panie, długo czekałeś? Przepraszam, byłbym wcześniej, ale przy basenie nie dało się w spokoju przejść-otwarłem pokój.-Przypominam że o 18.00 masz kolacje z kapitanem. Proponuje kąpiel, po całym dniu na słońcu i garnitur z ostatniej kolekcji Madame Livon. Przewiewny i elegancki.

Miłość z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz