Rozdział 4

74 8 14
                                    

Koniodaktyl szedł w krok w krok z piegowatym do momentu, gdy ten nie stanął i nie zmierzył go wzrokiem.
- Eee... Dzięki za ratunek ale, możesz sobie iść?- Burknął z prośbą, jedynie zwiesiło łeb rozumiejąc nie chęć do dalszej wspólnej wędrówki i odeszło w drugą strone. Żółw z westchnięciem rozejrzał się dookoła nie mając zielonego pojęcia gdzie jest, ani w którą strone ma teraz iść.

Stworzenie jednak się zatrzymało i zerkneło za siebie. Miał zamiar podejść, gdy usłyszał coś nie pokojącego. Niespodziewanie z mgły wyłoniły się kolejne stowrzenia o ciemno- brunatej sierści zmieszanego wilczura z lisem. Jego łapy pokrywały ostre szpony, nawet na w zdłuż grzbietu przebiegało kilka nie za wielkich kolcy. Bestia nie była o wiele większa od stwora Mikey'go. Szereg osrych, wyszczeżonych jak brzydtwy zębów oraz zjeżony grzbiet nie sugerowały, aby miał przyjazne zamiary.

Mikey cofnął się do tyłu, niezauważając za sobą kolejnych jego towarzyszy. Bestie warkneły przybliżając się z obnażonymi zębami, gdy niespodziewanie między nimi, a mutantem nie stanął Koniodaktyl, wierzgając nogami jaak to konie mają w zwyczaju, próbując w ten sposób odgonić przeciwników bez efektów. Mutant odruchowo sięgnął po broń, kurczowo ją ściskając. Z zamachem zadał cios, lecz stworzenia były cwańsze i unikneły uderzenia z rozdrażnieniem otaczając dwójkę. Byli gotów do obrony, nawet mając pewność o swojej porażce, mimo to postanowili się nie poddawać, gdy niespodziewanie zjawił się jeszcze większą bestia od nich.

Jego łuski były jak ciemne może, bądź czarne jak noc, zależnie od padania światła, a ślepia zaś były żółte. W pewnym sensie przypominał smoka z niewielkim wyrazrem pociesznego, bezbronnego kociaka.

Warknął głośno, zmiatając swym ogonem wilczuro-podobno-lisiaste stwory, przepędzając je w głąb mgły. Z dziwnymi pomrukami i warkotami spojrzał na dwójkę wystrasznoych nieznajomych. Byli wystraszeni i gotów do obrony, ale gadopodobne do ssaka przestało się jeżyć i przez ułamek sekundy wyglądało jak by było zahipnotyzowane, lecz szybko się otrząsnął sprawiając w oniemienie piegowatego, który schował broń. Korciło go, by podejść do większego bliżej, lecz za mocno się bał. Zamoast tego zerkną na swojego znajomego, szukając jakieś odpowiedzi od niego. Niestety nawet uwagi nie zwrócił na pytające spojrzenie żółwia i nadal wpatrywał się podekrzliwie smokopodobnego.
Po chwili jednak zerknął na niego przekazując mu wzrokowo informacje, których i tak nie zrozumiał.

Besta tylko mrukneła coś, popychając Koniodaktyla w stronę mgły. Mitant dalej nic nie łapał, ale po chwili zorientował się, że zara zostanie sam, więc pognał za nimi. Niestety na jego nieszczęście był zbyt mały w porównaniu z bestiami, więc szybko stracił je z oczu zostając sam i zagubiony wśród mgły. Jednak usłyszał dziwne pomróki rozmowy. Był pewien, że odnajdzoe braci, mylił się. To czego dostrzegł, nigdy by nieprzewidział.
Jego oczom ukazał się... stwór stojący na tylknych nogach, pokryty brązową warstwą, obwisłej skóry, gdzie niegdzie z skrawającym futrem, a drugi bardziej przypominał wielkiegi chomika z złotą łuską oraz wiewiorczym ogonem z czerwonymi ślepiami. Obaj coś ściskali w łapach.

Podszedł trochę bliżej, chcąc dostrzec co tam mają, jak również usłyszeć o czym rozmawiają. Z jednej strony istoty go bardzo intrygowały, lecz z drugiej czuł cholerny strach, mimo to postanowił zaryzykować. Chciał złapać za broń dla pewności, lecz zorientował się o jej braku. Gorączkowo zaczął przeszukiwać wzrokiem teren, kiedy pomróki ucichły a stworzenia wydawały się być czymś zainteresowane. Podeszły bliżej, lecz było już za późno na odwrót, nie mając pojęcia co ma zrobić, przełkną ślinę...

W tym czasie pozostała trójka rodzeństwa zaczeła niepokoić się o najmłodszego, w końcu byli za niego również odpowiedzialni. Naukowiec chwilę nad czymś grzebał, po czym rzucił
- Jeśli dam ci jakąś rzecz należąca do mojego brata, naprowadzisz nas do niego?- skierował pytanie na "swoje" stworzenie, na co one skrzywiło głowę i pokiwało nią- Świetnie!- rzekł wyciągając broń należącą do Michelangelo. Stwór obwąhał i ruszył za tropem. Pozostali przyglądali się mu i powoli ruszyli za nim.
- Też byś na coś się przydał burkną Raphael na swojego, na co ten tylko wydał dziwny pomruk odwracając pysk. Nagle stworzenie Machaniookiego wydało z siebie cichy popisk zerkając na nich. Mutant podbiegł do niego sprawdzić o co chodzi, a następnie pogładził.
- Panowie, mamy coś!- zakomunikował w fioletowym, ściągając ich uwagę.
- Co takiego?- Dopytywał Raph

Donnie podniósł kawałek brązowo- płomienistej sierści

- Serio?! Tyle krzyku o głupi kawałek włosu?!- krzyknął rozczarowany i zirytowany zielonooki
- To nie jest zwykły kawałek sierści! To...- Zaczął jednak szybko zostając uciszonym przez ryki zaniepokojonych stworów.
Z mgły wyłoniły się kolejne monstrum, lecz o wiele mniejsze. Czy były nastawione sympatycznie? Wręcz przeciwnie! Ich zielony ślepia oraz długie, ostre, obnażone zęby mówiły same za siebie. Skóra była czara i wyglądała jak by wysuszona. Wyglądało na to, iż przyjazne stwory dadzą sobie z nimi radę, niestety to tylko pozór. Bestie rzuciły się na nich z zaciekłością. Przyjazne starały się bronić swoich towarzyszy, lecz ich losy były przesądzone. Padały próby podgryzania, uniki, przepychanki... mniejsze były zwinijesze i bardziej kąsliwe. Większe opadały z sił z powodu zbyt wielu obrażeń, gdy niespodziewanie rozległ się ryk a z mgły wyskoczył Koniodaktyl wraz z Niebiesko-czarnym montrum. Bracia patrzyli na siebie pytająco, podczas gdy stwory przeganiały dużo mniejszych Kąslarzy...

Mikey miał poważny problem, ponieważ nie wiedział jak ma zareagować, ani jak się bronić. Dodatkowo nie miał pojęcia co ci dwaj zamierzają z nim zrobić, ani jakie mają zamiary. Skulił się, osłaniając przed tymi bestiami, trzęsąc się ze strachu. Potwory rzuciły do siebie porozumiewawcze spojrzenie powarkując. Nie wyglądały jak by były zachwycone jego obecnością. Niespodziewanie ich uwagę przykuło stado jadowitych maluchów, które spłoszone pędziły w ich stronę. Wystraszeni rzucili się do ucieczki. Serce najmłodszego waliło jak oszalałe, kompletnie zdezorientowany nie był już niczego pewien. Jego uwagę przykuło coś intesywnie świecącego. Okazało się, że to dziwnie znajoma fiolka. Podniósł i obejrzał ją z każdej strony.
- Mutagen?- Szepną sam do siebie. Coś zaświgotało, a on omal jej nie opuścił. Dla pewności ścisną mocniej ją do siebie, szukając niejsca do schronu. Znów coś mu śmigieło, lecz tym razem pod nosem. Wykonał kroki do tyły, wręcz czując zimne łuski na ogonie na którym staną nieświadomie. Zerkną za siebie, stykając swój wzrok ze wzrokiem innej istoty. Przełkną śline. Próbował wykonać odwrót, lecz nogi pod nim się ugieły i poleciał do tyłu. Bestia zrobiła krok bliżej.
- Zostawcie mnie!- Krzykną wystraszony, odganiając coś rękami, ledwo wstrzymując się pd płaczu.- J-ja chce do...domu
...- ostanie słowa wypowiedział ledwo słyszalne i z przerywającym tonem. Znów zapał za ramię, zaczynające ponownie go piec. Coraz bardziej był gotów do płaczu, kompletnie bezradny nie wiedział co począć. Chciał aby to wszyatko się skończyło. Gadzina zkrzyżowana z ptakiem oraz szopem dotknęła jego ramienia. Sykną z bólu, aby za moment poczuć ulge. Otworzył oczy, zobaczyć to stworzenie. Jego już nie było. Spojrzał na swoje ramię, następnie w miejsce gdzie stał stwór i znowu na ramię. Nie mógł w to uwierzyć, lecz nieznajome stworzenie wyleczyło jego ramię. Wstał i ruszył przed siebie biegiem przecierając oczy. Nie miał pojęcia gdzie, ani po co biegnie. Czuł, iż montrum jest blisko, więc nie przestawał biec śmiertelnie wystraszony.
Zdążył poukładać soboe w głowie kilka spraw mianowicie, iż kedne stwory są przyjazne, a inne niekoniecznie, a wszystko przez te mgłe. To było od początku oczywiste, lecz jak to Mikey, dopiero tera to zrozumiał. Był przekonany, iż prawie wszędzie znajdzie bratnje dusze, ale jak się przekonał świat wcale ne jest taki kolorowy.

Bracia nie do końca byli pewni co mają zrobić z nowo poznanmi stworami, ani gdzie podziewa się ich brat, o ile jeszcze żyje. Czy uda się im go odnaleźć?

____
Trochę dłużej się zeszło, ale w końcu zmotywowałam się, aby to wykonać. Jak oceniacie?
Jednak wyrobiłam przed niedzielą Sisiderka :D

Ciao!

We mgle || TMNT Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz