[5]

607 69 4
                                    

- Niedziela - Powiedziała do siebie dziewczyna, po czym ruszyła krętą ścieżką. Dzisiaj był jedyny dzień w tygodniu, kiedy to jadalnia była nieczynna. Był to jedyny dzień odpoczynku od pracy zarówno dla ludzi jak i dla animatroników. Tylko dzisiaj budynek, który każdego innego dnia tętnił życiem, wyglądał na opuszczony, tak jakby nie był odwiedzany przez kilka, a nawet kilkanaście lat.

Kiedy River dotarła do Freddy Family Dinner, wyciągnęła klucze z kieszeni spodni i otworzyła wielkie drzwi. Jako, że słońce dopiero co wschodziło, a na niebie widniały jeszcze pojedyńcze gwiazdy, dziewczyna ziewnęła ze zmęczenia, jednocześnie przecierając dłonią zaspane oczy. Nie była zwyczajna wstawać tak wcześnie rano, a co dopiero wychodzić o takiej porze na zewnątrz. Coś jednak podkusiło ją do tego, by odwiedzić jadalnię. Gdy weszła do środka, zamknęła za sobą drzwi i powolnym krokiem ruszyła w stronę sali głównej. Jak każdego dnia na podwyższeniu stały trzy roboty ze spuszczonymi głowami. Wyglądały teraz jak upiorne, wielkie potwory, które czekały tylko na moment, w którym mogłyby zaatakować. Jednak w rzeczywistości, były to tylko zwykłe mechaniczne zabawki, stworzone po to, by zabawiać dzieci.

Brunetka ruszyła w stronę robotów, jednak, kiedy była blisko sceny, skręciła w lewo i udała się do pokoju, gdzie znajdowały się sterowniki. Nie wahając się, kliknęła odpowiednie guziki i już po chwili do jej uszu dotarł dźwięk poruszających się mechanicznych stworzeń. Prze krótką chwilę poczuła niepokój, a nawet strach. Pomyślała nawet, by jednak je wyłączyć i wrócić do domu. Mimo wszystko nie zrobiła tego. Trochę niepewnie wróciła do sali głównej, a jej oczom ukazał się widok trzech patrzących w jej stronę animatronów. W jednej chwili nogi dziewczyny ugięły się pod nią ze strachu. Ich martwy wzrok powodował, że na całym ciele pojawiała się gęsia skórka, a po plecach przechodziły ciarki.

River przełknęła cicho ślinę i powoli zaczęła zmierzać w prawą stronę. Zdziwiła się, kiedy wzrok robotów powędrował za nią. Z początku nie mogła w to uwierzyć, dlatego dla pewności ponownie przeszła na lewą stronę sali. Kiedy spojrzała na mechaniczne zabawki, pisnęła ze strachu. One na nią patrzyły i wcale nie była to iluzja optyczna. Animatroniki nawet przy włączeniu nigdy się tak dziwnie nie zachowywały. Nie miały w zwyczaju śledzić kogoś swoim przerażającym wzrokiem.

Nagle brązowy miś, odwrócił głowę w prawą stronę. River jeszcze bardziej przeszły dreszcze, kiedy zobaczyła, że zatrzymał on swój wzrok w miejscu, gdzie znajdowało się wycięcie w ścianie. Był to mały kwadrat, a może prostokąt, który był pełny kurzu i pająków. Było to jedyne miejsce w jadalni, gdzie nie docierało światło, a zabawki tam leżące już dawno poszły w zapomnienie. Brunetka zmarszczyła brwi i całą swoją uwagę skupiła na tym miejscu. Po chwili otworzyła szerzej oczy i lekko rozchyliła usta. Wyjęła z kieszeni pogniecioną kartkę i uniosła ją do góry. Dotarło do niej, że w tym budynku było jeszcze miejsce dla kogoś nowego.

***
R

iver wbiegła niczym huragan do domu, po czym nawet się nie zastanawiając pobiegła do pracowni ojca. Zbiegła szybko po schodach o mało co się potykając się o własne nogi, a gdy była już na miejscu zapaliła światło, które rozświetliło całe pomieszczenie. Zakryła dłonią usta, kiedy okazało się, że czerwony lis leżący na metalowym stole, zniknął. Dziewczyna zamknęła na chwilę oczy, wzięła kilka oddechów i pobiegła z powrotem na górę. Gdy weszła do kuchni od razu w oczy rzucił jej się wielki karton. Stał oparty o ścianę, a swoim wzrostem przewyższał dorosłego człowieka.

- Co to ma być? - Zapytała, wskazując palcem na pudło. Jej ojciec, który właśnie wchodził do pomieszczenia, wzruszył ramionami, po czym wziął łyka kawy. River nie czekając na odpowiedź taty, podeszła do kartonu i powoli ułożyła go tak by leżał. Kiedy go otworzyła, okazało się, że w środku znajduję się animatron - Chciałeś go wyrzucić? - Zapytała z irytacją w głosie.

- Czy ty nie widzisz jak on wygląda? Jest cały zniszczony, nic z nim nie zrobię. Teraz kiedy postanowiłem zając się budową kolejnego robota... - Zaczął, jednocześnie pokazując córce plany budowy, które ta wyrwała z jego dłoni.

- Nie możesz - Krzyknęła, zgniatając kartki - To podłe. Jak możesz tworzyć coś nowego skoro nie dokończyłeś starego projektu - Odrzekła, tym razem trochę spokojniej - Ja mam pomysł. Możemy stworzyć w jadalni Pirate Cove, gdzie umieścimy lisa. Nie musisz go naprawiać całkowicie, najważniejsze by działał - Dodała z ekscytacją w głosie. Jej ojciec westchnął głośno, po czy usiadł na krześle i oparł łokcie o stół.

- Nie River. To moje ostatnie słowo - Mężczyzna spojrzał na córkę przepraszającym wzrokiem, a ta bez zastanowienia wyszła z kuchni.

Brunetka zatrzymała się kawałek za kuchnią, po czym jeszcze na chwilę odwróciła głowę i spojrzała na leżącego robota. Wiedziała, że teraz może liczyć tylko na siebie. Skoro jej ojciec nie chciał pomóc, to znaczyło, że wszystko jest w jej rękach. Dziewczyna lubiła postawić na swoim i nigdy nie odpuszczała, dlatego też nie miała zamiaru stać bezradnie i przyglądać się jak ciężka praca jej taty idzie na złom. Teraz już wiedziała co ma zrobić.

Niewidoczny uśmiechWhere stories live. Discover now