Rozdział 21. Możemy spróbować.

2.9K 137 2
                                    

Amelia po zjedzeniu śniadania powiedziała domownikom, że wychodzi na miasto. W rzeczywistości była umówiona z Willem. Mieli spotkać się przy wejściu do vondelpark, był do jeden z najbliższych parków w mieście. Równo o południu pod bramą wejściową pojawił się młody Morgan. Na widok czekającej na niego blondynki serce zabiło mu mocniej.  Podszedł do niej żwawym krokiem i wręczył bukiet czerwonych tulipanów.
Ami była zaskoczona jego gestem, ale z wielką chęcią go przyjęła. Spacerowali po parku i rozmawiali na różne tematy. W między czasie dowiedzieli się trochę o sobie.
Opowiadali o swoim dzieciństwie, rodzinie, zainteresowaniach i innych tego typu sprawach.
Czas bardzo szybko im mijał na wspólnym poznawaniu się. W końcu, gdy nogi odmawiały im posłuszeństwa, udali się do pobliskiej kawiarni i usiedli przy wolnym stoliku na końcu sali.
Wpatrywali się w siebie do póki nie pojawiła się młoda dziewczyna, która chciała odebrać ich zamówienia. Blondynka postanowiła spróbować sernika z rosą i do tego ciepłą herbatę, natomiast jej towarzysz miał ochotę na ciasto miętowe oraz mocną kawę.
Kelnerka odeszła od stolika i zajęła się ich zamówieniami. 
Teraz oni mieli chwilę czasu. Nikt się nie odezwał do póki przed nimi nie pojawiły się słodkości, o które poprosili.

- Ami.- Will postanowił przerwać ciszę.- Wiem, że nie znamy się zbyt długo, ale ja czuję do ciebie coś więcej niż przyjaźń. Wiem, że może to za wcześnie i nie chcę na ciebie naciskać, broń Boże, ale może byśmy spróbowali za sobą być.- powiedział zakłopotany.

Teraz w głowie Ameli toczyła się zacięta walka pomiędzy sercem, a rozumem. Nie miała zielonego pojęcia, co mu odpowiedzieć. Z jednej strony chciała z nim być już od początku ich znajomości. Podobał jej się, czego nie ukrywała. Jego zachowanie świadczyło, że jest dobrze wychowany i raczej jej nie zrani, ale zawsze istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że jest tylko zwykłym oszustem i przez niego będzie cierpiała.  W głębi serca, jednak czuła, że może mu zaufać. Niechciane myśli odgoniła na bok.

- Myślę, że możemy spróbować.- odpowiedziała niepewnie i pochyliła głowę.

- To świetnie. Obiecuję, że nie pożałujesz.

- Mam nadzieję.- pogroziła mu palcem i zaśmiała się dźwięcznie.

Will odpowiedział jej samym uśmiechem. W głębi duszy cieszył się na jej pozytywną odpowiedź. Nie wiedział jednak, czy im się uda. Zawsze było kilka wątpliwości, ale odgonił je i zajął się rozmową z blondynką. W międzyczasie wymyślił gdzie zabierze Ami na pierwszą randkę.

Spacerowali jeszcze trochę i wrócili do swoich domów. Amelia po cichu weszła do przedsionka i zdjęła buty. Starała się bezszelestnie wykonywać poszczególne czynności, ale chyba niezbyt jej to wychodziło. Z racji, że w domu było już ciemno i wszyscy spali, blondynka nie zauważyła rozciągniętego na podłodze kabla od przedłużacza i się o niego zaczepiła. W ostatniej chwili złapała się stojącej obok szafki, ale pech chciał, że znajdujący się na niej wazon upadł na ziemię roztrzaskując się na drobne kawałki.
Amelia usłyszała zamieszanie na schodach prowadzących na piętro, więc szybko umknęła w stronę kuchni.

- Co to było?- zapytała Camila schodząc ze schodów i wiążąc szlafrok.

- Nie mam pojęcia, ale to pewnie tylko wiatr, czy coś.- uspokoił ją Albert.

Starszy mężczyzna poszedł do przedpokoju i zapalił światło.

- Tylko wazon się stłukł. To nic takiego. Nie ma co się bać.- powiedział do żony.

Amelia korzystając zamieszania umknęła cicho do swojego  pokoju na piętrze. Po drodze spotkała Jamesa, któremu zatkała dłonią usta i poprosiła, aby nic nie mówił rodzicom. Ten tylko w odpowiedzi pokiwał głową. 

Kiedy sekrety wychodzą na jawWhere stories live. Discover now