Rozdział 12 - Zjadłbym cię

2.4K 214 26
                                    

~ Córka wybrańców. Zaszczyt Cię poznać, kochana. ~

Nie podoba mi się to. On i jego stado, nie przypadło mi do gustu. Coś czuje, że nie skończy się to szczęśliwie.

                                  ***
Co zamierzają zrobić? Głupcy. Obce wilki są bez szans, nasza liczebność przerasta ich. Jeśli pojawili się by podbić naszą watahę, mogę pogratulować im tylko głupoty. Jednak jest taki cichy głosik w głowie chyba rozum, szepczący o ich niewiarygodności. Nie ufaj.

- Kim Ty jesteś i dlaczego wszedłeś na nasze terytorium? - zapytałam ostrym głosem, składając ręce pod biustem. Zrobiłam krok do przodu, pokazując tym samym moją pewność siebie.

~ William, Alfa wygnańców. Zapytaj wuja, pewnie z miłą chęcią Ci opowie. ~

Nigdy nie chwalił się jakąkolwiek znajomością z tym człowiekiem, a jego przyjaciół nie raz gościłam w domu. Banici są naprawdę rodzinni, szczerze mogę przyznać, że cała wataha ojca zaakceptowała traktat złączenia watahy ojca ze stadem Maxa. Wszystko odbyło się bez komplikacji a nowe osobniki stada już po kilku dniach czuły się jak u siebie, a niektóre wilki, po odnalezieniu swoich bratnich dusz opuściło watahę, wprowadzając się gdzieś do miasta. Dalej są poddani swej Alfie, lecz nie mieszkają z watahą. Nie było możliwości, by kolejne wygnane wilki się nie pojawiały, duża część wilkokrwistych chce należeć do stada. Tylko nieliczni są samotnikami, co równoznaczne jest z utraceniem poszczególnych dla poziomu hierarchii umiejętności.

- Przemieńcie się, jeśli nie przybyliście tu by walczyć. - rozkazał Emil.

Mruknęłam w uznaniu na ton mojego mate, czułam wewnętrzną dumę wilczycy. Patrzyłam z zainteresowaniem na osobniki przed nami. Gdy ich alfa rozkazał zmianę w człowieka a w ich stronę rzucone stare ubrania lub cokolwiek do zakrycia, Tristian poinformował kilkunastu naszych wilków o zostawienie nas samych. Takie rozmowy są w obecności ważnych osób, a wilkołaki niższej rangi są proszeni o zajęcie się swoimi rodzinami. Jeśli będzie jakiś konflikt, wtedy wyznaczone wilki są zmuszone do obrony swojego alfy, bądź ważnych osobników. W tym wypadku, muszą bronić głównie mnie.

Triastian i Emil, którzy stanęli po moich dwóch stronach, ukazywują kły, ostrzegając obcego Alfę. Dobrze zdawałam sobie sprawę o ich niepewności co do niego, ja również nie jestem do niego optymistycznie nastawiona.

- Co cię tu sprowadza? - zapytałam delikatnie, nie unosząc nawet koników ust. Zawsze byłam radosna, a uśmiech praktycznie nie schodził mi z twarzy, jednak w tej sytuacji mój wyraz twarzy musi być groźny.
Dzikia bestia kontra szary alfa.

- Chciałem ostrzec Twojego ojca. - zmarszczyłam brwi, nie przerywając jego tłumaczeń. - Rada przysłała mi list.

List. Nie dostaliśmy żadnego listu, a bynajmniej ja nic o tym nie wiem. Bo przecież, gdyby dostali mniemany list, to powiedzieliby mi o tym prawda?

Prawda?

- Każda wataha dostała list, dlatego Damon wyruszył na spotkanie.

Spojrzałam pytająco na Tristiana, ten w odpowiedzi jednynie warknął na mnie. Zmrużyłam oczy, nie przerywając kontaktu wzrokowego, przejechałam palcem po szyi w geście już po tobie. Czyli był jakiś cholerny list.

Kurwa mać..

- Chciałem by Damon dowiedział się o paru istotnych informacjach. - powiedział ostro. - Oni coś planują, a Damon jest ich jedyną przeszkodą.

Przeznaczona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz