3

122 3 0
                                    

Skinąłem głową i uciekłem. Nie wiem dlaczego, ale mu nie wierzyłem. Przebrałem się w spodnie i podkoszulek, ale nie wyszedłem z szałasu. Nadal było mi wstyd. Zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim. Najpierw nie wyjaśnione zachowanie mojego Pana, później mnie całuję, zaczyna unikać, ale co rano zostawia mi bukiet kwiatów... Wniosek nazywał się sam, jednak ja szukałem innego. To było nie możliwe żeby on... Czy on naprawdę mnie kochał? Kochał, ale się nie chciał przyznać? Uśmiechnąłem się delikatnie. Wstałem i poszedłem na plaże. Gdy wyszedłem z lasu, moim oczom ukazał się Pan. Bez słów poszedłem i usiadłem obok.

Postanowiłem sprawdzić szalupę. Powinniśmy byli zrobić to już dawno, ale jakoś tak... chyba nadmiar emocji odebrał nam jasność myślenia. Jak podejrzewałem znalazłem skrytkę z podstawowym wyposażeniem, krakersy, konserwy i butelki z wodą mineralną. Ucieszyłem się niezmiernie bo od ananasów chciało mi się już rzygaćZnalazłem także race i trochę sprzętu. W pierwszym odruchu chciałem od razu iść do Dawida przekazać mu radosną nowinę, ale postanowiłem się wstrzymać. Zrobię mu niespodziankę. Upewniwszy się że mnie nie widział wróciłem na plażę. Zdjąłem koszulkę i postanowiłem się poopalać. Po chwili Dawid usiadł przy mnie-zrobisz mi masaż?

Myślałem ze umrę ze szczęścia gdy mnie poprosił o masaż.
-Tak-powiedziałem najspokojniej, chodź chciałem krzyczeć ze szczęścia. Poczekałem aż się położy i zacząłem.-Ja tak dalej pójdzie, wrócisz w lepszym stanie, niż jakbyśmy odwiedzili te Karaiby. I bogatszy-żartowałem.-I zdrowszy. 0 drinków, trochę wina, dieta owocowa... jeszcze jogging co rano i jak wrócimy będziemy idealni.

Parsknąłem cichym śmiechem. Wreszcie wrócił mi dobry nastrój. Poddałem się zręcznym dłoniom Dawidka, odprężając się.
-Jesteś niepoprawnym optymistą - zamruczałem - to całkiem słodkie. - wyrwało mi się

Zarumieniłem się.
-Dziękuję. Ale tak serio, przecież to fantastyczne przeżycie, takie rozbicie się. Fakt że trochę słabo z jedzeniem, ale jednak...-mówiłem dalej

Prychnąłem ciche:
-Durny - i zrzuciłem z siebie chłopaka, bez zbędnej brutalności, przewróciłem na plecy i przyparłem jedną ręką za ramie do ziemi. Nachyliłem się nad nim uważając jednak by nie zbliżyć się za bardzo. Dawid wydawał się taki słodki i uległy że znów zacząłem sobie wyobrażać pewne niechciane sytuacje.

Byłem zaskoczony, gdy Pan mnie zrzucił i zawisł nade mną. Uśmiechnąłem się jednak słodko.
-To źle ze się cieszę? Na razie nie stało się nic strasznego. Zacząłeś nawet ze mną rozmawiać i ode mnie nie uciekasz. Może być lepiej? Nawet jeśli tak, to mi za bardzo nie zależy... A przynajmniej na niczym, na co jesteśmy gotowi

-Odwołuję co powiedziałem. Nie jesteś słodkim optymistą, kochasiu. - zmierzyłem go groźnym spojrzeniem. - ty zwyczajnie jesteś durny. - parsknąłem śmiechem i poczochrałem mu włosy. Usiadłem zanim zacząłem mówić dalej. - tak durny że aż... rozczulający. Nic nie dorosłeś przez te wszystkie lata, młody. I jak ja mam takiego naiwnego dzieciaka gdzieś na studia wysłać? ..... nie jesteśmy na wakacjach, Dave. Nie jesteśmy bezpieczni na tej wyspie i jakkolwiek na razie może być miło, musimy znaleźć sposób żeby jak najszybciej wrócić do cywilizacji.

Zasmuciłem się.
-Wiem Panie. Ale jeszcze nigdy nie byłeś tak skoncentrowany na mnie. Wiem że to egoistyczne i głupie, ale tu mam cię tylko dla siebie. Przecież to normalne że ludzie chcą zostać tam gdzie im dobrze, więc nie mów że jestem durny. Wiem że powinienem szukać ratunku, ale prócz znaków dymnych nie mam pomysły co zrobić. Możemy wsiąść do łódki i modlić się ze gdzieś dopłyniemy. Panie... Ja.... po prostu czuję się bezradny w tej sprawie

Miłość z przypadkuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora