Uriel

129 10 3
                                    

Wokół była jasność.
Delikatnie zmrużyłam oczy i zobaczyłam przed sobą złotą bramę. Niepewnym krokiem ruszyłam w jej kierunku. Kiedy byłam już dostatecznie blisko, ta otworzyła się z cichym skrzypnięciem.
- Co tutaj robisz? - rozległ się melodyjny głos.
Rozejrzałam się za jego właścicielem. Był to wysoki, złotowłosy mężczyzna. Delikatnym krokiem zmierzał w moją stronę.
Zdziwiona przystanęłam.
- Kim jesteś? - wyszeptałam, kiedy nieco się zbliżył.
- Nie poznajesz mnie?
Uważnie się mu przyjrzałam i zdrętwiałam.
Brakowało mu tylko skrzydeł.
- Ga-Gabriel? - wyjąkałam - to niemożliwe.
- Dlaczego jesteś taka zdziwiona? Nie masz do mnie żadnych pytań?
Zastanowiłam się przez chwilę.
- Mam jedno... najważniejsze - zaczęłam - czy ja... czy ja naprawdę jestem twoją córką?
- A co ci podpowiada serce? - wyszeptał.
Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać, a kolory mieszać.
Czułam się taka lekka i spokojna.
Co podpowiadało mi serce?
Mówiło, że jestem córką potężnego anioła, że jestem kimś wyjątkowym.
Wtem usłyszałam, jak ktoś wymawia moje imię.
Ciężko otworzyłam oczy, które natychmiast zamknęłam.
Oślepiło mnie jasne światło.
- Rosie? - zabrzmiał po raz kolejny zatroskany, kobiecy głos.
Z wielkim trudem, ponowiłam próbę otwarcia oczu.
Zobaczyłam biały sufit nad głową, z niewielką lampą.
Delikatnie odwróciłam głowę w lewą stronę.
Poczułam ból z tyłu głowy i nieznacznie się skrzywiłam.
- Kochanie jak się czujesz? - para niebieskich oczu wpatrywała się we mnie czujnie.
- W, w porządku - odpowiedziałam, siadając - gdzie jest dziadek?
- Obchodzi dom dookoła i sprawdza czy wszystko jest zamknięte.
Zamknęłam oczy i zadrżałam.
W głowie, wciąż krążył mi głos, tego psychopaty.
Kim on był? Czego chciał?
Czułak się taka zagubiona.
Chciałam, by była teraz przy mnie mama. Przytuliłaby, pocieszyła. Zawsze wiedziała co jest dla mnie dobre.
Ale jej teraz nie ma.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Spojrzałam na nonnę, która w dalszym ciągu, uważnie na mnie patrzyła.
- Już jest dobrze - powiedziałam, siląc się na delikatny uśmiech.
Pomału wstałam.
- To może pójdę już do siebie. Jestem zmęczona, a jutro muszę iść do szkoły.
- Na pewno dobrze się czujesz? - zapytał dziadek, wchodząc przez drzwi.
- Tak - westchnęłam.

Szczelnie zamknęłam za sobą drzwi do pokoju i otworzyłam okno.
Zrobiłam głęboki wdech.
Zabolało mnie gardło.
Wypuściłam powietrze przez usta.
Zabolała mnie głowa.
- Dlaczego ja? - szepnęłam w ciemność za oknem - dlaczego nie mogę być zwykłą dziewczyną?

~~

Zadzwonił budzik.
Niechętnie otworzyłam czerwone i podpuchnięte oczy.
Ruszyłam w stronę łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę.
Schodząc do kuchni na śniadanie, przyłożyłam ucho do sypialni dziadków.
Usłyszałam ciche pochrapywanie dziadka i delikatny oddech babci.
- Tym lepiej, że śpią - mruknęłam do siebie, podchodząc do półki i wyjmując z niej paczkę płatków śniadaniowych.
Kątem oka zerknęłam na zegar ścienny.
7.20
Muszę się pośpieszyć.
Dziś nie ma kto mnie podwieźć.

Zrobiło mi się słabo, na wspomnienie niespodziewanego gościa.
Kim był, i czego chciał?
Po plecach przeszedł mi delikatny dreszcz.
Szybko skończyłam swoją porcję, a talerz wrzuciłam do zmywarki.
Żwawym krokiem ruszyłam się ubrać do pokoju.
Właśnie kończyłam rozczesywanie włosów, gdy odezwał się telefon.
Rzuciłam okiem na wyświetlacz i odebrałam.
- Witam śpiącą królewnę - zaczął głos po drugiej stronie.
Szeroko się uśmiechnęłam.
- Już się stęskniłeś?
- Bardzo - zaśmiał się - rusz tyłek, bo czekam przed twoim domem, dobre piętnaście minut.
- Zwariowałeś?
- Pośpiesz się.
Odłożyłam telefon i spojrzałam po raz ostatni w lustro.
Zdrętwiałam.
Zauważyłam cień wysuwający się z pokoju.
Głos stanął mi w gardle.

Z transu wybudził mnie sygnał sms-a.
Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam na telefon.

Rugg:
Czekam

Odetchnęłam cała piersią i wybiegłam z pomieszczenia.

- Cześć - uśmiechnęłam się, wchodząc do auta.
- Hej - mruknął.
- Coś nie tak?
Roześmiał się.
- Jak bym wiedział, że tyle będziesz się zbierać, to bym przyjechał później.
- Przepraszam - odetchnęłam z ulgą - przepraszam, że pan książę tyle się naczekał.
- Książę? - zapytał, z kpiną w głosie i ruszył.

