To już dzisiaj. Ten dzień nareszcie nadszedł. Wyjazd na Brentaal IV. Jestem taka podekscytowana. Jak wspominałam wcześniej, rzadko miałam okazję opuszczać rodzinną planetę.
Obudziłam się jeszcze przed wschodem słońca. Ubrałam standardowy strój, czyli prostą, białą suknię do tego płaszcz z kapturem w tym samym kolorze. Na szyi powiesiłam medalion, symbol przynależności do Zakonu Czarnej Róży.
Nie wiem, czy mówiłam już o znaczeniu tego, niby zwykłego przedmiotu? Nie. To zaraz opowiem, ale najpierw muszę rozwiać pewien mit. Nie rozumiem zupełnie czemu, ale większość uważa iż należy zerwać naszyjnik z szyi jego właścicielki a ta opadnie z sił. Głupota totalna, zaczerpnięta pewnie z pradawnych fałszywych legend. Prawda jest jednak zupełnie inna:
"Dziewczynka, poczęta z łona zakonniczki, tuż po urodzeniu otrzymuje od bogini swój własny medalion, dzięki niemu otwiera się brama do wiecznie młodego życia. To samo tyczy się wszystkich przyjętych z zewnątrz"ZCR-PiO, 16;30
Do torby spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i nie czekając ani chwili dłużej wybiegłam z pałacu i udałam się do budynków mieszkalnych. Najpierw zapukałam do mieszkania sióstr bliźniaczek: Aelin i Noli. Rzuciły mi się na szyję. Tak samo jak ja były szczęśliwe, że dostały się do programu. Podczas drogi do lotniczego portu dołączyła do nas ostatnia uczestniczka, Celea. Wsiadłyśmy do statku, który miał nas zabrać i odleciałyśmy.
CZYTASZ
Meru & Orson-połączeni przez miłość
FanfictionOna - księżniczka i przyszła królowa planety Millano, pragnąca dostępu do wiedzy i wolności On - ambitny i utalentowany chłopak z Lexrulii Obydwoje dostali szansę od losu w postaci dostania się do Programu Przyszłościowego Brentaala. Co ich połąc...