1. Her eyes.

637 63 62
                                    

- Dlaczego nie postarasz się o niej zapomnieć? – moja ręka zatrzymała się w połowie drogi do butelki piwa – Minęło już trochę czasu – kontynuował Mike nie bacząc na moje mordercze spojrzenie – wiesz, wydaje się, że ona już się z Ciebie wyleczyła. – dokończył i wzruszył ramionami. Na jego twarzy malowało się coś na kształt współczucia, chociaż wiem że wcale nie było mu mnie żal. Nie raz wspominał, że zasłużyłem sobie na to. Nie raz wspominał, że obojętność, a raczej niechęć Bo  stosunku do mojej osoby jest uzasadniona.

- Widzę to. – sapnąłem i chwyciłem butelkę piwa. Wypiłem połowę objętości płynu w kilka sekund. „Ona już się z Ciebie wyleczyła", tak! Jestem tego boleśnie świadomy. Czy do nieustannie łamanego serca można się przyzwyczaić? Jeśli tak to chciałbym znać sposób na to, aby przestało boleć.  – Ona patrzy na mnie... patrzy na mnie tak jakby mnie nienawidziła. – odchyliłem głowę, siedząc na fotelu i gapiłem się w gwiazdy. – Nie patrzyła na mnie tak nawet wtedy kiedy z niej drwiłem, kiedy zachowywałem się jak dupek. – zacisnąłem dłonie w pięści, aby zamknąć w nich targające mną emocje. – Ona przecież nie potrafiła nienawidzić. – szepnąłem do siebie, uświadamiając sobie, że prawdopodobnie jestem jedyną osobą, do której żywi tak silnie negatywne uczucie.

- I co, jesteś z siebie zadowolony? – zapytała Bo niezadowolonym tonem. Na jej twarzy malowało się oburzenie. Zaśmiałem się głośno, a ona obdarzyła mnie groźnym spojrzeniem spod zmarszczonych brwi.

- Jestem bardzo zadowolony – powiedziałem i wzbiłem w powietrze więcej kropli wody z basenu, aby kilka z nich miało zaszczyt upaść na drobne ciało mojej Bo. Z jej ust wydobył się cichy pisk kiedy chłodne krople spotkały się z rozgrzaną skórą jej ramion i twarzy.
Bo siedziała na krawędzi basenu w  luźnych, podwiniętych powyżej kolan spodniach, ponieważ według niej „to że wyszło słońce nie znaczy, że jest odpowiednia temperatura do całkowitego kąpania się na świeżym powietrzu". Cała ona! Rozsądna i mądra!

- Oh, nienawidzę Cię. – powiedziała posyłając mi kolejne mordercze spojrzenie.

- A ja nienawidzę jak tak do mnie mówisz. – złapałem się za serce i zatopiłem pod powierzchnię wody. To było najgorsze uczucia jakiego doświadczałem. Wiedziałem, że Bo kocha mnie całym sercem, jednak te słowa pozostawiały niewielką rysę na moim sercu. Podpłynąłem do brzegu i złapałem Bo za kostki. – Nie mówisz tego poważnie prawda? – zapytałem, wynurzywszy się spod powierzchni. – Nie nienawidzisz mnie, prawda?

- Oczywiście, że nie głuptasie. – powiedziała zmartwiona. Jej oczy mówiły więcej niż mogły wypowiedzieć jej usta. Były zatroskane. – Myślałam, że wiesz. Chciałam Cię tylko podrażnić. – dodała i przytuliła mnie pomimo tego, że moje włosy były całkiem mokre od wody i krople wody z mojego ciała spadały na jej ciało. – Nie ma osoby, której bym nienawidziła, to zbyt mocne słowo. Nigdy nie chciałabym czuć nienawiści – spojrzała mi w oczy i zaczęła muskać palcami moje policzki – przede wszystkim nie do Ciebie. Nigdy nie chciałabym Cię nienawidzić... jesteś dla mnie zbyt ważny. – zarumieniła się. – I bardzo Cię lubię.
Nie często nazywała swoje uczucia do mnie po imieniu. Już kilka razy wyznała mi miłość, a moje serce za każdym razem wyskakiwało z mojej piersi wzbijało się w kosmos i wracało przesiąknięte niekończącym się szczęściem, jednak mówiła to nieczęsto. A może po prostu nie tak często jakbym chciał to słyszeć?

- Tak, ja Ciebie też bardzo lubię. – odpowiedziałem i puściłem jej oko. Byłem zauroczony jej niewinnością. Jak rumieniły jej się policzki na dźwięk moich miłosnych wyznań. Jak niepewnie dotykała moich dłoni i ramion kiedy chciała zwrócić na siebie moją uwagę. Byłem zauroczony tym jak wyrażała swoje uczucia. Zrobiłbym dla niej wszystko byleby tylko dała mi napawać się tymi małymi rzeczami przez resztę mojego życia.

- Halo... mówi się. – Mike przerwał mój trans wspaniałych wspomnień.

- Co jest? – zapytałem przenosząc na niego spojrzenie.

Impreza, na której zjawiliśmy się kilkadziesiąt minut temu rozkręcała się coraz bardziej. Ogródek za domem pierwszorocznej Maddie zapełniał się w coraz szybszym tempie czemu niestety towarzyszył większy hałas. Nie chciałem tu przychodzić. Nie chciałem imprezować u dziewczyny, która pragnęła mojej uwagi od momentu pierwszego meczu, na którym miałem zaszczyt nazwać Bo swoją dziewczyną. W momencie kiedy dowiedziała się, że mój związek z Bo rozpadł się coraz częściej zapraszała mnie na imprezy do swojego domu, na kawę, do kina. Nie potrafiła zrozumieć, że nie chce się z nią spotkać. Nie potrafiła zrozumieć, że dziurę w moim sercu może zapełnić tylko jedna osoba. Tylko Bo była wstanie skleić moje serce i poukładać miliony kawałków mnie w całość.

- No więc czemu nie starasz się zapomnieć?

Spojrzałem na niego, a gdyby mój wzrok mógł zabijać, Mike już dawno leżałby w agonii, pokonany przez strzały strzelające w niego z moich oczu.

- Kocham ją. Nie chcę zapomnieć.

- A co jeśli ona już nie kocha Ciebie? – zapytał Mike. Poczułem jakbym dostał w twarz. Nie dopuszczałem do siebie tej myśli.

- Więc sprawię, że pokocha mnie znowu. – powiedziałem przez zaciśnięte gardło po czym wstałem z ogrodowego fotela. – Pokocha mnie. – powtórzyłem. Jednak upewniałem w tym sam siebie bo nie byłem pewny czy ona będzie w stanie mi wybaczyć. Czy będzie chciała mi wybaczyć. Czy będzie chciała dać mi drugą szansę, na którą nie zasługuję. – A wtedy nie zniszczę tego... wtedy poproszę ją o rękę. – powiedziałem. Nie miałem śmiałości przyznać się, że prawdopodobnie wystraszyłem ją przez telefon zeszłej nocy, kiedy powiedziałem żeby za mnie wyszła. Nie wstydziłem się tego co powiedziałem. Wstydziłem się tego, że ona już mnie nie chce. Cisza z jej strony była głośniejsza niż krzyk.

- Mam nadzieje, że tak będzie stary. – powiedział.

- Chcesz piwo? – zapytałem, ale nie czekając na odpowiedź ruszyłem do domu by zaopatrzyć nas w kolejną porcję trunku.

- Bo nie byłaby szczęśliwa z tego powodu. – powiedziałem sam do siebie, a moje usta mimowolnie rozciągnęły się w uśmiechu.

- No tak trzeba było więcej wypić. – złościła się na mnie. Oj, i to jak się złościła. – Jeszcze się nie potykasz o własne nogi, ale już chyba niedużo brakuje. – położyła zwinięte w pięści dłonie na biodrach. Oczywiście przesadzała. Nie byłem pijany. Czy po trzech piwach można się opić? Szczerze wątpię.

- Kobieto nie przesadzaj. – powiedziałem. Wydawało mi się, że bardzo wyraźnie. – Ale podoba mi się, że odgrywamy scenkę mąż wraca po piwku, a żona się złości. – zaśmiałem się i wyciągnąłem ręce by ją przytulić jednak odsunęła się.

- Jak tak dalej pójdzie to na pewno nie zostanę Twoją żoną. – obraziła się i usiadła na moim łóżku ze skrzyżowanymi na piersi ramionami.

- A to miałaś w planie być moją żoną? – uśmiechnąłem się, a ona oblała rumieńcem, ale mimo to posłała mi groźne spojrzenie.

Samo wspomnienie wspólnych chwil z Bo wywoływało uśmiech na mojej twarzy i dreszcze na całym ciele. A powrót do rzeczywistości, w której nie jest blisko mnie boleśnie przeszywa pozostałości mojego serca.

Zbliżałem się do tylnych drzwi domu Maddie. Musiałem wypić coś jeszcze. Musiałem odciąć się od bolesnej rzeczywistości, w której teraz tracę każdą sekundę nie starając się o przebaczenie mojej miłości.

Przeskoczyłem po schodach prowadzących do wnętrza domu, a moje serce zamarło, gdy ujrzałem oczy, które tak kochałem. Oczy, które chciałem podziwiać dniami i nocami. Oczy, które niegdyś patrzyły na mnie z miłością.

Zatraciłem się w tej chwili, by zaraz zapłonąć żywym ogniem dostrzegając, czyjąś dłoń na jej ramieniu.

Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że w oczach Bo skrywała się ponownie kiełkująca miłość skrywana pod warstwą bólu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 07, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Like Romeo 2Where stories live. Discover now