Gawędząc weszliśmy do szkoły.
W pewnym momencie, przestałam zwracać uwagę na drogę i wpadłam na kogoś.
- Patrz jak łazisz - warknął blondyn.
- Sory - mruknęłam, poprawiając włosy.
Chłopak obrzucił mnie kpiącym spojrzeniem i odszedł.
- Idiota jakiś - zwróciłam się do Ruggera.
- To Uriel. Chodzi z nami do klasy - powiedział grobowym głosem.
- Uriel? - ściągnęłam brwi.
- Tak. Znasz go?
- Nie - zająknęłam się - ale mam dziwne wrażenie, że już go kiedyś widziałam. Zresztą nie ważne , chodźmy.

Kiedy znaleźliśmy się w pobliżu klasy, zauważyłam Jamesa, stojącego w grupce, składającej się głównie z dziewczyn.
Poczułam, jak wszystko się we mnie gotuje. Ten to ma tupet.
Przyśpieszyłam kroku, wchodząc do klasy.
- Gdzie siedzimy? - mruknęłam przez ramię.
- Na końcu po lewej - odpowiedział mi lekko zachrypnięty głos.
- Nie ciebie się pytałam - warknęłam, patrząc w stronę Uriela.
Jednak on tylko się zaśmiał i ruszył w stronę swojej ławki, specjalnie szturchając mnie ramieniem.
- Dupek - syknęłam w jego stronę, na co ten jeszcze bardziej się roześmiał.
Poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za łokieć, w stronę tylnich ławek.
Próbowałam się wyszarpnąć, ale nic to nie dało.
- Rosie, co ty wyprawiasz?
Nieprzytomnie zamrugałam oczami.
- Ruggero - odetchnęłam - nie wiedziałam, że to ty.
- Spokojnie twój chłopak... nie chłopak - szybko się poprawił, kiedy rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie - nawet nie zauważył, że przyszłaś. Widocznie jest bardzo zajęty - zakpił unosząc brwi do góry.

Pierwsze trzy lekcje minęły mi szybko, bez poważnych problemów. Jednak, bez jakiejkolwiek przerwy, czułam na sobie czyjś wzrok.
Siedząc na stołówce z Ruggero i trzema innymi dziewczynami, które niedawno poznałam, usłyszałam w głowie męski głos.

Jestem niedaleko

Zakrztusiłam się spożywaną kanapką.
Z szeroko otwartymi oczami rozejrzałam się po stołówce.
I znowu to poczułam.
Kogoś oczy przewiercały moje plecy na wylot.
- Uriel cały czas się na ciebie gapi - usłyszałam cichy szept Katie.
Jeszcze raz przeczesałam wzrokiem jadalnię.
Rzeczywiście.
Jego orzechowe oczy, obserwowały każdy mój ruch.
- Chyba wpadłaś mu w oko - zapiszczała podniecona Alice, przez co Rugg posłał jej mordercze spojrzenie.
- Dajcie spokój - machnęłam lekceważąco ręką, jednak tym samym poczułam dziwnie przyjemne ciepło, rozlewające się po moim ciele.

~~

Kilka godzin później, schodziłam po schodach, prowadzących do szatni.
Z daleka ujrzałam umięśnioną sylwetkę Uriela.
Stanęłam w miejscu jak sparaliżowana.
Rozwarzałam dwa wyjścia.
Albo odwrócę się na pięcie, odejdę i poczekam aż ten sobie pójdzie, albo nie okażę się tchórzem i wejdę do środka, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi.
W końcu wybrałam drugą opcję.
Wolnym, lekceważącym krokiem ruszyłam w stronę szafek.
Chłopak rzucił mi tylko przelotne spojrzenie i wrócił do przerwanej czynności.
Odetchnęłam z ulgą, wkładając książki do półki, a zabierając stamtąd swoją skórzaną kurtkę. Z hukiem zatrzasnęłam drzwiczki i podskoczyłam. Obok stał w niedbałej pozie blondyn.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Nic tak patrzę. Cały czas się zastanawiam jak taka niezdara jak ty, zeszła ze schodów i z nich nie spadła.
Zdenerwowana próbowałam go wyminąć, jednak nie pozwolił mi na to.
Oparł się dłońmi o szafki, po obydwu stronach mojej głowy i zbliżył swoją twarz do mojej.
Od jego zapachu zakręciło mi się w głowie.
Wstrzymałam oddech.
- Nie uciekniesz ode mnie. Mam cię na oku - przejechał palcem po mojej żuchwie.
Mocno zacisnęłam powieki. Kiedy znowu je otworzyłam, Uriela nigdzie nie było.
- Rosie?! - usłyszałam wołanie Alice.
Szybkim krokiem wybiegłam z szatni.

Razem z dziewczynami, wybrałam się na małe zakupy.
Przeglądając ciuchy, wiszące na wieszakach, zauważyłam jak ekspedientka nie spuszcza z nas wzroku.
- Katie - szepnęłam - dlaczego ta kobieta się na nas tak patrzy?
Wystarczył szybki rzut okiem, by ta pobladła.
- Lepiej stąd chodźmy - wyszeptała Alice - słyszałam o niej. Jest nowa w mieście i każdemu uważnie się przygląda. Nieraz za wybraną osobą chodzi krok w krok. To pewnie jakaś psychopatka.
Starając się nie wzbudzać żadnych podejrzeń, wolno wyszłyśmy ze sklepu.
Dziewczyny zaczęły ożywioną dyskusję na temat dziwnej kobiety, jednak moją uwagę przykuło coś innego.
Kawałek dalej stała znajoma postać w kapturze.
Nagle się odwróciła i zaczęła iść w stronę pól.
Bez namysłu, szybko pożegnałam się z przyjaciółkami i pobiegłam za nieznajomym.

Córka MitówWhere stories live. Discover now