wiem, że możesz spełnić moje życzenie.

735 124 15
                                    

Otwieram drzwi auta ze strony pasażera i pomagam Danielowi wyjść z samochodu. Uśmiecha się do mnie z wdzięcznością i czeka, aż zamknę pojazd na klucz.

Jestem tak zestresowany, że chyba bardziej się nie da. To nasza pierwsza randka w miejscu publicznym od bardzo długiego czasu. Nigdy nie miałem ochoty, aby zabierać gdziekolwiek mężczyznę, ale teraz stwierdziłem, że muszę to zrobić. Takie spotkanie sprawi, że będzie mógł się rozluźnić i poczuje się lepiej.

Z Tande wreszcie było dobrze. Jeszcze nie tak, jak chciałbym, aby było, ale i to mnie zadowalało. Uśmiechał się często, przesypiał całe noce, wychodził na zakupy, rozmawialiśmy ze sobą szczerze prawie każdego dnia. Nadal jednak nie rozbierał się przede mną, o żadnym zbliżeniu nie było nawet mowy. Próbowałem go przekonywać i po części nawet mi wychodziło, ale wiedziałem, że oboje potrzebujemy jeszcze czasu.

Chwytam go za dłoń i prowadzę do wejścia. Jest bardzo podekscytowany i nie może doczekać się tego wszystkiego. Gdyby mógł, to skakałby ze szczęścia, że wychodzimy gdzieś razem. W moim przypadku jednak wyglądało to nieco inaczej. To nie tak, że nie cieszyłem się wyjściem czy możliwością spędzenia czasu z Danielem w tak miłym miejscu. Po prostu miałem przeczucie, że coś mi nie wyjdzie. Jak zawsze.

Siadamy przy zarezerwowanym stole i od razu przechodzimy do dania głównego. Stwierdziliśmy, że przystawka wcale nie jest konieczna i jesteśmy na to zbyt głodni. On cały czas mówi, komentuje wszystko bardzo żywo, uśmiech nie znika z jego twarzy. Ja za to staram się udawać, że wszystko jest świetnie, jednak okłamuję samego siebie. Stres niszczy mnie od środka. 

Naprawdę nigdy wcześniej nie miałem takiej sytuacji, która wywołałaby we mnie uczucia aż tak intensywne. Nie rozumiałem samego siebie w tamtej chwili, chciałem ukryć się w swoim pokoju i siedzieć tam na wieki. 

Gdy dochodzimy do deseru, staje się dla mnie jasne to, że muszę wreszcie ruszyć. Zrobić ten krok w przód, który zmieni całe moje życie. Pozwoli narodzić mi się na nowo.

Daniel je swoje ciasto czekoladowe i z trudem postanawiam mu w tym przeszkodzić. 

- Nie zorganizowałem tej randki bez powodu - zaczynam spokojnie, żeby nie dowalić czymś tak od razu, bo by mi tu zszedł na zawał i co bym z tego miał? Same kłopoty. - Chciałem powiedzieć ci coś ważnego, ale takiego super ważnego, więc błagam, nie przerywaj mi. 

Kiwa głową, zajadając się swoim daniem i popija je kawą. Wolał wypić coś lekkiego, zamiast znów zapijać się winem i później wracać do domu podpity. Oparł jeszcze głowę na dłoni i widziałem, że kompletnie się tego nie spodziewa. Właśnie tak miało być.

- Jesteś moim oczkiem w głowie. Wiem, że nie było tak od początku i nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak żałuję swojego wcześniejszego zachowania. Byłem okropnym człowiekiem, skrzywdziłem najważniejszą dla mnie osobę, każdego dnia tego żałuję... - wzdycham i staram się odgonić od siebie te myśli, bo wcale nie zamierzałem tu wyżalać się i samego siebie obrażać. - Jesteś idealny, cudowny, wspaniały. Kocham cię najmocniej na świecie, teraz nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i bardzo się cieszę, że dałeś nam drugą szansę. Chcę wykorzystać ją w jak najlepszy sposób, co udowodnię właśnie dzisiaj. A przynajmniej zamierzam, bo różnie to może wyjść... 

Przestaje jeść i odkłada widelczyk, wpatrując się we mnie jakoś dziwnie. Marszczy przy tym czoło i słucha tak o, bez słowa. Za co jestem mu bardzo wdzięczny. Wstaję, podchodzę do niego i klękam na jednym kolanie, rumieniąc się przy tym okropnie. Czuję się, jakby ktoś podpalał moje policzki. 

- Planowałem to jeszcze przed tym, jak wszystko zepsułem, ale później coś się zmieniło i... nie ważne. Po prostu pragnę się dowiedzieć, czy może chciałbyś zostać moim mężem? W sensie, eem, do niczego cię nie zmuszam i jakoś tak, nie wiem, chyba robię z siebie idiotę, może lepiej wstanę - i już mam podnosić się do góry, ale mężczyzna kładzie mi dłoń na ramieniu i ze łzami w oczach kręci głową, prosząc tym samym, abym został właśnie w tej pozycji. 

- Nie robisz z siebie idioty, Johann. Jestem pod wrażeniem tego, jak nieromantyczne, ale jednocześnie niezwykle urocze zaręczyny przygotowałeś. Byłbym głupkiem, gdybym nie zgodził się na spędzenie reszty życia z tobą - biorę to jako "tak" i wsuwam pierścionek bardziej podobny do obrączki na jego długi palec. Okazuje się, że wybrałem za duży, przez co zjeżdża on z niego, ale blondyn śmieje się tylko przez łzy mówiąc, że nawet taki mógłby nosić. 

Bo nie ważne jest to, jaki pierścionek mu wybrałem, a fakt, że tak bardzo się zmieniłem. 

Pierwszy raz mogę spokojnie odetchnąć i bez problemu powiedzieć, że jestem dumny z siebie. 

treasure - tande x forfangWhere stories live. Discover now