2

95 2 0
                                    

Chyba mózg mi się nieco sfiksował, bo nie znalazłem żadnego sensu w jego słowach. Czułem się trochę rozczarowany, kiedy się ode mnie odsunął. Brak dotyku jego ciepłych dłoni przeszył mnie chłodnym dreszczem.
-Za co ty przepraszasz? - zapytałem zdziwiony. Może Dawid gdzieś się uderzył w głowę i dlatego opowiada cały dzień brednie? Zmartwiłem się i usiadłem żeby się przyjrzeć chłopakowi. Czułym gestem przeczesałem mu grzywkę palcami i o ile zauważyłem na szczęście nie miał gorączki. Uśmiechnąłem się do niego lekko.-Taaak... - westchnąłem z rozmarzeniem. - Szkoda że nie ma takich kobiet jak ty. Jak jest mądra, prawie zawsze jest też brzydka, albo zaniedbana. A jak się zdarzy mądra i ładna, na pewno nie będzie miła, tylko jakaś zołza z niemożliwymi wymaganiami..

Złapałem jego rękę, która mnie głaskał.
-Nie mów takich rzeczy-miało to zabrzmieć jak,,wiem że żartujesz'', ale głos zaczął mi się sam łamać.-A zwłaszcza kiedy jesteś tak delikatny...-nie spojrzałem na niego. Wiedziałem że jest nagi i że to będzie nie fair w stosunku do niego.-Panie Bitkowski... j-ja...-zacisnąłem dłonie w pięści i powieki. Nie byłem w stanie powstrzymać łez.-Ja mówiłem o sobie-szepnąłem, odwracając twarz.

Dawid speszył się, uśmiech zamarł mu na policzkach, a po chwili spłynęły po nich łzy. Przytuliłem go do siebie, powoli analizując co powiedział, szukając jakiegoś innego, oczywistego sensu, który łatwiej mi będzie przyjąć. Nie znalazłem.
-Dawidzie.... jesteś... ty jesteś gejem? - zapytałem słabo, ale nie mogłem go odepchnąć. Tak naprawdę był dla mnie ważny. Ważniejszy niż moje durne potomstwo, niż wszystkie narzeczone i dziewczyny razem wzięte, ważniejszy niż była żona zanim została byłą żoną. Być może ważniejszy nawet niż moja ukochana praca.W jakiś sposób przedarł się gdzieś do mojego serca i nieźle się w nim zadomowił. Wcześniej może nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale był moim przyjacielem. Jedynym. Najlepszym. Idealnym facetem, idealną sekretarką, idealnym organizatorem, idealnym pracownikiem, idealną masażystką..... kucharzem pewnie też jest idealnym. Nie pamiętałem już jak to było kiedy jego nie było. Na pewno gorzej. Smutniej i szarzej.

Gdy mnie przytulił, zacisnąłem moje dłonie na jego rękach, żeby tylko mnie nie pościł. Gdy zapytał czy jestem gejem, pomachałem tylko głową.
-Wiem że cię zawiodłem. Nie tego się po mnie spodziewałeś. Wybacz-powiedziałem i rozszlochałem się na dobre.-Ale to nie moja wina, że po prostu cie kocham... I szlak mnie trafia jak mam świadomość ze sypiasz z jakimiś lafiryndami, które chcą tylko twoich pieniędzy... Nie zasługują na ciebie-pociągnąłem nosem.-Ale nigdy nic nie mówiłem, bo chciałem być przy tobie.-Błagam, nie zostaw mnie

Milczałem długo zmagając się ze sobą. Dawid. Zawsze doskonały Dawid gejem. I nie tylko. Być może gdyby właśnie nie wyznawał mi miłości mógłbym przejść nad tym do porządku dziennego, zignorować, udawać że ta rozmowa nie miała miejsca. Być może dałbym radę przyjąć to we własnym tempie i w końcu zaakceptować. Aktualnie zastanawiałem się tylko nad tym czy to się leczy. Chyba tak mi było łatwiej, bo bardzo nie chciałem odsuwać od siebie Dawida. Nie teraz kiedy byliśmy na siebie skazani.Nie kiedy płakał, kurczowo we mnie wtulony.I w końcu, wbrew wszystkiemu w co zawsze wierzyłem, wbrew moim przekonaniom które całe życie wyznawałem, wbrew mojej męskiej dumie wrzeszczącej że jestem nagi, a pedał się do mnie klei, nie odepchnąłem go, ani nie zacząłem krzyczeć.Bo do kur*y nędzy jestem człowiekiem i posiadam ludzkie odruchy! Więc siedziałem spokojnie, właściwie nieruchomo, wgapiony gdzieś w horyzont, pozwalałem Dawidowi się tulić i wypłakiwać powoli.
-Zostawić cię... jak miałbym cię zostawić? Wziąć szalupę i płynąć samotnie? Narysować linię w poprzek wyspy? Cały dzień dzisiaj pleciesz bzdury. - chciałem żartować, ale mój głos brzmiał w moich uszach dziwnie matowo.-Nie zawiodłeś mnie, Dave. Ty mnie nigdy nie zawiodłeś. Od zawsze byłeś wyjątkowy, zdolny do wszystkiego, najlepszy... Nie ma ludzi idealnych, prawda? Nie... nie winię cię o to. Chyba nie mogę cię o to oskarżać... - mówiłem ale wciąż poruszały się tylko moje usta i język. Oddychałem płytko, nie poruszając nawet gałkami ocznymi, jakby mnie spetryfikowało. Wciąż ciężko mi było sobie z tym faktem poradzić. Gotowałem się od środka i nie mogłem nic z tym zrobić.

Miłość z przypadkuWhere stories live. Discover now