Rozdział 5

241 8 0
                                    

Przez cały tydzień próbowałem jej unikać. Ale ona jak na złość zawsze obok mnie przechodziła i szturchała ramieniem mówiąc "ups, nie zauważyłam cię". Wkurzała mnie tym, bo wiedziałem że robi to specjalnie. Raz nawet próbowała podłożyć mi nogę ale byłem od niej szybszy. Wiedziałem że ją zraniłem ale nie że aż tak. Stałem właśnie pod klasą eliksirów czekając na nauczyciela, który spóźnia się już 10 min. Zacząłem się rozglądać gdy ujrzałem jakąś blondynkę zmierzającą w moją stronę.

- Cześć przystojniaczku - powiedziała uwodzicielsko przeszła obok mnie, odwróciłem się za nią i zobaczyłem że pokazuje palcem żebym podszedł. Podszedłem do niej i już wiedziałem że będzie kolejną.

Dziewczyna oparła się o ścianę, a ja do niej podszedłem jak najbliżej się dało. Teraz nasze ciała się stykały, dziewczyna popatrzyła się na mnie z pożądaniem a ja wiedziałem co mam robić. Powoli przybliżyłem głowę do jej i delikatnie pocałowałem, po chwili nasz  pocałunek stał się bardziej żarłoczny. Chwyciłem blondynkę za biodra i podniosłem tak żeby na mnie teraz siedziała, przyszpiliłem ją do ściany nie odrywając od niej ust. Zacząłem błądzić rękami po jej ciele, po chwili dało się już słyszeć jej dyszenie. Kiedy zabrakło nam powietrza  oderwaliśmy się od siebie a ta tylko szepnęła

- Dziś o 20.00 u ciebie - puściłem jej tylko oczko a ta się lekko zaśmiała.

***

Stoję pod klasą już pół godziny a nauczyciela dalej nie ma. Zacząłem się denerwować i posłałem do dyrektora Craba i Goyla. Siedząc pod ścianą czułem na sobie wściekły wzrok Soni. Patrzyła się na mnie tak zawzięcie że myślałem że chce mnie zabić wzrokiem. Po jakimś czasie wpatrywania się we mnie dziewczyna odwróciła wzrok na blondynkę, z którą się całowałem, i powiedziała jej coś, na co ta się tylko zaczęła śmiać a Sonia wpadała w furię.

- Nie zbliżaj się do niego szato ! - wykrzyczała Sonia, czy ona jest aż tak zazdrosna?

- Bo co mi zrobisz ?- spytała z drwiną blondynka. Druga nic nie powiedziała tylko chwyciła za różdżkę i gdy już miała rzucić zaklęcie, wyciągnąłem swoją i rzuciłem zaklęcie pierwszy. Skutkowało to tym że różdżka Soni wypadła jej z ręki. Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwioną miną a ja tylko podszedłem do blondynki i ją przytuliłem.

- Nic ci nie jest - spytałem udając zmartwienie, ona tylko pokiwała głową i rzuciła wściekłe spojrzenie Soni. Zarzuciłem blondynce rękę na ramię i poszliśmy pod salę transmutacji.

***

Lekcje się skończyły, jest godzina 19.50. Siedzę sam w pokoju czekając na cudowną blondynkę z która się umówiłem. Zabini nocuje dziś u jakiejś dziewczyny więc A Crab i Goyl ... szczerze mówiąc nie wiem gdzie ale ich nie będzie. W końcu usłyszałem pukanie do drzwi i ciche ich otwieranie. W progu stała ta cudowna blondynka.
- Więc... - zaczołem i dałem jej znać ze nie wiem jak ma na imię.
- Taylor - Taylor ? A to nie jest męskie imię? A trudno.
- Więc Taylor, jednak przyszłaś- podeszłem do niej i polorzylem jej ręce na biodrach.
- Jak widać. - zblirzyła się delikatnie i po chwili nasze usta zostały złączone. Całowaliśmy się bardzo zachłannie,po jakimś czasie dziewczyna chwiycila za moja koszulkę i zaczęła ją ściągać nie przerywając pocałunku.

***

Jest 01.00 w nocy Taylor już poszła a ja leżę sobie w łuźku i zastanawiam nad swoim losem. Nagle do pokoju wbiegł związany Zabini, a za nim Crab i Goyl.
- Co sie stało? - zapytałem nerwowy.
- Severus sprawdza pokoje- powiedział nerwowy Goyl i zaczął się przebierać do piżamy. A za nim reszta.
- A po co ? - zapytałem znowu.
- Sprawdza czy wszyscy śpią. - odparł Crab i szybko wskoczył do swojego łyżka.
- Tobie też radzę się przebrać i iść spać albo przynajmniej udawać że śpisz. - nie przejmowalem się tym aż tak bardzo jak oni więc ściągnąłem z siebie koszulke i dresy i położyłem się do łóżka w samych bokserkach.  Na nauczyciela nie tzeba było czekać długo, po chwili wparował nam do pokoju, kiedy zobaczył że "śpimy" odrazu wyszedł.


***


Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez szyby do naszego dormitorium. Leniwie przeciągnąłem się i otworzyłem oczy by zobaczyć ... syf zostawiony przez moich drogich przyjaciół. Nie mogąc wytrzymać widoku tego bałaganu chwyciłem za różdżkę i rzuciłem zaklęcie  które posprzątało to w mgnienia oku. Kiedy pokój wyglądał normalnie wstałem z łóżka i podszedłem do szafy, wyciągnąłem z niej czarne jeansy do tego bordowo-czarną koszule w kratę i do tego kurtkę motocyklową. Oczywiście w moim zestawie nie mogło zabraknąć czarnych newbalansów.

Kiedy skończyłem obudziłem Zabiniego i ruszyłem w stronę Wielkiej Sali nie czekając na przyjaciela. Tam spotkałem Harrego który był wyraźnie czymś zmartwiony. Podszedłem więc do niego i zapytałem o co chodzi.

- Co jest stary ? - zapytałem zmartwiony - nie gadaj że  to przez jakieś info o siostrze ?

- Nie to nie o siostrę teraz mi tu chodzi. -powiedział smętnym głosem - Chodzi o to że nie mogę jechać do Hogsmeade. Wujek nie podpisał zgody.

- Nie martw się tym załatwimy to jakoś. A  jak ci nie pozwolą to coś wykombinujemy. Najwyrzej przywieziemy ci coś. - nie byłem co do tego przekonany ale co miałem mu powiedzieć ? Że ma przechlapane i będzie tu siedział i się nudził gdy mu będziemy się zajebiście bawić ? To by było chamskie. Zjadłem z nim śniadanie po czym skierowaliśmy się w stronę sali wróżbiarstwa.

***

Na wróżbiarstwie nic się nie działo, no oprócz tego że ta pokręcona baba zaczęła gadać nam że jedna osoba z grupy odejdzie a Harry umrze. Zbytnio się tym chłopak nie przejął. Wiedział że jeżeli Voldemort go nie zabije to umrze ze starości. Więc nie miał się czym martwić, ta baba była tak przerażająca że starałem się unikać jej wzroku który cały czas był skierowany w moją stronę. Na szczęście lekcje się szybko skończyły i mogliśmy się udać na obiad. Oczywiście usiadłem przy stole Slytherinu bo ci dwaj rudzi debile mnie nie znoszą i nie wiedzą jak Harry może się ze mną przyjaźnić. No cóż bywa.

- I jak tam Dracusiu ? - zapytała Pensy. Czemu akurat dziś musi mi psuć resztki dobrego humoru.

-Nijak Parkinson. - odwróciłem głowę w stronę wielkich tac z jedzeniem i nałożyłem sobie pierś z kurczaka i do tego pure. Wziąłem do ręki widelec i gdy już miałem włożyć sobie kawałem kurczaka do ust ona znowu się odezwała.

- A co robisz dziś wieczorem ?

- Nic co powinno cię interesować.- drugie podejście z kurczakiem, które znowu zostało przerwane, przez chrząknięcie jakiejś osoby obok mnie. - Czy wy dacie mi spokojnie zjeść ten zasrany obiad ! - odwróciłem głowę by zobaczyć kto mi przerwał. Okazało się że była to Sonia.

- Dracko możemy porozmawiać ? - zapytała niewinnie i grzecznie.

- No jasne, wal.

- Ale nie tutaj - odparła i skierowała się d wyjścia z wielkiej sali a ja ruszyłem zaraz za nią. Kiedy drzwi zamknęły się za nami blondynka przemówiła.

- Dracko ja tak dłużej nie mogę ... przepraszam za to co ci powiedziałam... pomyślałam że ... ym ... my może ... zostaniemy przyjaciółmi ? - spytała jąkając się przy tym nieziemsko.

- No wiesz ja nie wiem,ale ...

------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję  że się podoba.Następny rozdział niedługo.

Ciekawe co na tą propozycję Draco.

Pamiętnik ślizgonaWhere stories live. Discover now