Rozdział 3

1.1K 112 8
                                    

Puk, puk…

Harry przekręcił się na bok i zwinął w kłębek.

Puk, puk…

Odgłos nabrał na sile, więc nakrył swoją głowę poduszką.

Puk, puk!

– Śpię!

Puk, puk!

Harry nie wytrzymał. Zerwał się na równe nogi i z rozmachem otworzył drzwi dysząc wściekle. Stanął jak wryty, gdy ujrzał przed sobą chłopaka, na którego twarzy widniał bezczelny uśmieszek.

– Ty…

– Przyszedłem po śniadaniu, tak jak pan kazał, panie Barthes. Teraz rozumiem, że powodem zrezygnowania z posiłku było coś znacznie ciekawszego.

Mężczyzna rozszerzył oczy. Czyżby zaspał? Nie… To niemożliwe.

– Która godzina? – rzucił szorstko rozglądając się po pomieszczeniu za chłopakiem.

– Byłaby równo dziesiąta, gdybym nie musiał tracić pięciu minut ze swojego życia na dobijanie się do pana.

Harry zmrużył oczy i nagle poczuł, jak zalewa go fala złości.

– Co ty gówniarzu robisz w moich prywatnych kwaterach?! Czekaj tylko powiem dyrektorowi… - zatrzasnął za sobą drzwi do sypialni i zaczął iść w stronę wyjścia.

– Na pana miejscu nie wybierałbym się na spacer po zamku w takim stanie, a tak poza tym…

– Milcz!

Chłopak miał rację, nie mógł się tak pokazać. Nie był pewien, czy chce nawet wiedzieć, jak teraz wygląda.

– … a tak poza tym to drzwi były otwarte.

Harry zmierzył go wzrokiem.

Kurwa!

Jak w ogóle mógł dopuścić do takiej sytuacji? To oczywiste, że Snape sam by się tu nie dostał, przecież nie znał hasła. Wczoraj był zmęczony, musiał nie domknąć drzwi. Co teraz powinien zrobić?

Odwrócił się i spojrzał na chłopaka, który uśmiechał się teraz ironicznie. Miał ochotę uderzyć w niego jakąś klątwą, ale wiedział, że byłoby to fatalne w skutkach.

– Czekaj tu na mnie. Zaraz wrócę.

Harry ruszył do sypialni zatrzaskując za sobą drzwi. Szybko wszedł do łazienki i spojrzał w lustro.

– Co do…

Jego włosy były poplątane i sterczały na wszystkie strony. Można by nawet powiedzieć, że były tłuste. Zauważył coś jeszcze.

Oczy!

Szybko przystawił różdżkę do powieki i wymruczał formułkę.

Niestety zaklęcie zmieniające kolor jego oczu na niebieski nie trwało dłużej niż dobę, dlatego musiał się z tym pilnować. Nie chciał przecież, by ktokolwiek zaczął coś podejrzewać.

Spojrzał jeszcze raz w swoje odbicie w lustrze i z ulgą stwierdził, że blizna bezpiecznie tkwiła skryta pod jego włosami.

Wziął szybki prysznic, ubrał się w jakiś pierwszy lepszy podkoszulek i dżinsy, i wrócił do Snape’a, jednak widok, który zastał w pomieszczeniu wprawił go w osłupienie. Chłopak pogwizdując przemierzał przestrzeń przed kominkiem i przypatrywał się stojącym na nim fotografiom. W końcu wziął jedną do ręki. To sprawiło, że krew w nim zawrzała. Smarkacz najwidoczniej czuł się tu jak u siebie w domu.

Believe in DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz