Rozdział 54.

7.5K 1K 216
                                    

Od: Natalie.
Chcesz się jeszcze może spotkać?

Od: Luke.
Mówisz poważnie? Chcesz się ze mną spotkać?

Od: Natalie.
No chyba nie z twoją mamą...

Od: Luke.
Nie, oczywiście. Będę u ciebie za kilka minut.

Dziewczyna nie odpisała na sms-a.
Ubrała na siebie przedarte dżinsy, bluzkę i niebieską bluzę, bo na niebie zbierały się chmury. Może były przepowiednią ich rozmowy, może tylko przypadkiem, ale świetnie pasowały do nastroju blondynki.

Zeszła po schodach, patrząc bacznie na swoje stopy, aby się nie potknąć.

- Mamo, wychodzę! - krzyknęła z korytarza, ubierając swoje tenisówki.

- Nie przychodź zbyt późno! - Poinformowała ją matka, siedząca w salonie i pewnie oglądając serial.

Dziewczyna przewróciła oczami i wyszła z domu, zamykając drzwi.
Spojrzała kolejny raz na niebo, ale nic się nie poprawiło. Ciemne chmury przewijały się tuż nad jej głową, ale pojedyncze stróżki światła przebijały się przez obłoczki, dające nadzieję na zwycięstwo słońca.

Spojrzała na prawą stronę, z której miał pojawić się chłopak i tak się stało. Szedł, a raczej biegł, bo już po chwili był przy blondynce. Jego włosy były rozwiane przez wiatr, duże oczy świeciły się iskierkami, a czerwone usta układały się w lekkim uśmieszku.
Spojrzeli na siebie, nie odzywając się. Nie widzieli się trzy tygodnie, ale i tak wychwicili u siebie najmniejsze zmiany, co tylko umocniło ich uczucia.

- Hej, Natalie - powiedział lekko zestresowany, ale jego głos był aksamitny.

- Hej - szepnęła i ruszył do przodu, zapraszając chłopaka, aby zrobił to samo.

- Dziękuję, że zgodziłaś się na spotkanie - odezwał się Luke z ulgą w głosie.

Już dawno namawiał Natalie na spotkanie i powoli tracił nadzieję na jakikolwiek znak od dziewczyny.
Tęsknił za nią, od początku. Już kilka godzin po ich rostaniu wiedział, że był to błąd. Ale wiedział również, że to on był winien temu wszystkiemu.
Gdy dowiedział się o grupie, w której uczestniczyła Natalie, był zawiedziony. Kochał dziewczynę, odkąd tylko otworzyła się przed nim w jakimś stopniu, ale gdy zrozumiał, że ona nie ma w nim całkowitego oparcia, po prostu się załamał. To on był jej chłopakiem, to ona był przy niej, a ona mówiła o swoich problemach obcym. Wtedy właśnie tak myślał, gdy zrywał z nią. Bardziej pasowałoby określenie: zostawił ją.

Ale widząc Natalie w szkole, uśmiechniętą, choć jej oczy były lekko przygaszone, ale żywszą i bardziej otwartą, zrozumiał jej wybór, to była jej choroba, to ona miała walczyć, on tak naprawdę nie wiedziałby jak jej pomóc, pewnie pilnowałby jej cały czas, próbując kontrolować blizny,p a to doprowadziłoby tylko do rozłąki, która byłaby ostatecznym końcem.

- Jak się czujesz? - zapytał po kilku minutach ciszy.

Dziewczyna popatrzyła na niego, uśmiechając się lekko.

- Czuję wolność - powiedziała, patrząc w dal.

- Bo zerwaliśmy? - zapytał chłopak, przełykając jakąś gulę w jego gardle.

Natalie otworzyła szeroko oczy i popatrzyła na chłopaka.

- Luke, źle mnie zrozumiałeś...

Jego oczy były smutne, zawiedzone... Znowu poczuła coś w swoim sercu, coś bolesnego.
Wyciągnęła przed siebie lewy nadgarstek i podwinęła bluzę, pokazując swoją jasną skórę.
Chłopak spojrzał na kawałek jej ciała, przypatrując się chwilę.
Widział blizny, ale wszystkie były już schowane w skórze, zakslepione, żadnych zaczerwienień, czy podrażnienień.

- Wyleczyłam się - powiedziała cicho.

Położyła dłoń na jego ramieniu, patrząc w jego oczy.
Chłopak, nie wiedząc co powiedzieć, złpał ją za dłonię i przyciągnął do siebie.
Może było za wcześnie, możliwe, że Natalie tego nie chciała, ale on musiał to zrobić.
Chciał poczuć jej dłonie na swojej skórze, jej zapach, to co go uspokajało, zawsze przynosiło spokój.
Po jego policzkach spływały pojedyncze łzy, a usta drżały z nerwów.

- Tak bardzo cię przepraszam, Natalie... Za wszyskto. - Przytulał ją mocniej, chowając twarz w jej złotych włosach.

Blondynka również poczuła łzy na swojej skórze, ale odwzajemniła gest, tak bardzo brakowało jej ciepła. Jego, jego mięśni, skóry, spokoju, stabilizacji, którą jej dawał.
Położyła twarz na jego ramieniu, a dłonie położyła na jego karku.
Teraz wszystko było na swoim miejscu, tak, pragnęła zostać w tamtej chwili, zamknąć się w ten dobry kokon.
Czując jego łzy, zaśmiała się w płaczu, bo to było takie dobre, normalne, nie było ucieczką, która kiedyś była jej wybawieniem, zrozumieniem.

W chwili, gdy Lilia pomagał jej podjąć decyzję, ona już ją znała. Wybaczyła mu, to była tylko kwestią czasu. Nie dało jej się wyprzeć uczucia, które chowało się w jej secru. Musiała działać zgodnie ze swoim przeczuciem, bo tego nauczyła się na grupie, bo tylko z tego czerpała przyjemność.

- Kocham cię, Luke. - Wyznała do jego ucha, chcąc zatrzymać to tylko dla niego.

Poczuła jak jego ciało przeszedł dreszcz, ale mogło być to również spowodowane kropelkami wody, które zaczęły spadać z nieba.

Złapał jej twarz w dłonie, patrząc w jej oczy. Uwielbiał je, uwielbiam wszystko co posiadała ta dziewczyna.

- Tak bardzo - powiedział z kolejnymi łzami, nie wstydząc się swojego stanu.

Położył swoje zimne usta na jej rozgrzanych. Zrobili to spokojnie, nie chcąc się spieszyć, nie chcieli popełniać żadego błędu, nie teraz.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wytarła jego policzki, będąc dalej złączona z nim pocałunkiem.

***

I następny <3 Pocałunek w deszczu 💜  Uwielbiam happyend'y! Musiałam to zrobić 💟💟
Kto następny? :)
Nin!!

Chat samobójców.Kde žijí příběhy. Začni objevovat