18.

259 13 16
                                    

*Josh*

Było już dobrze po północy.  A ja ciągle stałem na werandzie. Czekałem na Mayę. Miałem złe przeczucie. A za to nie miałem ochoty spędzać czasu z Nicolas'em. Ten człowiek naprawdę działał mi na nerwy. A ja naprawdę nie chciałem dać się już tak całkowicie wyprowadzić z równowagi.  Mógłbym tego pocałować.  A po za tym nie chciałem wybuchnąć przy Mii. Gdyby Maya tutaj była to miałbym to samo. Wolałem jeszcze posiedzieć przed domem i próbować się uspokoić. Chociaż nie było to takie łatwe.  W końcu na dal nie wiedziałem co z Hart. A złe przeczucie tylko się nasilało. To było męczące.  Miałem już dość.  Może powinienem się już położyć? W tedy czas by mi szybciej minął. I bym się tak nie stresował.  Pod warunkiem, że  w ogóle udało by mi się zasnąć. W co szczerze mówiąc wątpiłem.  Za bardzo się stresowałem. A to nie sprzyja zasypianiu.
-I jak tam?- dołączyła do mnie Toretto.
-Lepiej.- Nie było to najlepsze kłamstwo.  I wiedziałem, że włoszka nie da się na nie złapać.
-Nicolas nie chce źle dla Mayi.- czy ona go broniła?- też mu na niej zależy. I chcę dla niej jak najlepiej. Tak samo jak ty, Nicolas chce chronić Mayę. Nie oszukując się, my wszyscy chcemy.
-Wiem.- przyznałem nie zbyt chętnie.
-Więc postaraj się go znieść.- gdyby to takie łatwe było.
-Ale jemu nie zależy na Hart tak jak mi.- chciałem, żeby zrozumiała moje podejście do sytuacji.- Nawet nie tak jak wam. On poprostu chce mi ją odebrać. Zawsze to robił.  Od kąd pamiętam, robił wszystko by odebrać mi to na czym mi najbardziej zależy.
-Zacznijmy od tego, że żaden z was nie ma prawa traktować Hart jak rzecz.- Chyba trochę ją zirytowałem.- I wiem, że bardzo Ci na niej zależy. Ale Nick'owi zależy na niej w zupełnie inny sposób. Zanim Maya odeszła, a Nico wyjechał, zawsze pracowali razem. Twój kuzyn w tedy była nią odpowiedzialny. Zawsze o nią dbał i jej chronił.  Poprostu weszło mu to w krew. On nie chce ci jej odebrać.  On poprostu chce nadal o nią dbać. Nie chcę by stała jej się krzywda.
-Ale teraz jestem ja.- częściowo to rozumiałem.- I on tu nie jest już potrzebny. Teraz to mój obowiązek.
-Nie kuzynie.- Nico również wyszedł na taras.- To jest nasz wspólny obowiązek.
-To ja was zostawię samych.- Mia wolała się wycofać, więc poprostu wróciła do domu.
-Nie, Nicolas.- nie zmienię mojego zdania.- Ja wiele rozumiem. Ale to już nie twoja sprawa. Wyjechałeś. I nie powinieneś wracać. Teraz to tylko nasza sprawa. Ty z tym nie masz zupełnie nic wspólnego.
-Tu się mylisz.- coś czułem, że czeka mnie kolejny wykład.- I Mayą i ja, nadal jesteśmy częścią ekipy. A ta ekipa jest jak rodzina. Josh, ona jest dla mnie jak młodsza siostra. Wiesz, że rodziny nie opuszcza się w potrzebie. Więc nie mogę jej teraz opuścić. I tu nie chodzi o to co do niej czuję. Chociaż ją kocham. Ale tylko jako siostrę.  Dlatego jestem jej to winny.
Czy on w ogóle siebie słyszał? Jeżeli tak to w tej chwili robił sobie ze mnie jaja. Co on mógł być winien Mayi? MOJEJ MAYI. To jakoś głupi żart.  Albo sen. Tak. Położę się spać.  A jak się obudze, będę w Nowym Jorku. W moim pokoju u Cory'ego. Wszyscy będą już na dole przy śniadaniu.  Ja do nich dołączę. No i oczywiście przyjdą również Maya z Lucas'em i Farklem. I wszystko będzie tak jak zawsze. Żadnych kłopotów.  Żadnych mafii... Jak bardzo chciałem, żeby tak właśnie było.  Ale niestety nie miałem na co liczyć...
-Mamy poważny problem!- moje rozmyślania przerwał Vince, który nagle wypadł na werandę.  Moje źle przeczucie się nasiliło.
-O co chodzi?- Nico uprzedził mnie.
-Maya została porwana.- on żartuje. Powiedzcie, że on żartuje. Mój świat w tym momencie zaczął się rozpadać...

***

Gdy dotarliśmy pod jakiś opuszczony hangar. Ponoć to tutaj przetrzymywali Mayę. Okropne miejsce. Byłem jednak świadomy, że n a Mayi nie zrobiło ono najmniejszego wrażenia. Chociaż tyle dobrze. Ale to jedyny plus całej tej sytuacji. Bo ja osobiście byłem przerażony i załamany. A przede wszystkim wściekły na samego siebie. Powinienem był pojechać z nimi. W tedy bym do tego nie doszło.  Nie pozwolił bym na to. Ale teraz było już za późno. Wysiadłam z auta i podszedłem do Dominic'a. Rozmawiał właśnie przez telefon. I wyglądał na równie wściekłe co ja. A to nie wróżyło nic dobrego. Bylem tego w pełni świadomy.  I ani trochę się mi to nie podobało. Wszystko wskazywało na to, że nie jest źle.  Jest poprostu koszmarnie.
-Długo kazaliście na siebie czekać. - podeszła do mnie Letty.
-Nie łatwo przekonać Mię by została w domu, gdy coś się dzieje.- starałem się trzymać nerwy na wodzy.- Letty jak do tego doszło? C o się właściwie stało?
-Nie takie powinieneś zadawać teraz pytania.- stwierdziła.- Przede wszystkim powinieneś zapytać jaki jest plan.
-W takim razie co zamierzamy?- miała rację.  Musiałem to przyznać.  Ale w mojej głowie powstawały już najczarniejsze scenariusze. I miałem w niej taki okropny mętlik.  Nie mogłem samodzielnie pozbierać myśli. Chociaż w tej sytuacji byłoby to najlepsze rozwiązanie.
-Przede wszystkim ty zostajesz na zewnątrz.- obwiesciła mi.
-Nawet takiej opcji nie ma.- No chyba sobie kpią.- To wszystko moja wina.
-To nie twoja wina.- w końcu dołączył do nas Dom.- Nie mamy doczynienia tak jak zakładaliśmy z nowicjuszami, tylko wręcz przeciwnie. Do tego by tak czy siak doszło.  Z twoim udziałem czy bez. W tym wszystkim od początku chodziło tylko o Hart. A my byliśmy idiotami nie zauważając tego.
-Tym bardziej nie zostanę na zewnątrz.- w takim wypadku to nawet nie było o czym dyskutować.
-A ja proponuję, żebyśmy się sprężyli  moi drodzy.- przy moim boku stanął Nicolas.- W końcu tu chodzi o naszą siostrę.
Pierwszy raz musiałem się z nim zgodzić.  Jeżeli Mayi coś się stanie... Przysięgam, że n ie gdy w życiu sobie tego nie wybaczę...

I don't know...Where stories live. Discover now