.4.

766 40 9
                                    

Castiel był skonfundowany. Inskrypcje na skrzydłach młodej mówiły, że jest istotą potężną, jednak tak jak znał Gabriela, tak wiedział, że może być silna i rozchwiana jednocześnie. Aczkolwiek fakt, że gdy tylko dotknął jej ramienia, chwyciła go za rękę i nie wypuściła przez całą noc, był już nieco dziwny. Gdyby był człowiekiem, dawno miałby siniaki.

Nie wyszedł z jej pokoju tylko dlatego, że czytał i analizował skrzydła Sevil. Czuł mistyczną kombinację krwi demona, człowieka i anielskiej Łaski, krążącej w jej ciele, widział charakterystyczne dla takiej chimery pręgi na odsłoniętej skórze.

Zadrgała silnie, uderzyła skrzydłem o ścianę, aż powstała w niej spora wyrwa. To sprawiło, że Cas ocknął się z letargu. Starał się obudzić hybrydę, zanim nieświadomie by kogoś zabiła. Krzyknęła cicho, kiedy zorientowała się, że nie jest sama. Castiel spojrzał na nią badawczo.

- Śnił ci się koszmar - bardziej stwierdził niż zapytał, gdy wstała z łóżka.

Nie odpowiedziała, zamiast tego złożyła skrzydła i otarła kilka łez z policzka. Brakowało jej tylko anioła. Opanowała jednak chęć uderzenia czegoś lub kogoś, po prostu sięgnęła po szczotkę i zaczęła czesać swe długie włosy o bliżej nieokreślonym, ciemnym kolorze.

- Jak długo tu siedzisz?

Castiel wzruszył ramionami.

- Przyszedłem przed północą, ale ty postanowiłaś zmiażdżyć mi rękę. Czytałem inskrypcje na twoich skrzydłach - dodał, gdy rzuciła mu zaciekawione spojrzenie.

- Dowiedziałeś się czegoś? Ja niestety nie rozumiem enochiańskiego, choć napisy pojawiły się raptem siedem lat temu, kiedy skrzydła mi wreszcie odrosły - warknęła, nawet nie próbując ukryć zgorzkniałego tonu.

Stanęła tyłem do niego, uprzednio nałożywszy swe spodnie, po czym zdjęła koszulkę Deana, odsłaniając pokryte bliznami plecy. Nie dbała o to, że w pokoju jest ktoś inny. Zbyt dużo zdarzyło się w jej życiu, żeby teraz przejmować się nagimi plecami. Cas stracił kontrolę nad swoimi poczynaniami, przynajmniej tak uważała Sevil, bo wiedziony ciekawością dotknął jednej ze szram. Odeszła od niego o kilka kroków, naciagając swoją czerwoną koszulę. Jej oko błysnęło czernią, odsłoniła w złości zęby.

- Nigdy więcej tego nie rób! Ani mi się waż! - warknęła cicho, ledwo panując nad gniewem. - Idę do kuchni, a ty masz pięć sekund na wyjście z mojego pokoju.

Gdy nie reagował, złapała go za kołnierz i wyciągnęła na korytarz. Szybkim krokiem poszła w kierunku lodówki, wyjęła kilka jajek, nastawiła ekspres. Siekała właśnie warzywa, kiedy po kuchni rozniósł się zapach świeżej kawy. Dosłownie kilka sekund później pojawił Dean, zaraz po nim do kuchni wmaszerował Sammy. Castiel stał w progu, niepewny, czy może wejść. Sevil warknęła coś, kiedy nalewała kawę do trzech kubków. Jedna z mlekiem i cukrem, druga tylko z cukrem, trzecia bez niczego. Rozdała braciom kawy i świeżą jajecznicę, sama stanęła przy blacie, zawzięcie dziobiąc warzywa.

- Dobra. Co jest? - spytał Dean, patrząc to na Sevil, to na Castiela. - Przecież widzę.

Dziewczyna zaburczała pod nosem, pijąc kawę. Cas westchnął ciężko, siadając obok braci.

- Pokłóciliśmy się.

Sam uniósł brew, patrząc kpiąco na anioła. W końcu spytał go:

- Jesteś tu zaledwie dziesięć godzin, a już  zdołaliście się poróżnić? Jak? - rzekł, ukrywając śmiech.

- Jest dotykalski! - wybuchła Sevil, odstawiając kubek. - Ten wasz cholerny aniołek nie panuje nad sobą, gdy widzi blizny! Całą noc się na mnie gapił, rzekomo czytając inskrypcje na skrzydłach! O to się pożarliśmy.

Dean zakrztusił się tym, co akurat miał w ustach, patrząc dziwnie na Casa. Sammy z kolei zrobił typowego bitchface'a.

- Cas? Dotykalski? Jakie blizny? Od początku, proszę? - rzucił w kierunku Sevil.

Zamiast odpowiedzi, dziewczyna uniosła bluzkę, ukazując rzędy szram na plecach. Gdy się odwróciła, miała łzy w oczach.

- Te. Moja cholerna matka wycinała mi skrzydła. A ten tutaj musiał dotknąć tych pieprzonych śladów! One nadal bolą, a ja nie mam zamiaru sobie tego przypominać!

Uderzenie pięści w stół zabrzmiało jak wystrzał w praktycznie pustym bunkrze. Zanim Dean lub jego anioł zdołali zareagować, Sam trzymał ją mocno, unieruchomiając jej ręce. Po chwili się poddała, wisząc bezwładnie w ramionach młodszego łowcy.

- Castiel. Wiesz, czym jest. Masz jej to powiedzieć. Teraz - rzekł twardo, kiedy tylko wypuścił wściekłą Sevil.

Dziewczyna usiadła na przeciw niego, patrząc w kierunku anioła tak uporczywie, że musiał odwrócić wzrok. Biło od niej wściekłością, goryczą i żalem, sama najchętniej wróciłaby do siebie, do swojej pracy i swego zwykłego życia. Jednak kiedy poprzedniego dnia próbowała otworzyć drzwi na zewnątrz, były one zamknięte. Wiedziała, że Winchesterowie nie wypuszczą jej bez pewności, czym jest.

A Castiel wiedział. Jedna z lamp rozpadła się z trzaskiem, gdy jej prawe oko błysnęło czernią.

- Nerwy na wodzy - zastrzegł Dean, dając bratu znak, aby stanął za dziewczyną. - Cas, na litość Chucka, wyrzuć to z siebie. My też jesteśmy ciekawi, czym ona właściwie jest.

Sammy poczuł, jak Sevil Evilyn Smash rozłożyła lekko skrzydła, gotowa do ucieczki lub może ataku. Zauważył, że Castiel również się napiął, gdyby jeszcze zaczęli krążyć wokół siebie, w niczym nie ustępowaliby wilkom. Powietrze w kuchni nagle zrobiło się ciężkie, czuł elektrostatyczne trzaski na ciele.

- Krwawy Serafin - wyrzucił z siebie Anioł. - Szósty przypadek od początku świata. Możemy albo ją zostawić w tym stanie, słabą i rozchwianą, albo podać anielską Łaskę, żeby stała się silną hybrydą.

- Czyli albo śmierć, albo zostanie eksperymentem? Mam cię zabić na miejscu, czy poczekać, aż nie będzie świadków?

Sevil brzmiała zgorzkniale, jakby wcale nie była dzieckiem. Po kilku minutach niezręcznej ciszy, dziewczyna westchnęła ciężko, wstała z miejsca, Sam poruszył się lekko, gotów do złapania jej, gdyby znów się wściekła. Ona jednak pokręciła głową, wyszła powoli z kuchni. Po chwili mężczyźni usłyszeli trzaśnięcie drzwi sypialni, młodszy Winchester usiadł na jej miejscu.

- To jedno wielkie szaleństwo - zaczął Dean, dopijając kawę. - Z jednej strony mamy doświadczonego anioła, a z drugiej niezrównoważoną hybrydę trzech istot. Jakieś pomysły?

- Podanie Łaski - stwierdził Cas. - Zostanie silnym członkiem społeczeństwa.

- Ale to już musi być jej decyzja - odparli jednocześnie bracia.

>>>|||<<<

Sevil Evilyn Smash czuła się podle. Jak zwykle została postawiona przed faktami niemożliwymi do zaakceptowania. Jak zwykle dała się ponieść emocjom, przez co rozbiła lampę. I wreszcie jak zwykle chciała zrobić cokolwiek, co usatysfakcjonowało by wszystkich wokół. Zamknęła oczy, czując palące uczucie w gardle.

Rozłożyła skrzydła, wściekłość i frustracja kłębiły się w jej piersi, zaczęła rwać pióra garściami, gdy tylko opadały one na podłogę, stawały się widoczne dla ludzkich oczu. Wyskubała sporą część lewego skrzydła, kiedy dotarło do niej, co zrobiła. Ukryła twarz w poduszce, z jej ust wydarł się głośny krzyk, stłumiony jednak przez puszystą materię. Zagryzła policzki od wewnątrz, żeby tylko się nie rozpłakać, wyszła z pokoju. Sam, Dean i Castiel siedzieli nadal w kuchni, dyskutując zawzięcie. Umilkli, kiedy stanęła w drzwiach.

- Podacie mi Łaskę - rzekła bez cienia emocji. - A potem wyszkolicie na łowcę, takiego jak wy.

Po tych słowach skierowała się do biblioteki. Zostawiła za sobą szlak z czerwonych piór.

___________________

Houk.

Nie mam weny. Czuję się kompletnie wypompowana. Dajcie mi spać.

Całusy,
Wasza J.M.Vector

See Evil //SPN ff//✅Where stories live. Discover now