Rozdział 3

778 77 53
                                    


HELLHOUSE

(Steven)

Poszedłem do lodówki. Hmm... W tym zajebistym pudle, udającym małą Syberię, nie było nic, oprócz zimnego powietrza. Światła też nie było. Slash wczoraj rozpierdolił taką małą, wykurwistą żaróweczkę, która oświetlała mi żarcie w nocy! Wiedziałem wtedy, co jest, a czego nie ma, czy coś jest, czy czegoś nie ma. A teraz nie mogę przez tego debila podjadać sobie w nocy! Bo co jak trafię na zepsute JABUKO*, które jest kolonią małych robaczków?

Postanowiłem, że pójdę do sklepu. Ale to nie byle jakiego. Pójdę do supermarketu! Tylko gdzie on jest? WIEM! Duff będzie musiał wiedzieć. Przecież to on zawsze chodzi po zakupy. Ale może mi też przez przypadek wskazać drogę do baru gejów, w którym dość często przebywa. No nic. Pójdę się go zapytać. Zajął sobie niezłą miejscówkę, bo spał w fotelu .Postanowiłem go obudzić. Najpierw delikatnie:

-DUFF! WSTAWAJ!- wrzasnąłem mu prosto do ucha. Nie pomogło.

Później trochę mniej delikatnie. Zacząłem po nim skakać. Nic, zero reakcji. Postanowiłem zrobić coś strasznego. Coś czego nikt nigdy mi nie wybaczy.... Pobiegłem po nożyczki, ale że nigdzie ich nie mogłem znaleźć, więc wziąłem nóż. Taki wielki. Chyba tasak. Zresztą nie ważne. Powoli podszedłem do McKagana.

Ale nagle przystanąłem. A jeśli on nie żyje?

Hm...na Discovery pokazywali jak sprawdzić czy dana osoba żyje. Trzeba sprawdzić, czy jak się ją upierdoli szpilką to będzie leciała krew.

Pomysł niezły, ale nie miałem szpilki. Więc postanowiłem wykorzystać ten nóż. Tylko gdzie mu tym nożem przejechać. Pomyślałem, żeby zrobić to na ramieniu. Zamachnąłem się tasakiem, a w tej samej chwili Blondas otworzył oczy.

-AAA! Nie zabijaj!- wrzasnął, zakrywając głowę rękami. Na domiar fotel się przechylił i upadł. Z Duffem oczywiście.

-Sorry, stary, ale wiesz może gdzie jest najbliższy supermarket?

Narrator: Mina Duffa była bezcenna.

-EJ, KRETYNI! IMPREZĘ DZISIAJ ROBIMY!- wydarł się Rose.

***

IMPREZA W HELLHOUSE

Skidzi poszli do Gunsów na obiecaną imprezę. Było mnóstwo alkoholu, panienek do towarzystwa i narkotyków. Czyli to, co lubią najbardziej. Ani się obejrzeli, a każdego chłopaka zajęły przynajmniej dwie dziewczyny.

Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, Rachel znalazł się w plastikowym śmietniku przed domem...wraz ze Scottim. A że w koszu było ciasno, nie mieli możliwości się ruszyć. Na domiar złego Rachel leżał w środku głową w dół, tuż obok dupy Hilla.

-Kuuurwa!- wrzeszczał o szóstej rano skacowany Bolan, kiedy zorientował się, że ma twarz przy dupie gitarzysty.- HILL, TY KURWOO! ZABIERAJ Z MOJEJ TWARZY SWOJĄ BRUDNĄ DUPĘ!

-Nie mogę!- stęknął obudzony brunet.- Zaklinowaliśmy się, kurwa!

Krzyki obudziły leżącego pod drzwiami "Małej Syberii" Snake'a. Blondyn podniósł się i wyjrzał przez okno.

-Jaaa pierdole, ten śmietnik żyje!SEBUŚ! KUCHIYOSE NO JUTSU**- krzyknął, uderzając otwartą dłonią o podłogę w miejscu, gdzie wczoraj namalował takie fikuśne wzorki.

Little Sebuś, jak go zwali koledzy z zespołu otworzył oczy na przywołanie Wężyka. Podczołgał się do miejsca, gdzie przed chwilą leżała dłoń blondyna i odpalił fajkę, by puścić biały (a raczej szary) dym.

Tragiczna Historia Pięciu PojebówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz